Nie rozumiem końca filmu... Ona skacze i... koniec? Wiem, że Lo mówił, że kiedy zeskoczy z tej góry to będą razem, ale nie rozumiem. A w drugiej części filmu ("Dom latających sztyletów") Lo już nie ma, a ona ma innego już...
Człowieku, co Ty wygadujesz za pierdoły?! Kto Ci pocisnął kit, że "Dom latających sztyletów" jest kontynuacją "Przyczajonego tygrysa"? Te filmy nie mają ze sobą wiele wspólnego, a głównie to, że ten młodszy bazuje na arcydziele Anga Lee.
No dobra, "Dom..." nie jest kontynuacją "Przyczajonego tygrysa...", mi osobiście wszystko jedno, ale to wciąż nie załatwia sprawy. Dlaczego ona skoczyła? Po co? Przecież oni już byli razem, to po co ta cała checa z życzeniem i skakaniem? Zapewne nie oglądałam filmu dość uważnie i jestem ograniczona, ale na prawdę nie rozumiem?
Ona zabiła Li Mu Bai'a, tak? A tym samym zniszczyła nieodwracalnie pewną miłość - w tej sytuacji nie mogła cieszyć się własnym szczęściem, skoczyła więc, by być znowu na pustyni z Czarną Chmurą - a tam, nic nie pamiętać i żyć w wiecznym szczęściu.
Brak zamkniętego zakończenia jest w tym wypadku zaletą filmu, pozostawia go otwarty na wszelkie domysły i spekulacje.
Ona nie zabiła Li Mu Baia tylko się trochę do jego śmierci przyczyniła.
Zhang Ziyi jest zbyt idealna żeby krzywdzić ludzi :)
Miala meza, nie moglaby sie w pelni cieszyc wolnoscia i szczesciem z Lo. Ta gora, z ktorej skoczyla spelniala zyczenia. Zyczeniem Lo bylo byc znow razem, jej tez. Skoczyla w nadziei, ze sie spelni, ja tak to rozumiem :)
Ciekawe co sie stalo z Shu Lien :)
A w większości azjatyckich filmów to właśnie jest piękne, że nie ma zakończenia podanego na tacy i trzeba trochę pomyśleć :)