... to wam się ten film podoba albo babcia lub prababcia was zagoniła żeby go oglądnąć? Dla mnie to
prawie cztery godziny nudów ale musiałem obejrzeć za czasów VHS bo wtedy mogłem zaliczyć Top
Gun.
Obejrzałam głównie dla roli Clark'a i nie żałuję, bo bardzo podobała mi się jego kreacja w tym filmie :) Sama w sobie historia mnie nie zachwyciła, chociaż była ciekawa. Na moją ocenę przeważyła sztywna gra wielu aktorów i to, że w przeważającej części zamiast filmu widziałam bajkę... Nie zrobi się filmowego arcydzieła wiernego miernej książce ;)
Ten film został uznany za arcydzielo na całym swiecie, lata temu wiec twoja opinia to zwykle popłuczyny, które można traktować co najwyżej, z uśmiechem politowania :)
Czyli o tym, że coś jest arcydziełem lub nie decyduje opinia większości? Ciekawy wyznacznik.
Muszę się sprostować, odnośnie tego starszego wpisu. Książkę doceniłam dopiero przy drugim podejściu.
Oczywiście, ze jest to wyznacznikiem, taki jest porządek swiata, wiec chcąc nie chcąc musimy się z tym pogodzić. Tak jak z tym, ze po nocy , mamy swit a potem dzien.
To już są prawa przyrody a nie człowieka i zestawianie ich to wybacz - idiotyzm :)
Czarne nie zawsze jest czarne. Schematyczne postrzeganie świata nie prowadzi do niczego dobrego. Kiedyś większość twierdziła, że Słońce kręci się wokół Ziemi :)
Niestety musimy schematycznie postrzegać swiat w wielu sytuacjach , inaczej byśmy zwariowali. Masz racje argument ze sloncem jest logiczny, ale chyba zdajesz sobie sprawy, ze od tego czasu minelo już pare lat i obecnie obowiazuja pewne normy.
Które wciąż mogą się zmienić.
Po prostu przy społeczeństwie, gdzie większość osób zamiast mózgu ma gąbkę nasączoną głupotą z różnych źródeł, trudno o wiarygodną ocenę. Podkreśliłeś, że film został okrzyknięty arcydziełem lata temu. Ale czy ludzie lata temu mieli lepszy gust? No tego już nie ocenię.
W czasach gdy powstawal fim, obawiam się, ze jednak ludzie mieli więcej rozumu w glowie, nizli wspolczesnie w dobie internetowego chaosu. MIeli więcej czasu by rozkoszować się tym jednym filmem , by odkryc w nim piękno, nacieszyć się, gdyz obecnie mamy czasy nastawione na ilość a nie na jakość.
No właśnie. Postawmy na jakość, a nie ilość. Dlatego zdanie większości nie zawsze musi być prawdą. Co mi ze zdania 5 tysięcy (przepraszam za określenie) przygłupów. Nie jest tak kolorowo ja twierdzisz. Wezmę na przykład jeden ze swoich ulubionych filmów "Carmen". Kiedy powstał zdecydowana mniejszość określiła go mianem arcydzieła. Dla wielu film mógł być kompletnym dnem - "bo jakieś darcie ryja". Gdybyś spytał wielbiciela opery - odpowiedziałby, że jest to arcydzieło. Kogo jest więcej? Wielbicieli oper, czy ludzi, którzy ich nie lubią? Zaryzykowałabym własną ręką, że 1 grupa jest mniejsza. Może zbyt dosadnie, bo nie każda osoba która nie lubi opery to ułom: ALE: czy przez takich idiotów którzy nazwą to wiochą i darciem ryja film jest zły? Nie. Tak samo działa to w drugą stronę.
Masz racje wiele również zależy od naszego samopoczucia w czasie oglądania filmu.Zauwazylem, ze ludzie wspolczesnie dużo pisza o sprawach, którego nie wymagają tego by o nich pisać, bo już dawno temu ustalony został porządek swiata. I albo się w tym odnajdujemy albo nie. Nie wypada, nawet jeśli Ci się nie podobal, podwazac żelaznej klasyki.
Odnośnie przerysowane aktorstwa, rozjaśnił mi to trochę znajomy. Może niedługo do niego wrócę i spróbuję spojrzeć na niego mniej krytycznym okiem.
A ja czasem lubię obejrzeć jakiegoś gniota (nie mówię o Przeminęło z Wiatrem) tylko po to, żeby potem bardziej docenić te dobre produkcje. Nie można się tak rozpieszczać bo koniec końców nie spodoba nam się nic :D
To dlatego ludzie ogladaja gnioty:) A ja zawsze zastanawiałem się po co.Wiec to działa oczyszczająco .
W gruncie rzeczy nie ma czegoś takiego jak dobry gust, a ocenianie filmu wyłącznie pod względem technicznym mija się z celem. Dlatego żadna ocenia NIGDY nie będzie obiektywna.
Choc każdy pozostanie zapewne ostatecznie przy swoim zdaniu, mimo wszystko rozmowa była owocna, bo jednak wiele nas laczy. Nawet jeśli nie zgadzam się z Toba do końca, to mimo wszystko inne punkty widzenia sa jak najbardziej wskazane, i można zawsze dowiedzieć się czegos interesującego, w tym szalonym wspolczesnym swiecie.
Przynajmniej nie ominęliśmy częste zjawisko na forum :] - wszechobecne rzucanie mięchem.
Może byłoby w tym wypadku dla mnie lepiej gdybym nie dorastała :) Gimbus to gimbus. Ale czasem dostrzeże więcej niż nie jeden dorosły.
Każdy wyrośnie z gimbusa, cokolwiek to jest. Najwazniejsze by usmiech goscil na twej twarzy jak najczęściej.
Zaraz wyjdzie, że na wszystko mam jakieś ale. Często niewiedza jest źródłem uśmiechu. Może dlatego sporo osób nawet nie próbuje dziś ruszyć głową. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
To ciezkie, acz dobre pytanie. Czasami lepiej nie wiedzieć o pewnych sprawach, ważne by być przwoitym, by zyc w zgodzie z samym sobą. Niewiedza nie jest czyms zawstydzającym.
Mnie się podobał. Od zawsze, od czasów dzieciństwa, od pierwszego obejrzenia. Dlaczego nie wiem, może to zasługa głównej bohaterki, epickości całej historii i myślę, że tło całej opowieści też miało na to jakiś wpływ.