Viard i Damiens stworzyli w nim dziwny klimat i nie chodzi o to, że grali głuchą rodzinę. Całość była jakoś dziwnie niepokojąca (anglicy mówią "disturbing"), mimo dość lekkiej formy. Szczególnie Viard irytowała przerysowaną postacią. Tak jakby bycie głuchą, ale energiczną kobietą miało oznaczać posługiwanie się gestami i mimiką wariatki.
Ciekawe, czy ktoś miał podobne odczucia?
Wydaje mi się, że z tym wiąże się bycie głuchym. Oni wyrażają swoje emocje poprzez takie przerysowane gesty i mimikę. Oglądałam kiedyś serial "Switched at Birth", gdzie połowa obsady to głusi aktorzy i każdy się tak zachowywał w emocjonujących sytuacjach. Kwestia przyzwyczajenia :)