która może już dziś nie robić wrażenia sposobem animacji, ale nadrabia to wdziękiem i pomysłem przedstawienia "zanimalizowanej" wersji historii banity z Sherwood. Wszystkie zwierzęce odpowiedniki, gdy odnieść je do charakterów postaci, są trafione.
Odnośnie sposobu animacji, to akurat w latach 1960-1977 studio Disneya tworzyło niezbyt artystyczne pod względem wizualnym filmy robione szkicową animacją, inaczej niż przedtem i niż potem (porównaj sobie animację "Królewny Śnieżki" z 1937, "Pinokia" z 1940, "Fantazji" z 1940, "Bambi'ego" z 1942, "Alicji w krainie czarów" z 1951 z animacją "101 dalmatyńczyków" z 1961, "Księgi Dżungli" z 1967, "Aryskotratów" z 1970 i wreszcie "Robin Hooda"). Trudno nie zauważyć, że tła i kreska się dramatycznie różnią. Największe wrażenie na pewno robią filmy Disneya z lat 30., 40. i 50. oraz te powstające w końcu lat 80. i w latach 90.
"Robin Hood" powstał w, można tak to nazwać, ciemnym okresie wytwórni Disneya, gdy przeżywała ona kryzys. M.in. sposób animacji i brak spektakularności spowodował spadek zainteresowania produkcjami tego studia. Dopiero w 1989 "Mała Syrenka" osiągnęła wielki sukces i zapoczątkowała pasmo innych sukcesów nazywane złotą erą Disneya.
Powiem bez ogródek: nienawidzę utożsamiania lisów z kłamstwem i złodziejstwem, nawet gdy cechy te przypisano bohaterowi pozytywnemu (jak tutaj.).
Nie więc mogę powiedzieć, że wszystkie odpowiedniki są tu trafione, chociaż, niestety, właśnie tak jest, że konkretne zwierzęta utożsamiane często są z określoną cechą.
No, ale zdecydowanie nie popieram stereotypizacji zwierząt.