Nie wiem co się dzieję, ze Spielbergiem. Ale znowu powstało coś bliżej nieokreślonego - Scenariusz za skomplikowany dla potencjalnego dziecka, bohaterowie i akcje rodem z kina dla dorosłych, a w międzyczasie zajawki rodem z kina familijnego. Niestety hybryda filmowi na dobre nie wyszła. Dla mnie niestety jest to przerost formy nad treścią. W obliczu tylu wyścigów i wybuchów odniosłem wrażenie, że mnie to nudzi - i z jednego podstawowego powodu - fabuła zamieniła się w łubudu i na końcu już właściwie nie wiedziałem o co komu chodzi. Czyżby o to, by komuś dowalić?
Pozdrawiam!
P.S. Zaznaczam jednak, że komiksów Herge'a nie czytałem. Jeśli jednak film koncentruje się na stylistyce zawartej w komiksach to z góry przepraszam.
Zgadza się. W komiksach można czasami odnieść wrażenie "maratonu akcji". Ciągle coś się dzieje i, nawet bardziej niż w filmie, akcja staje się z czasem monotonna.
Strona wizualna zdecydowanie przeważała nad fabułą. Film wykonany pięknie, byłem pod wrażeniem, ale ani mnie nie ziębił ani nie grzał.
Bo ten film wpisuje się w kapitalistyczną chęć dotarcia do możliwie najszerszej widowni, coś jak zupki i budynie instant czy płatki śniadaniowe i gotowe żarcie z tacki do mikrofali. Wszystko to łatwe, wygodne, ładnie opakowane, ale niezbyt zdrowe. Spożywanie jednego i drugiego ma takie same następstwa, tyle tylko, że jedzenie powoduje m.in. otyłość i cukrzycę, natomiast filmy (i reszta sztuki pop) m.in. otępiałość umysłową. I co Ty na to?