Mam na myśli logikę z naszego codziennego życia. Nasz czas płynie prosto. Najpierw byli moi dziadkowie, potem moi rodzice którzy poznali się, pokochali i zrobili mnie. Szukamy takiej logiki - niestety bezskutecznie. Film jest prosty ale nie można na niego patrzeć schematycznie.Odsuńmy na bok już te różne kariery kosmosy i inne zbędne wątki.
Jest Jane, która później poznaje Johna, potem on ucieka z jej życia, Jane ma bejbi które zostaje porwane i zostaje oddane do domu dziecka i jest nim ONA, ona jest Johnem i czekał dokładnie na siebie, bo to Jane chciała zemsty. W sumie miałam spory dreszcz jak już ogarniałam o co chodzi w filmie i wyłapałam "czy jakbyś stanął przed nim, pociągnąłbyś za spust?" ... w końcu może by się to wszystko rozsypało gdyby wtedy john strzelił sobie w głowę. :) i kurcze nie pasuje mi jakoś ten film do konca , pozostawil straszny niedosyt ku*** mać :)
ehhh... typowa kobie...no jak to kobieta, nie ważne ile kwadrylionów teorii o wieloświatach czy liniach czasowych sobie ubzdurasz - nie można urodzić samego siebie, zwłaszcza gdzie matka i córka były z tej samej linii czasowej, bzyknąć siebie? spoko da się z założeniem filmu, no ale urodzić siebie nie, nie ważne kto zapłodni, nawet jak sama siebie zapłodnisz to nie znaczy że urodzisz siebie tylko nowe życie, nową istotę.