Świeżo po senasie, film bardzo dobry. Naprawdę ciężko dziś o dobrą komedię, chyba pierwsza
po serii Kac Vegas na której się rzeczywiście dobrze bawiłęm bez zażenowania
spowodowanego lipnymi gagami i brakiem realizmu.
Jedyne co natomiast nie daje mi po tym seansie spokoju (spojlery!) to fakt, że dla mnie
osobiście to gość grany przez Zacka był tak naprawdę tym w porządku, który wzbudził sympatie i
pozytywne wrażenie, a za to ta cała parka odebrana została jako żałośni frajerzy, którym powinni
o najwyżej odebrać dziecko...
Zacznijmy od Zacka. Suma sumarum na koniec okazało się, że to on miał być "tym złym", jako że
skończył w taki a nie inny sposób. A tak naprawdę co złego zrobił?
Po obejrzeniu trajlera i zapoznaniu się z fabułą byłem pewien, że będzie jakimś przemądrzałym
cwaniaczkiem z bogatymi rodzicami, który nikogo i niczego nie szanuje etc.
A był fajnym, pewnym siebie, przebojowym gościem. Może co najwyżej niezbyt bystrym i
imprezującym zbyt mocno...
Przyszli jacyś lamusowaci sąsiedzi, on bardzo sympatycznie ich przywitał.
Liczyłem, że jak zaprosi ich na imprezę, to jakoś ich tam upokorzy czy zrobi coś z czego zrodzi się
cały konflikt, generalnie okaże się fiutem.
A jak było? Miło ich ugościł, był dla nich bardzo w porządku, wręcz zaprzyjaźnił się z jakimś
starym lamusem, a na koniec grzecznie powiedział, że postaraja się być wporządku sąsiadami,
byle ze skargami przychodzili najpierw do nich a nie od razu na policję.
Potem dał się dodatkowo poznać jako ktoś mega honorowy (wziął całą wine na siebie, pokrył
kumpli), bystry (wiedział jak inteligentie dowalić sąsiadom), miły (sposób w jaki potraktował
goscia z kamerą w okularach), z zasadami (zaskakujące - miał dziewczynę, nie spał ze
wszystkimi laskami).
Tymczasem spójrzmy na sąsiadów:
Niedojrzały zakompleksiony frajer i idiotka która za niego wyszła...
Nowi sąsiedzi potraktowali ich tak wporządku że bardziej się nie dało, oni w zamian nie potrafili
dotrzymać jednej obietnicy bo nie mogli się akurat dodzwonić....
Generalnie przez cały film zachowywali się mega niedojrzale, nieprzyjemnie, to oni zaczęli całą
wojnę i grali poniżej pasa. Generalnie dali mi się poznać jako żałosna para frajerów i
beznadziejni rodzice zostawiający dziecko na całą noc samego i narażące je na skutki wojny
sąsiedzkiej.
Byłem pewien, że film skończy się tak, że odpalą te race, spalą nimi przypadkowo pół osiedla i
generalnie będzie "ależ byliśmy głupi i niedojrzali, przecież liczy sie miłosć i nasze dziecko".
Przeproszą się w zajemnie i bynajmniej tego konfliktu nie wygrają.
Tymczasem film skończył się w taki a nie inny sposób... żałosny grubas był tym "fajnym",
wszystko im sie ułożyło, żyli długo i szczęsliwie.
A Zac skończył w sposób godny jakiegoś cwaniakowatego wyrostka dręczacego wszystkich
wokół i majacego się za pana wszechświata. Tymczasem przez cały film został ukazany zupełnie
inaczej.
Tak więc film fajny, zabawnym, wybawiłem się dobrze, ale niesmak pozostał. Wolałbym żeby Zac
zrozumiał, że nauka jest równie wazna co imprezy i zrezygnował z prezesury w klubie, a tych
pseudorodziców spotkał mniej ciekawa lekcja i nauczka.