szkoda tylko, ze widz zna prawdę o pistolecie od razu czyli o wiele wcześniej niż nasz bystry adwokat
No rzeczywiście troszkę szkoda, mamy jednak małą rekompensatę w postaci niespodziewanego błędu Hopkinsa na koniec. Choć moim zdaniem zakończenie jest ciut za abstrakcyjne.
Osobiście cenię słaby punkt bardziej jako film psychologiczno-dramatyczno-filozoficzny, a nie kryminał z gęstym klimatem.
Jeśli spodziewałeś się czegoś takiego polecam gorąco Zodiak, dłuugi ale świetny i wciągający, ponadto Amnezja jest całkiem niezła z tego co pamiętam, choć tu mogę się mylić:)
Niestety wydaje mi się, że to lekkie podsuwanie widzowi odpowiedzi pod nos jest zmorą amerykańskich filmów. Nie chce znów wchodzić w stereotypy głupiego amerykańskiego społeczeństwa, ale wydaje mi się, że człowiek mimowolnie jednak zwraca uwagę, że sceny ze zbliżeniem, czy dłuższe, mają potem jakieś znaczenie, a taka od niechcenia rzucona uwaga w strategicznym momencie często gęsto będzie tą kluczową.
Wyobraźcie sobie jak miło by było gdyby scena z powolnym odkładaniem broni przez Hopkinsa i Roba nie miałaby miejsca i wszystko to zadziało się w większym zamieszaniu, a przynajmniej nie było tak zaakcentowane. A już uwaga pracodawcy Goslinga "Hej, nie przejmuj się, przynajmniej to była sprawa o usiłowanie zabójstwa" już była tak strasznie oczywista, a mogło jej nie być i podtrzymała by pewnie niektórych w nieświadomości aż do zakończenia w willi Hopkinsa.