jak dla mnie najlepszy z całej plejady Robinów jest ten z 91 roku z Kevinem Costnerem w roli głównej.
Tak ale trzeba przyznać, że ten Robin tak jakby kończy sie tam gdzie ten Kevinem się zaczyna. Filmy pokazują trochę co innego. No wiem, ze do nie do końca tak, ale mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli... Spodziewałem się "spodziewanego" zabierania bogatym i rozdawania biednym, ale mile się zaskoczyłem. Naprawdę ciekawe podejście do historii o księciu złodziei. Notabene ten z Costnerem, Rickmanem i Freemanem faktycznie ciut lepszy, mimo wszystko.
Najlepszy i to zdecydowanie to brytyjski "Robin of Sherwood" z lat 80', ale to serial.
Tam dopiero jest świetnie uchwycony klimat.
podpisuję się pod tym obiema rękami i nogami:) napisałbym to samo - Robin z Sherwood rządzi