Dziwna nawet jak na Bodo, bo do jego filmów zawsze podchodzę z "odpowiednim" nastawieniem i czekam na coś "innego". Wydaje mi się, że był problem z nakręceniem obrazu mieszczącego się w ramach konwencji szkoły filmowej, a nie, dużo bardziej swobodnego kina niezależnego. Efekt rozczarował.
PS. uważam, że powinien był wybrać pomarańczę, a nie banana, wówczas wszystko mogłoby potoczyć się inaczej ;)
A dla mnie bardzo ciekawa sprawa. Oczywiście przy tego typu filmach zapewne można pokusić się o wiele różnych interpretacji i wyszukiwanie ukrytych przekazów. Zaskakujące zakończenie pokazało, że naszym życie zawsze ktoś steruje i dla tego kogoś może to być tylko przyjemna gra, a my walczymy o przeżycie w naprawdę ciężkich warunkach.