To jeden z niewielu lekkich filmów, które widziałam, który przełamuje hollywoodzką tendencję do traktowania żeńskich postaci byle jak, budowania ich charakterów w płytki, banalny i pozbawiony pomysłu sposób. Wręcz przeciwnie, tutaj postacie męskie w większości wydawały się niepotrzebne, zwłaszcza jeżeli chodzi o dwóch głównych bohaterów- Everetta i jego brata, którzy służyli jedynie jako pretekst dla rozwoju czy pojawienia się w ogóle postaci żeńskich.