kibicowałam Peyton.:) Wkurzała mnie egzaltowana Claire.
[SPOILER]
Tiaa, ja też na koniec sobie pomyślałem, że zginęła ta, która jakby nie patrzeć była lepszą matką... Postać Claire była beznadziejna po każdym względem, irytowała mnie ta jej naiwność i głupkowatość, w dodatku ani z niej dobra matka nie była, ani żona, ani nawet atrakcyjna nie była...
A Peyton była taka idealna ze względu na swoją atrakcyjność fizyczną? Co z tego, że miała namieszane we łbie, a wszystko co robiła prowadziło do zniszczenia niewinnej rodziny - skoro Claire była ciepłą, uśmiechniętą (= naiwną i głupią), ale mniej seksowną kobietą, to od razu jest gorsza.
Jakże męska logika. :)
Nie ukrywajmy, Payton prawdopodobnie była normalna zanim straciła rodzinę. Odbiło jej po śmierci męża, a najbardziej chyba po stracie dziecka. Widać było, że bardzo pragnęła zostać matką i to doprowadziło ją do takiego stanu. Nie usprawiedliwiam jej bo powinna się udać po pomoc, a nie rozwalić za wszelką cenę rodzinę tej, która "zniszczyła" jej rodzinę. Podejrzewam, że gdyby historia potoczyła się inaczej i Payton by nie poroniła nie było by takiej sytuacji. Depresja i chęć zemsty zawładnęła nią tak bardzo, że postradała zmysły. Może i bardziej przykładała się do roli matki, ale była dość narwana i naprawdę szurnięta. Chociażby biorąc pod uwagę scenę gdzie przyszła do szkoły Emmy i postraszyła tego małego dzieciaka. Rodzice raczej nie załatwiają tak spraw. Clarie nie była najgorsza. Może naiwna i ciapowata, ale normalna. Na pewno.
Skoro sama piszesz że coś z Tobą nie tak, to znaczy że jeszcze z Tobą wszystko całkiem tak ;)
Nie wiem, czy 'kibicowanie' Peyton to odpowiednia rzecz w kontekście tego co chciała zrobić, ale ja czułem do niej wiele sympatii. Jej świat runął w gruzach, straciła wszystko bo jakaś pinda oskarżyła jej męża bo poczuła, że 'coś było nie tak' Główna bohaterka była ciapowatą histeryczką, doktor nic złego jej przecież nie zrobił, a nawet gdyby to jego żona nie była niczemu winna. Ciężko winić Peyton za to, że chciała się zemścić po takiej tragedii jaka ją dotknęła.
Lekarz był seryjnym molestującym, który przez wiele lat molestował seksualnie swoje pacjentki. Zasłużył więc na wszystko, co się z nim stało. A jego żona nie miała żadnego usprawiedliwienia dla tego, co robiła z niewinną rodziną. Była kompletną psychopatką, którą należało umieścić w szpitalu psychiatrycznym. Obaj byli absolutnie obrzydliwymi ludźmi, którzy zaslugiwali na siebie.
Tragedie zmieniają ludzi. Nie wiesz jaką osobą była jego żona zanim zawalił jej się świat. Oceniasz ją przez pryzmat tego co było już 'po fakcie' Straciła męża i (a może przede wszystkim) dziecko. Nie pamiętam już czy z filmu wynikało, że jej mąż seryjnie molestował pacjentki, ale nawet jeśli, to ona nie była temu winna i wątpię aby o tym w ogóle wiedziała. Z prawnego punktu widzenia nie było usprawiedliwienia dla jej czynów. Z moralnego punktu widzenia, ja czułem do niej sympatię, a stwierdzenie, że była 'obrzydliwym człowiekiem' jest po prostu bezpodstawne bo nic nie wiesz o jej życiu, oprócz ostatniego miesiąca/tygodnia kiedy była już ukierunkowana tylko na zemstę.