po niezłym "w stronę morza" takiej sobie "agorze" następuje zdecydowany regres.
pomysł nie był najgorszy (aczkolwiek nie grzeszył oryginalnością), żeby agnostycznie podejść do satanizmu jako zbiorowemu szaleństwu i odrzeć go z magi by pokazać, że takiego problemu nie ma, a jeśli istnieje jest to zaczyna się i kończy w ludzkich głowach, które co by ty nie rzec poddane są są na wszelkie sugestie i schizy. Niestety reżyser trochę się pogubił, bo na tej swojej drodze napotkał wiele ścieżek i dzielnie postanowił wszystkim pójść. i powstało bardzo kiepściutkie na każdy (niestety poziomie) dziełeczko w którym co rusz ocieramy się a to o banał, a to o fatalne aktorstwo a to zwykłą przeintelektualizowaną i przegadaną pustkę. zdecydowanie nie polecam chyba że ktoś chce zobaczyć wyjącego z bezsilności i nieporadności niezłego reżysera.