Ciąg dalszy "ambitniejszych" prób Uwe Bolla na ekranie. Tym razem o gościu, który ubiera się w kuloodporne wdzianko, by siać zniszczenie na ulicach rodzinnego miasta. Ogląda się - o dziwo! - nieźle, ale i tak ciężko by mi było bronić tego filmu. Nade wszystko jest on strasznie naciągany - bohater paraduje sobie tu przez ulice jak gdyby nigdy nic, sporadycznie tylko zaczepiany przez ślamazarną policję. Gdyby było to czystej wody sci-fi, to może by to jeszcze przeszło, ale Boll - na własną zgubę - decyduje się na tonację serio, na wskroś realistyczną (powiedzmy...). Swą konstrukcją przypomina to fabularyzowaną strzelankę dla komputerowych maniaków. Ponadto mieszany z błotem przez widzów i krytykę reżyser stawia swoim zwyczajem na chaotyczny montaż, który szybko zaczyna irytować. Drażnią też powtarzane do znudzenia fragmenty poszczególnych scen i dialogów, które najwyraźniej miały nadać całości głębi. Głębia jest, rzecz jasna, jedynie pozorowana. Całe to pieprzenie o konsumpcyjnym społeczeństwie, które dąży do zagłady, to tylko pretekst do ekranowej rozwałki na wielką skalę. Finałowa zaś "przewrotka" - do przewidzenia już co najmniej w połowie seansu. Jak na tego pana może i jest to spora poprawa, i tak jednak na pierwszy plan wychodzą niedostatki jego talentów - tak scenariopisarskich, jak i reżyserskich.
"bohater paraduje sobie tu przez ulice jak gdyby nigdy nic, sporadycznie tylko zaczepiany przez ślamazarną policję."-he,he a dlaczego Breivik zabił aż tylu ludzi.
Jest różnica między strzelaniną w jednym budynku a rozwalaniem się po całym mieście przez prawie cały dzień.
Dobrze zaplanowanym rozwalaniem sie po calym miescie, ktore zaczyna sie od wysadzenia komisariatu i wymordowania wsparcia w zasadzce. Myslisz ze w kazdym malym miasteczku stacjonuje dywizjon gotowy do akcji?
jaka ślamazarna policja - obejrzyj sobie jeszcze raz, bo widać niektórzy nie tylko z czytaniem ale i z oglądaniem ze zrozumieniem miewają problemy. Swoją kampanie główny bohater rozpoczął od wysadzenia miejscowego posterunku, a mieścina duża nie była. Potem rozwalił 2 policjantów, a następnie 2 radiowozy z szeryfem, które prawdopodobnie przyjechały z jakiejś pobliskiej wiochy (czekał na nich na początku miasta przy tablicy, miał podsłuch policji.
P.S. Szkoda zakończenia bo marne było...
Jak to nie ma głębi ? Rodzice go zirytowali, społeczeństwo go zirytowało, kawa była nie taka, paintball mu się znudził... ;-)
Nie powinieneś czasami zostać prezydentem Polski ? Wszystko wiesz, na wszystkim się znasz :-) Jak czytam tu nieraz takich fachowców to aż mi się słabo robi. Sami znawcy.