W tym filmie nie broni się właściwie nic: reżyseria, scenariusz, aktorstwo również. 80 minut wlecze się niemiłosiernie i nic w tym dziwnego, bo po solidnej kondensacji treści może wystarczyłoby materiału na 30 minut filmu. Leto nie udźwignął swej roli i zagrał beznadziejnie. Jego ciągłe snucie się i jednostajny bełkot nie sprawiają, że mu wierzę. Widać, że samo przytycie nie czyni aktora wielkim.