PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=408150}

Sekret

The Secret
6,1 6 351
ocen
6,1 10 1 6351
Sekret
powrót do forum filmu Sekret

dorobek badań neurobiologicznych, psychologii behawioralnej, został obalony "sekretem". Think
positive- typowa amerykańska sieczka dla ludzi z niespłaconymi kredytami hipotecznymi, aby nie
skakali z mostów gdy windykacja puka do drzwi.

luka_grobl

Skoro nie skacza bo uwierzyli w sekret to juz jakis plus, nawet jesli tak jak mowisz to nie dziala. Sadze,ze jesli wskazowki z tego filmu pomagaja chocby w poprawie nastroju to juz niezle. Po drugie stosujac sekret, nikogo sie nie krzywdzi,a poprawia jakosc swojego zycia.ale to tylko moje zdanie.

zobajaciko

Myśl pozytywnie, wyznaczaj sobie cele i dąż do nich wytrwale- to żaden sekret. Widać film trafia do ludzi, którzy na serio są "na dnie" i potrzebuję jakieś "czary mary", aby się z apatii podnieść. Jest tylko jedno ale- może i pomaga film, ale... dla mnie to śmierdzi jakimś produktem marketingowym, filmy, książki i szkolenia, za które zdesperowana osoba w depresji albo z zaburzeniami lękowymi wyda maske kasy, zamiast iść po pomoc do specjalisty.

ocenił(a) film na 10
luka_grobl

Nie wydaje się mi, aby film był kierowany jakoś specjalnie dla osób z problemami (choć dla ilustracji siły prawa przyciągania są tam również takie skrajne przykłady -nie powodzenia, wypadku i koszmaru dręczenia). W biznesie typu MLM jest niemal lekturą obowiązkową (sam nabyłem książkę i film dość dawno przy okazji zakupów innych pomocnych podręczników młodego przedsiębiorcy, właśnie w takim dziale literatury /zwiększania szybkości osiągania/ SUKCESU, a nie podręczników psychologicznych czy poradników nt. wychodzenia z problemów ze sobą w rodzaju depresji /to wydają się zupełnie skrajne grupy odbiorców/).

W filmie wspomniano o prawie przyciągania (Gustaw Jung nazwał to synchronicznością) tym czasem to nie wyczerpuje instrukcji użycia.
Pozytywne myślenie polega w istocie na kreowaniu swego doświadczenia w rzeczywistości (pozornie rządzącej się przypadkiem***) wybierając swoje myśli i uczucia WBREW pozorom (świadomie, a nie automatycznie, czyli jak większość: nawykowo, wg. zakodowanego w psychice schematu bezwarunkowych reakcji /niczym roboty/). Istotne jest tu, iż wszystko jest względne, a oznaczenie, powiedzenie sobie co jest jakie (znaczenie rzeczy, sytuacji) jest kwestią naszej subiektywnej interpretacji (WOLNEGO wyboru). Esencją pozytywnego (czucia się, myślenia) jest więc WYBÓR tego wprost, co pożądane MIMO, że: 1> wydaje się to NIE NATURALNE (nie właściwe, nie prawdziwe, wobec zakodowanych programów myślowych). 2>zdaje się to być NIE REALNE (nie osiągalne, bardzo trudne lub nawet nie możliwe).
Jednym opanowujesz tzw. energetykę (zapewniając dobre samopoczucie, niezbędne jako wzorzec w procesie kreacji).
Drugim wyznaczasz cele poza tymi, które z danego punktu (względnego spojrzenia na życie) wydają się nie widoczne.
Trzecim warunkiem jest zaufanie, zwolnienie kontroli umysłu świadomego (oddając pałeczkę wyższemu, podświadomemu).
[to tak pokrótce, jeśli nawet Tobie się nie przyda, być może ktoś to kiedyś przeczyta i wykorzysta jak ja, jako powtórka:]

Co do współczesnych specjalistów od leczenia ...(z pod egidy naszej młodziutkiej medycyny, mającej zaledwie 100 lat która nie dość, że jest nastawiona na biznes to mało skuteczna /a wręcz niebezpieczna min. trując chemią i uzależniając/ w porównaniu do wschodniej, mającej tysiące lat tradycji gdzie nagradzana była skuteczność. Np. w dawnych Chinach lekarz, który nie umiał wyleczyć podgalał surowej każe). Tym czasem u nas jest całkiem odwrotnie. Gdy nie leczy się, a celowo dłużej utrzymuje w stanie chorobowym (zalecając lub przemieszczając problem****)

Miał trafność sławny Wolter opisując specyfikę tegoż jakże skomplikowanego, dość młodego jak na cywilizacje zawodu:
"Lekarze zapisują lekarstwa, o których niewiele wiedzą, na choroby, o których wiedzą jeszcze mniej, ludziom, o których nie wiedzą nic"
Dodać trzeba, że lobbowani i wcześniej prowadzeni przez kontrolowany (pod kontem zysku gigantów farmaceutycznych) system edukacji.

________________________________________________________________________________ _________________________
***-który jest wyrazem nie wiedzy o czym pisałem wczoraj tym forum (dodając dość wymowne cytaty znanych osobowości, negujących istnienie czegoś takiego jak przypadek)
http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150/discussion/Napiszcie+co+ten+film+z mieni%C5%82+w+waszym+%C5%BCyciu+i+czy+zmienil+na+lepsze,1159617
Obecnie czwarty wpis od dołu (z 30.03.2014)


****-Domyślam, się że nie będzie łatwo w to uwierzyć, ale psychologia i psychiatria to największy (obok farmakologi) przewrotny BIZNES polegający na utrzymaniu istoty problemu, aby MÓC czerpać najlepszy możliwy, czyli długofalowy STAŁY zysk w formie jak gdyby ABONAMENTU (za ciągnące się latami wizyty).

luka_grobl

Wszystko fajnie i pieknie, tylko ze powiedz mi co ma zrobic matka, ktora walczyla 8miesiecy by utrzymac zagrozona ciaze, a potem przez glupote lekarzy dziecko urodzilo sie rzekomo z 9 pktmi apgara a w rzeczywistosci podejrzewano uszkodzenie mozgu, potem kolejny-wszechwiedzacy- specjalista bagatelizuje zapalenie pluc u 3miesiecznego dziecka i matka (jak wiekszosc mlodych matek) zerkajac czy malec oddycha widzi ze klatka piersiowa pozostaje nie ruchomo.gdy udaje jej sie uratowac dziecko i po awanturze raptem lekarz zmienia zdanie, jednak nalezy malenstwo umiescic w szpitalu.tam nie udaje im sie przez ponad miesiac dziecka wyciagnac z choroby, za to udaje im sie zarobic na lozku jakie matka wynajmowala by byc w boksie z dzieckiem. Odeslane do domu,poddane prywatnemu leczeniu dziecko ozdrowialo. Potem szukanie chorob przez lekarzy, mowia ze malec ma bialaczke, a potem ze nie ma, i tak do 3r.z. Nastepny super specjalista- po 3sekundach widzenia dziecka (widzenia, bo zdazylo wejsc i zaplakac na widok bialego fartucha ktorego przez ten czas nauczylo sie poznac z tej gorszej strony) ktore potem odsyla z gabinetu bo "placz tak mnie denerwuje"- mowi matce ze jej syn ma adhd, i najprawdopodobniej jest dzieckiem autystycznym, a po kolejnej wizycie i badaniach jest zdania ze jednak jest zdrowe i po prostu nadpobudliwe. Psycholog, logopeda- rowniez po jednej wizycie twierdza ze jest opozniony w rozwoju,bo-o zgrozo!-nie lubi kolorowac kredkami i nie ma perfekcyjnej do wieku wymowy za to swietnie liczy pisze i uwielbia uczyc sie czytac i pisac cale wyrazy a nie tylko pojedyncze literki majac 3i pol r. Takiej matce po3eba bylo troche wiecej niz ulubiony utwor muzyczny na poprawe nastroju lub porad kolejnego madrusia ktory nie mial pojecia o zmaganiach psychicznych matki wywolanych co roz nowymi i jak sie okazalo nieprawdziwymi rewelacjami lekarzy.specjalisci jakos nie chca pomoc tylko miela(sorry) ozorem i wynajduja choroby zamiast leczyc te prawdziwe, ale pozytywy z poznania sekretu i ciezka samodzielna praca- i owszem. Podsumowujac- fachowcy-kazdy w swojej specjalnosci jakos kiepsko sobie poradzili z tym jednym, a napewno nie jedynym, przypadkiem.
Sa swietni lekarze i gorsi, a ostatnio i jedni i drudzy nastawieni sa na kase.prywatne wizyty u psychologa odnosza skutki bardzie, choc tylko na poczatku,bysmy byli przekonani,ze te wizyty sa nam po3ebne, potem jakos jednostajnie to plynie tak jak kasa z naszego konta na ich.

zobajaciko

no cóż- ja mam bardzo ambiwalentny stosunek do polskiej służby zdrowia. Szwedzi mają lepszą.

ocenił(a) film na 10
zobajaciko

Z ów sekretem (z przejściem obok, nie najeżdżając nań) mają największy problem osoby zmanipulowane, przez religie lub system edukacji. Zaprojektowany z nastawieniem na produkcję (nieświadomych niewolników systemu) bezmyślnych kółek /trybików/ w maszynie, które to mają za zadanie bez mrugnięcia okiem odtwarzać polecenia, myśląc i działając wg. tego co im wtłoczono do głów (zaprogramowano) jako bezwzględną, nie podważalną prawdę! Trudno ukryć, iż przez setki lat psycho-manipulacja (elity władz nad szarą masą tłumu) została dopracowana do perfekcji (i przekazywana już nie tylko z ambony, w mediach, ale globalnie poprzez precyzyjnie opracowane pod tym kontem systemy edukacji /wymagające karności, dyscypliny, w odtwarzaniu wbitych na pamięć faktów i reguł, oduczając tym samym samodzielnego myślenia/). Stąd biorą się zajadłe ataki na nowe koncepcje, które są sprzeczne z DOGMATAMI nauki czy wiary (w których kanonie wyprano mózgi danemu pokoleniu, niczym w jakiejś sekcie, gdzie z jakiejś irracjonalnej głupoty /np. teorii Darwina*****/ potrafią zrobić prawdę, poprzez częstotliwość i powagę z jaką się ją powtarza). Na tej zasadzie działa także modlitwa w kościele (jak ujawnił to Goebbels na przesłuchaniach w Norymberdze /zdradzając tajniki sukcesu propagandy III Rzeszy/ -cytuje: "Kłamstwo powtarzane tysiąc razy, staje się prawdą"). Sekret łatwego dostępu do podświadomości polega na powtarzaniu pewnych fraz rano i wieczorem (po przebudzeniu i przed zaśnięciem /wtedy krytyczny umysł jest rozluźniony i obniża częstotliwości, szczególnie otwierając się na sugestie/). Więc zadawane modlitwy (powtarzanie dogmatów) działa jak autohipnoza, czy autosugestia pod jej stanem (urabia, oprogramowując coś głęboko w podświadomość, gdzie świadomie trudno to już wymazać, zmienić sobie dany pogląd, choćby kiedyś okazał się uwierający i idiotyczny -tak jak irracjonalne, w tym bardziej świetle wiedzy o świecie duchowym /energetycznym/ są bajki religii. Sekret to wstęp do przygody ze rozumieniem siebie i świata (kto wszak szuka ten znajduje, kto zechce podążyć temat /korzystając choćby z ogromu darmowych zasobów w sieci/ ten odbędzie istną wycieczkę przez przygodę niezwykle zaskakujące, wprost oszałamiającej wiedzy. Jak to rzekł ktoś znany (brany za Boga, tymczasem jak wielu ludowych nauczycieli na wschodzie, po prostu mający wgląd w naturę świata, tzw. oświecony) "poznajcie prawdę, a prawda was WYZWOLI" (dodam od siebie od manipulacji, żerujących na głupocie manipulatorów zewsząd warunkujących wolność i szczęście czerpiąc pieniądze, ze sprzedaży tego co w istocie działa jak efekt placebo /np. rytuały, modlitwy i nawet chemiczne leki, o czym coraz głośniej się mówi, że ich skuteczność jest mniejsza od wpływu sugestii pacjenta -Oglądałem z tydzień temu zachodni program popularnonaukowy w kablówce u znajomego [bo sam nie mam TV, bo zań nie przepadam]. Gdzie o dziwno potwierdzono -powołując się na badania -to co słyszałem przez znajomych od wysoko postawionego lekarza, odpowiedzialnego za legalizacje niektórych leków w Polsce. Mianowicie, że większość leków chemicznych oparta jest na efekcie placebo <lol> A ludzie się od nich uzależniają, napędzając kieszenie firmą farmaceutycznych, które robią na lekomani naszych rodaków podobno lepszy interes niż na benzynie i ropie -bo są w istocie powiązane/). Nie chciało mi się wierzyć gdy przeczytałem o tym w nie jednej książce o sile podświadomości używanej przy leczeniu (np. w barwnej "Bogać się kiedy śpisz") że znikają objawy.. przy podaniu zwykłej tabletki z wapniem (gdy pacjent wierzy, że to skuteczne lekarstwo). To tak jak w książce (zdaje się) "Potęga podświadomości" opisano przypadek podanie osobie bardzo religijnej fałszywego kawałka z drewna świętego krzyża.. (po dotchnięciu którego chory sądząc, że to relikwia mająca moc, spodziewał się uzdrowienia i je uzyskał). W tej literaturze, nie raz przewijają się podobne przykłady, siły autosugestii (która zarówno leczy jak i odwrotnie..). Cóż okazuje się, że mamy większą władzę nad sobą niż nam się wydaje (ale w interesie czerpiących zyski z niewiedzy, czyli firm farmaceutycznych i religii leży pielęgnowanie ignorancji i głupoty, aby nie zabrakło klienteli:) Stąd źródło całej nagonki i napuszczania innych na tą jak by nie było pożyteczną dla jednostki wiedzę (o błogosławionych, użytecznych w każdej dziedzinie życia, walorach pozytywnego myślenia:)

zjonizowany

Czytalam kiedys o ludziach ktorzy twierdzili, ze z woli Boga, jako wybrani, maja moc uzdrawiania. Podobno niektorym chorym pomagali choc krotkotrwale. Zastanawiam sie, czy to wiara "pacjentow' w uzdrowienie mogla wplynac na rezultat? Z tego co zauwazylam, bardzo rozbudowana masz wiedze na temat filozofii,psychologi,sekretu- stosujesz go, tak?, jak i wielu innych tematow. Moj stosunek do ksiezy, duchowienstwa jest ma tyle negatywny od kilku lat ze zabarwia po trosze stosunek do wszystkiego czego uczono mnie na temat jak i o Biblii. Jednak co do Jezusa to ostatnio sklaniam sie, ze byl prorokiem,nie koniecznie synem Boga. Kosciol rozpanoszyl sie, osiagajac wladze w tak wielu tematach, w polityce itp. Pozwalamy im siegac po wiecej, mimo ze bazuje na omamianiu od setek lat, najpierw grzmiac z ambony o mekach piekielnych dla niewiernych, teraz na tym ze Bog poddaje nas probie itp. Tai wiele faktow-np. Jedyna kobieta-papíez itd.jak ufac czemus co wypiera sie bledow?Panstwo nie pobiera od kosciola podatkow, ciagna pieniadze od babc, eh. Nie chce urazic nikogo, podkreslam-to moje zdanie. Sekret odkrylam przypadkiem. Narazie eksperymentuje i dlatego interesuje sie doswiadczeniami innych. Jest przy tym nawet zabawa, ale najbardziej pociaga mnie to, ze mam wiecej radosci w sobie dzieki wdziecznosci. Dla nas, maluczkich, juz to znaczy wiele w zmaganiach zycia codziennego, nie to co dla Was, ambitnych i chlonnych wiedze, heh;-)

ocenił(a) film na 10
zobajaciko

Nie stosuje go (w tym sensie potocznym, czyli planując to, świadomie). Raczej działam w okół sekretu (prostując sobie ścieżki, budując filozofie). Sam sekret uważam, za swego rodzaju kody do gry (komputerowej, co uwielbiam przyrównywać do życia na Ziemi). Chodzi o to, że w grze, jak w życiu masz różne misje, zadania, wyzwania, cele (z którymi związane są oczywiście problemy, łamigłówki do rozwiązania). Co nadaje całej grze, zabawie, życiu treści (czyli jest co robić). Za to jeśli komuś się nie che, ma dosyć, czy no nie wierzy w siebie, lub po prostu nie lubi danej sytuacji (etapu) to sięga po kod do gry (czyli z góry, jakby poprzez zamówienie, rozwiązuje sobie daną sprawę REZYGNUJĄC tym samym, z pewnego odcinka drogi, czyli treści życia/gry, która dla innych równie dobrze mogła być pożądana, łatwa, ciekawa i odbierana jako dobra zabawa. Bo po to są gry, a w życiu jakiekolwiek cele, wyzwania -ku przygodzie, by mieć co robić:) Wg. mnie nie chodzi tyle o cele, a o treść, o rozwijanie się czymś (a nie uzyskanie czegoś stałego). Słowem bogactwo doświadczeń dla rozrywki - taka jest idea oglądania filmów, gier komputerowych i życia, w tym różnych wypraw sportów ekstremalnych, w których bogate społeczeństwa ukazują jakie niesamowite problemy, wyzwania istota ludzka jest sobie w stanie wymyśle aby tylko się nie nudzić i mieć adrenalinę. Nasza rzeczywistość wg. mnie jest swego rodzaju wirtualną grą stworzoną przez duchy, którymi jesteśmy w wyższej rzeczywistości). To nie jest nowy koncept (znany ze wschodu i też obecny w naszej religii, tyle że jak dla mnie prymitywnej, znaczy ubogiej w wiedzę wyższych światach). Jako ulubione dobieram głównie filmy poruszające te tematy, jak np. "Trzynaste piętro", "Avalon", "Tron dziedzictwo" ("Matrix" i "Intercepcja", "eXistenZ" nie są mymi ulubionymi, ale także posiadającymi ten motyw główny, sugerujący, że nasze materialne życie to swego rodzaju sen we śnie, lub gra w grze lub co najmniej chorograficzna iluzja). Wracając do mnie jestem dość dziwnym przypadkiem filozofa, który zdecydował się opracować pewną teorię (usystematyzować wiedzę, spisać podstawowe wytyczne /ot na początku było to pragnienie napisania jakiejś książki, potem zrobienia kursu, a wyszło coś więcej.. jakby nie kończąca się opowieść.. (która oddaje mą drogę rozwoju, podobnie jak dorobek różnych pisarzy, przypomina to wewnętrzny dialog, rozmowy ze sobą jak np. u Neale). Jednak dopiero wchodzę w praktykę, opracowując to wszystko dla siebie (robiąc jakby mapy) aby nie poruszać się po omacku w tej nowej rzeczywistości (energetycznej, z dziwnymi koncepcjami zwykle odrzucanymi przez umysł). Znaczy wiesz, w pewnym sensie, od dawna stosuję sekret (od czasów szkoły) ale robię to spontanicznie, nieświadomie, bez zastanawiania się (i oczekiwania jakiegoś efektu -wyrażałem opisanymi w filmie technikami życzenia np. bawiłem się tą wizją, z radością, w której nie obchodziło mnie, że to tylko wyobraźnia -zresztą o czym mówiłem znajomym, że ten świat materialny mnie jakoś nie pociąga /chodzi o te obecne wszędzie schematy, rutyny i nudy, chce czegoś więcej, pójść dalej poza to co zwyczajne, możliwe.. Także dlatego przygotowuje coś ala sekret, ale chodzi tutaj o jeszcze coś innego -bo w samym sekrecie jest pewien haczy, czy raczej niedopowiedzenie -jak ktoś to określił z wyżej wtajemniczonych znajomych. Otóż postrzegając rzeczywistość przez pryzmat umysłu wpadamy w pułapkę oczekiwania zmiany jako celu, tym czasem jeśli czegoś potrzebujemy i im bardziej tego potrzebujemy to tym bardziej na poziomie energetycznym emanujemy brakiem tego i oddalamy to od siebie, zamykając się w jakby zamkniętym kole nie spełnionego pragnienia -dlatego też nieopaczne odczytanie sekretu i bierne naciskanie Wszechświata czy Boga, że coś ma się zmienić, może... no stać się powodem do frustracji). Osobiście wolał bym używanie sekretu jako rozrusznika w zakresie uzyskania wiary w siebie, w powodzenie, by podjąć daną drogę (określić je i zdecydować się wyjść na przeciw colom, marzeniom). Wiesz.. wiem, że Sekret działa i bez najmniejszego własnego działania, ale żadna gra nie polega na unikani jej treści i w najciekawszych momentach przygody rozwoju, używania kodów, tak jak by na "jeżdżeniu" na autopilocie, zamiast cieszyć się ze świadomego sterownia. Po prostu Sekret w tym wydaniu postrzegam jako trick ułatwiający życie albo coś niesamowicie lepszego.. Zaproszenie do zapoznania się z wprost niesamowitą, gigantyczną i oszałamiającą wiedzą, która wraz z sekretem była i jest do tej pory, ukrywana przed ludźmi. Wiedzą, która z życia na Ziemi, polegającym na pokonywaniu trudności i walce z choćby własnymi humorami, czyni raj, a dokładniej fantastyczną grę strategiczną.
Po prostu nie dziwne, że jeśli nie ma się instrukcji nie jest to radosne i łatwe, gdy poza tym traktuje się życie zbyt poważnie, emocjonalnie biorąc oponie innych do siebie. Tymczasem w istocie to wewnętrzna gra i nie ma żadnych innych (w sensie, niezależnych od nas, bo wszystko jest powiązane i zsynchronizowane jak przystało na wirtualną, holograficzną rzeczywistość -nic nie dzieje się bez powodu, samo z siebie, wszędzie czają się dla nas informacje, jakieś symbole -świat zewnętrzny to swego rodzaju lustro, jakby jedne wielkie kalambury -podpowiadacz -do pracy nad sobą, sufler w tej grze wewnętrznej, głównie zdaje mi się, że polegającej na kształtowaniu siebie, samopoznanie, wewnętrzne relacje). W każdym razie ja na takim jestem jej etapie (poznaje swe wnętrze, ucząc się pasjonującej komunikacje z podświadomość -to jest to, mieć w sobie jakby Boga, który wszystko wie i pomaga:) Ale jest dzieckiem w pewnym sensie, które się poprzez myśli wychowuje, kształtuje (tu mam na myśli własną duszę).
Tak czy inaczej, mam pewien pomysł w związku z Sekretem (jest super, jego opanowanie przez ludzi było by iddyliczne, ale w każdej grze potrzebne są PROBLEMY, wyzwania, zadania, w celu generowania treści przygody i zajęcia. Dlatego, z mego (perfekcyjnego) punktu widzenia (bo jak czymś się zajmę angażuję się przesadnie) używanie sekretu, byłoby zbyt łatwe.. A tu jest się dla przygody, a nie na wakacjach by się opalać wydając tylko polecenia (ten pod tym względem nudny wyższy świat jest nad nami, i tam po "śmierci" tego ciała, będzie czas na obijanie się, np. tworząc rzeczy myślą, zamiast robić coś rękoma. Więc wiesz, mam taki nie określony stosunek do sekretu, ale jedno wiem na pewno, bardzo lubię o nim mówić i pisać (co mógłbym robić bez końca -dlatego też postanowiłem związać to z przyszłością zawodową /na razie nie pracuję w sensie klasycznym, czyli nic nie robię i prawie nie wychodzę z domu, a przydał by mi się kontakt z ludźmi, dlatego też planuje organizować kluby dyskusyjne i edukacyjne w zakresie tematów w koło sekretu. Bo sam sekret jest jakby symbolem poruszania się po tej w gruncie rzeczy, nie widocznej duchowej rzeczywistości, której nie postrzegamy i nie rozumiemy /rządzącej się energetycznymi prawami/). Dlatego czujemy taki opór, niepowadzenia, bo niektóre rzeczy robimy dokładnie odwrotnie niż byśmy chcieli (nie znając zasad np. że im bardziej się czegoś potrzebuje tym trudniej to osiągnąć, lub że czując się źle, przyciąga się do siebie problemy, lub że narzekając na kogoś czyni się go takim dla siebie). Jednak to gra i nie ma czegoś takiego jak zło.. wszystko jest idealnie dopracowane (jak w szwajcarskim zegarku). To wszystko istnieje już jako doskonałe, bez doświadczenia smutku, nie ma doświadczenia radości, bez trudu, łatwości, jak bez ciepła zimna itp. Rozwój jednostki (duszy) przypomina trochę szkołę, gdzie są klasy i program edukacyjny. Każdy rozwija się dobierając tematy, zajęcia, wiedzę na swoim poziomie (tu sekret wydaje się być bardziej zaawansowany, jak równania różniczkowe, którymi nie powinno straszyć się dzieci z młodszych klas bo się zrażą, poza tym to gra /wiec pośpiech jest bez zasadny/ nie chodzi o cele, a o doświadczenie przejścia przez wszystkie etapy dla samego doświadczenia gry, czyli zabawy, zajęcia, przygody).
To tak jak z rebusem... ktoś rozwiązuje go, a tu podchodzi taki Jezus mówiąc ludziom jakie jest rozwiązanie (skoro jemu się już znudziło i jak w filmie "Czarne słońca" ewakuował się do wyższego świata mówiąc, że wraca do domu Ojca. Tym czasem gracz nie ma na celu rozwiązania zagadki, a jej rozwiązywanie. W rebusie nie chodzi o to by dostać rozwiązanie (bo to nie miało by sensu). W życiu te wszystkie cele i związane z nimi problemy, niepewności, przygody są pozytywne, użyteczne dosłownie jak w grze komputerowej czy filmie -wymyślone przez producenta, aby dostarczać użytkownikowi emocji i zadań, treści. Wyobraź sobie, że jako duchy mamy nieskończoność czasu (właściwie nie mamy go, bo właściwie coś takiego jak czas nie istnieje, stworzyliśmy w tej grze taką techniczną symulację czasu i zmiany na potrzeby tej zabawy). Więc ogólnie gdyby nie takie życie, gry i zabawy w różne materialna i pół materialne światy, nie było by co robić (w wieczności). Wiesz jak to jest każdy dąży do tego czego nie ma (niektórzy ludzie z miasta wprost marzą o wyjechaniu na wieś /mi się niedawno spełniło:/ a ci ze wsi nie rzadko, o zamieszkaniu w mieście). Każdy chce mieć to czego nie ma (taka jest natura). Więc jeśli tam mieliśmy wszystko, brak problemów, celów, przeszkód to TU na Ziemi wytworzyliśmy sobie istny RAJ gdzie mamy tych wymarzonych "zabawek" nawet nadmiar (bo umysł zdaje się być jednym wielkim generatorem problemów -gdzie się nie spojrzy to widzi możliwości czegoś poprawienia, zmienienia zauważając niedociągnięcia, a więc problemy do załatwienia). Przynajmniej, ja tak miałem, że wszystko bym tylko doskonalił (teraz to sobie wyregulowałem starając się wcale nie interesować pobocznymi sprawami, właściwie głownie tymi poza sobą /gdzie wewnętrzna duchowa relacja to mój główny cel na tym etapie gry/). Bardzo wiele się uczę z każdym dniem, tyle że trudno było by to opisowo opowiedzieć, robiąc coś ponad to... Kończąc temat światów wyższych, powołam się na analogię krążącej w przyrodzie wody (także krąży ona podgrzewana w garnku czy w czajniku -ciepła idzie do góry i znów opada na dół, wypierana przez lżejszą cieplejszą). Woda stale krąży, parując z powierzchni i spadając w postaci deszczu. Krążą elektrony, planety, krążą galaktyki (mamy wszędzie jakieś cykle, nocy i dnia, pór roku, roku itp). Podobnie jest w świecie duchowym, krążymy sobie po tych bajecznych, nie kończących się podobno wymiarach.. Ktoś zapyta.. Gdzie w takim razie jest prawdziwy świat. Odpowiedzi wydają się być dwie.. Nigdzie, bo wszystko jest wymyślone na podobną modłę (w rzeczywistości nic nie istnieje /mówią o Bogu wielka pustka na wschodzie/). Tym czasem jednak żyjemy, doświadczamy, czujemy że jesteśmy. Więc (biorąc pod uwagę, że wszystko się zmienia /śmierć i narodziny to tylko granice wymiarów/) można odpowiedzieć, że ten świat jest prawdziwy który jest AKTUALNY, czyli zawsze tu gdzie jesteśmy:) To proste stwierdzenie odczarowuje z dogmatów przeróżnych religii, które sytuacją właściwy "prawdziwy" świat tam gdzie nas nie ma, czyli w przyszłości (która niestety ma to do siebie /że w pewnym sensie/ nigdy nie następuje -jutro to jutro, jest zawsze jutro, a nie dziś). Szczęśliwe, płodne życie polega na odnalezieniu się tu gdzie się jest (umiejętności życia chwilą obecną /od czego zdają się nas odrywać wszelkie dekadenckie religie, filozofie niezadowolenia i jakby ucieczki od obecnego życia). Tu sekret z całą tą filozofią wydają się przychodzić na ratunek (np. Jezus powiedział -"poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli". Wg mnie od wszelkich zabobonów w stylu religii, niedorzecznej teorii Darwina i innych spekulacji.. Wiedza to WOLNOŚĆ więc warto dać sobie doń prawo, poprzez choćby wyrażenie intencji, którą już w odpowiedni sposób podejmie nasza podświadomość np. podrzucając jakąś książkę pod nos i zapalając u nas pragnienie jej przeczytania -zauważyłem, że tak przeważnie się to dzieje z życzeniami, że następują zbiegi okoliczności, ale trzeba coś zrobić także samemu, co jest już miłe i naturalne -o ile nie ma się innych planów na życie, czyli sprzecznych wewnętrznych programów, tak np. jak ja -obecnie np. niemal nic nie robiłem dłuższy czas nie mogąc się zdecydować.. co wybrać, teraz jednak po kolei, do wyższego celu poprzez małe zadania, które szybko odwalę.. dlaczego nie użyję sekretu -bo jestem przesadnie ambitny i często chcę sobie coś udowodnić, dostać pieniądze, a je zarobić mając z tego satysfakcję jak na wyścigu to różnica i jeden z moich konfliktowych programów. Bo jeden wyklucza drugi i nie mogły się razem zrealizować. Wyglądało to tak, że dostałem sporo, roztrwoniłem szybko, aby móc mieć w ogóle potrzebę pracy dla pieniędzy (tak zakodowałem sobie, że trzeba ich nie mieć -przejść przez całą skalę skrajności, jak mówi przysłowie od zera do milionera -i to wtedy jest dopiero coś ciekawego, wartego przeżycia, jak w filmie po prostu ekscytująca przygoda). Aha, tutaj znów życzenia mi się spełniły.. dostałem na tacy pewne sposoby (w które bym nie uwierzył kilka lat temu.. bo są tak proste, dobre i przyjemne, że aż nie wiarygodne). Mianowicie MLM (z wiedzą jako towarem:)

Wybacz, że przesadnie rozpisałem się (mam zwyczaj pisać długie maile, nawet po kilka godzin -niedawno odpisałem komuś przez aż 4 więc tak mi tu się też udzieliło:) Wracając do odpowiedzi na Twój post. Księża i religia to też jest dla mnie temat godzien wyprostowania (ostatnio wprawdzie staram się być tolerancyjny i miły, ale niemal nie umiem pomijać narzekań na te tradycje w kontekście Sekretu, czy wolności lub szczęścia w życiu). Mam takie powiedzenie -Bóg (czyniąc ludzi dobrych na swój obraz i podobieństwo) dał ludziom wolność, a religie ją odebrały wmawiając, iż człowiek z natury jest nie godny, zły i grzeszny. Czyli wymyślili sobie problem do rozwiązania (wmawiając komuś na siłę chorobę) czyniąc z siebie jak gdyby jedynego uprawnionego lekarza (monopol na prawdę i zbawienie). Cóż tak działa sekta, odcina od wiedzy (palenie dzieł naukowych, zastraszanie, łamanie kołem, indeks ksiąg zakazanych)... Jednak wiernym to nic nie mówi, bo jak na sektę przystało religia bardzo sprawnie wypiera umysł (pozbawiającą min krytycyzmu wobec niej samej). Bo jak się z boku spojrzy to jest (dla nas cywilizowanych, ludzi sporej w porównaniu do tamtych z przed 2 tyś. lat) to obok zapisu różnych historii, narodowych perypetii to zbiór ludowych podań i bajek (raczej legend, w których to no zwykło być nie jedno ziarnko prawdy, tak to znamy świat duchowy jakby z podręcznika dla przedszkolaków, który był wielokrotnie powtarzany przez osoby nie rozumiejące nauk Jezusa, też używany jako narzędzie polityczne, więc wypaczony jak w głuchym teflonie i wzbogacony celem manipulacji jak zbiór praw w folwarku zwierzęcym).

Wracając do odpowiedzi. Myślimy podobnie. Też mam poważanie dla Jezusa i uraz do kościoła, który raczej nie zagłębił się w ideę najważniejszej nauki o miłości, a zrobił zeń kukiełkę do pustego kultu (Jeszcze kilka, z 5-8 lat temu /będąc praktykującym katolikiem/ w to wszystko wierzyłem i tym żyłem, w nie zadowoleniu ze świata /który oddalił się od Boga/, próbując jeszcze angażować się i nawracać /znajomi nawet mówili, że powinienem zostać księdzem.. a gdy odszedłem od kościoła, trudno było im w to uwierzyć -dlaczego, na co odpowiadam -wiedza wyzwala od potrzeby wiary /wiedza to wolność bo zrozumienie i umiejętność poruszania się samodzielnie po duchowej nauce -już nie trzeba autorytetów i coś na wiarę, bo się zna tę jakby matematykę/). Kościół zabrał mi coś.. co z drugiej strony uczyniło by mnie być może zbyt zuchwałym.. mianowicie pewność siebie.. Dlatego też przesadnie dużo pisze.. (starając się jakby zyskać uznanie). Mam, żal i tyle (tak jak bym dał się nabrać stąd min mam doń uraz, choć najgorsze było doświadczenie urabiania /na wspólnotach, z powtarzaniem o byciu niegodnym/ tj. programowanie umysłu jak w sekcie).

Najlepsza rada Jezusa (w kontekście kościoła) to chyba była by (dla nas) "kochaj swoich nieprzyjaciół" (tzn. min. wybaczaj, akceptuj i nie osądzaj).
Natomiast dla tych, którzy pozostają pod wpływem (tych nie pozostających bez znaczenia cyklicznych sesji formatowania podświadomości celem utrzymania wyznawcy) "jeśli chcesz się pomodlić wejdź do swojej izdebki w ciszy" (a nie udając się na pokaz do świątyni, aby cię ludzie widzieli i cenili -bo Bóg jest wszędzie, a najwięcej w Tobie, komunikując się poprzez serce). Zakładam, że przeczyta to ktoś więcej (stąd przywołałem tę kwestie). Najlepszym panaceum dla mnie była książka "Rozmowy z Bogiem" Donald Neale Wolsch (choć zacząłem od "Przebudzenie" Anthony de Mello., która jak tytuł wskazuje jest ważnym i pośrednim krokiem poza "klapkowe", schematyczna rozumienie życia przez religie (de Mello był zdaje się mistykiem, natchnionym duchownym, który wskazał na to, że miłość własna jest istotniejsza od poczucia obowiązku wobec innych, tak jak to wmawia kościół pozbawiając ludzi wartości tym czasem jest wyraźnie napisane "kochaj bliźniego swego jak SIEBIE samego". Więc nie ma mowy o wyrzeczeniu się swego dobra, bo postawy wobec siebie kopiuje się na zewnątrz.


Przepraszam, złamałem swoją nową zasadę "nie osądzania". Powinienem sobie zrobić szlaban na dyskusje o kościele (jakiś czas, np. miesiąc nim podniosę sobie "energię" radości, i nie będzie mnie to w ogóle ani trochę obchodziło (bo nie będzie korelować z moją częstotliwością, tzw. wibracją, stanowiącą punkt przyciągania dla prawa p.)

Dla ciekawych co dzieje się po śmierci mógłbym polecić wg. mnie dość wiarygodną (200 doświadczeń z pacjentami i sprawdzalna metoda) książkę "Życie po między wcieleniami" albo "Wędrówka dusz" Michael Newton

Myślę, że odpowiednie książki wpadną Ci w ręce w odpowiednim czasie (w moim przypadku ułożyły się dosłownie jak schody, czytałem nawet od połowy, znajdując je w sieci "przypadkiem" bez znajomości autora i tytułu. Preferując audiobooki -jest tego zatrzęsienie, choć w tej tematyce głównie amatorskiej produkcji, ze skanera /lub wersji pdf/ i na syntezator mowy. Sam też tak robiłem sobie "audio książki" tak, że słuchałem ich jak radia, przez średnio 8h czasem jedną dziennie:)

zjonizowany

Kazdy temat, ktory tu poruszylismy to i dla mnie temat-rzeka, jak mawiaja. Nie przeszkadza mi, ze Twoja wypowiedz jest obszerna, wrecz przeciwnie. Mianowicie dlatego, ze po
1. Masz swoje zdanie poparte przemysleniem tematu, jak i wiedza
2. Lubie dyskusje o czyms dla mnie nowym,
3. Cenie poznawanie kogos/czegos / kto moze mi pomoc spojrzec swierzym okiem na dany temat.
Sekret interesowal mnie rowniez dlatego, ze chciałam wiedziec, czy sama zmienilam pewne negatywne rzeczy i cechy w sobie, czy za jego sprawa choc nieswiadomie. Za dlugo by sie tu w to wciagac, a i nie bardzo mam chec dac temat do osadzania mnie ludziom, ktorzy, wydawaloby sie, tylko w celu klotni, ponizenia kogos i umniejszeniu jego wartosci, udzielaja sie na forum.
Jednakze te zmiany dokonaly sie na tyle wyraznie, ze zauwazyli to ludzie, z ktorymi kontakt u3mywalam sporadyczny. Chcialam wiedziec, bo cieszylam sie, ze mam dosc silny charakter by wyprzec skazy wrodzone czy tez nabyte.moze po ludzku chcialam byc dumna z siebie. Teraz jednak sadze, ze byc moze to nie istotne jak, ale ze udalo mi sie.:-D
Obie rady ktore zacytowales wprowadzilam w zycie juz dlozszy czas temu, ale tak jak i Ty trafiam czasem na temat rzucony przez kogos, ktory wydobywa ta pasje z jaka czasem wytykam innym luki, ktore nie jednokrotnie sama doswiadczylam. Dosyc o sobie, bo traca to pycha i narcystycznymi zapedami a nie chce byc tak postrzegana.heh.
O ile dobrze pojelam, postrzegasz sekret, jako skrot. Plan trasy ABC. Lenistwo, brak checi przezycia przygody, lub nie wiara we wlasne sily itd zmusza nas do przejscia od A bezposrednio do C, bo przy B napotkalismy wieksze przeszkody. Czy tak? Wybacz, porownanie do gier nic mi nie mowi niestety. Na ten temat mam ograniczone doswiadczenie,wiec chce sie upewnic.
Nastepne... Zaslyszalam o teorii zycia po zyciu, jakoby odradzamy sie co iles tam lat, a pomiedzy tymi istnieniami dusza pozostaje w aktywnosci jestestwa, gdzies ponad swiatem. Czy mniejwiecej o tym traktuja podane przez Ciebie tytuly ksiazek o tym co sie dzieje po smierci?
Co do kosciola i Jezusa.. To temat kruchy jak lod, bo nie chce nikogo urazic, ale mam prawo uzywac umyslu i konfrontowac tego rezultaty ze zdaniem innych.
W Bibli, coz, Stary Testament pokazuje mi Boga jako nieugietego, rzadajacego absolutnego posluszenstwa od Ludu Wybranego, karajacego. Za to z pojawieniem sie Jezusa nastepuje zmiana. Jezus naucza o wybaczaniu, milosci i akceptacji i wielu innych pozytywnych przymiotow. Znowu z tego co wiem, naukowcy ukazali calkiem inne spostrzezenia jesli idzie np. O Ziemie Obiecana. Mord Narodu Wybranego na ludziach zajmujacych wskazany teren. To przyklad ktory troche mna chwieje. Z drugiej strony hipokryci zajmujacy stanowistka wladz koscielnych czesto jak podejrzewam ukrywali fakty lub zmieniali je, jak w przypadku falszywego dokumentu uprawniajacego kosciol do zajecia bodajze (nie jestem pewna pamieci)terenu Watykanu. Podsumowujac swoja wypowiedz w tym tem., obecny kosciol a WIARA to dwie rozne-moim zdaniem- rzeczy. Nauki Jezusa sa dla mnie budujace. Daja mozliwosc zmiany wlasnych zlych cech, przeistoczenia sie, pracy nad soba itp. Ale ksieza papraja to, ogloszajac monopol na milosierdzie Syna Bozego, ktory moglby byc prorokiem dostrzegajacym wiecej niz inni, madrzejszym, a jednak calkowicie ludzkim, co wcale nie musialoby umniejszac Jego wplywu na rozwoj ludzi ani jego nauk

zobajaciko

Jak pokazalam, nie mam wybitnej wiedzy i takowej udawac nie bede. Jednak chetnie dowiem sie, jak to bylo z Toba na poczatku, gdy znalazles Sekret. Ja bladze po omacku, choc czasem trafiam blisko. Ale mowisz, ze to ma byc obok, wyrazam zyczenie, i zyje dalej nie wracajac do tego?, prawde mowiac, nie mam czasu nawet pomarzyc, a ciekawi mnie Sekret. Ma , ze tak to ujme, kojacy wplyw na mnie. Pisalam juz, ze samo odczowanie wdziecznosci zapala we mnie chec do dzialania, radosc i energie. Pozytywne odczucia sa mile widziane. Z tego co piszesz, osiagasz poziomy tworzenia pracy niemalze badawczej?;-) ciekawie. Rozwijasz umysl, a ja chce rozwijac dusze, charakter. Pracowac w zakresie eliminowania tego co wypaczone jest na niekorzysc dla mnie samej

ocenił(a) film na 10
zobajaciko

Chętnie opowiem swoją historię (w kontekście sekretu) anie nie tu na forum (choć w pewnym sensie, już zrobiłem to w tutejszym "filmwebowym" blogu /rozpisując się przesadne w kom./ :)

Zaskoczę Cię, że wiedza jest właściwie nie potrzebna. To tylko chodzi o zgodę ("umysł" bez orientacji, czyli wiedzy, boi się zrobić krok w nieznane, zwyczajnie stosować to co w zasadzie jest naturalne i bardzo proste /jednak oduczyliśmy się tego, zapychając umysł śmieciami pt. jaki to świat nie jest trudny, oporny i zły). Czujemy się nie pewni i samotni (potrzebując czegoś z zewnątrz, za tym rozglądający się) tymczasem cała wiedza i potrzebna siła jest w już nas. Sztuką to ją wydobyć (np. wyciszyć się, zwracać z intencją, ufać, idąc na przód mimo, że nie widać drogi, która z każdym krokiem dopiero objawia się we mgle ślepoty umysłu -który to jest krótkowidzem i nie ma wglądu w rzeczywistość, a widzi tylko jakieś cienie, pozory, strzępki).

Nie przejmuj się, tak naprawdę każdy "błądzi po omacku" bo na tym polega ta gra (życie jest jak rebus, labirynt -gdyby to co chcemy było by nam wiadome, nie było by co robić, czego poznawać, gdzie się rozwijać -szukać i cieszyć się ze znalezienia, po to by nadal szukać, kolejnego tropu na wiecznej drodze doskonalenia -oto nasza misja). Więc nie różnimy się od siebie, każde z nas jest w drodze, tylko w innym miejscu (ale to się nie kończy, jak ktoś powiedział -powiedzieć "wiem wszystko" to zatrzymać się, blokując na naukę, która się nie kończy -w brew pozorom -bo nie wiedzy nie widać). Jednak prawdą jest, że wie się wszystko, tyle że nie świadomie. Znaczy ma się gdzieś w sobie połączenie do całej wiedzy. Wystarczy nastroić się, zadać pytanie i głos intuicji odpowie (czy we śnie rozwiązanie przyśni się). Tak powstały niektóre przełomowe odkrycia.

W tym wszystkim najważniejsza nie jest wiedza (wręcz poleganie na niej, wymaganie jej od siebie, może przeszkadzać -ja np. potrzebowałem kilku lat nauki na to aby w pełni zaakceptować Sekret, a inni nie potrzebują wiedzieć, znać bo mają WIARĘ i prostsze życie). Najpierw byłem bardzo nieufny (więc potrzebowałem wyjaśnić sobie każdą wątpliwość, dużo czytając i potem rozmyślając). Przez taki perfekcjonizm wdrożyłem się tak bardzo w teorie, że zabrakło mi uwagi na praktykę:) Ale chociaż mogę o tym pisać i bez końca mówić. Jednak coś czuję, że gdy zamilknę to dopiero więcej przesunę się naprzód (nie potrzebując już żadnej "protezy" w postaci, technik i przekonywujących teorii). Po prostu nie przechodzę do celu do puki zajmują swoją świadomość skupianiem na "schodach na taras by cieszyć się widokiem" (jak dojść do celu, np. wprawy w używaniu tego, wyrobić nawyk). Zacytowałem tu newralgiczny dla mnie fragment książki "Przebudzenie" Anthony de Mello, który używając metafory schodów i tarasu radził by NIE CZYTAĆ tej książki ponownie! (czyli nie wracać do drogi, bo wtedy celu się nie osiąga -bo my poruszamy się świadomością /w istocie jesteśmy nią/ więc na czym się skupiamy tym, tam jesteśmy, a narzędzie, czy droga do osiągania celu -używanie, bycie tu wyklucza cel jednocześnie). W rzeczywistości nie ma drogi i wszystko (podobno) może stać się od razu, bezwarunkowo (tylko sam tego nie doświadczyłem, ale rozumiem to).

Pytasz czy po wyrażeniu życzenia nie wracać do tego. Możesz wracać, ale wtedy przedłużysz proces (bo zadziała to dokładnie tak jak w ww. przykładzie). Czyli jak wracasz do punktu wyjścia jesteś w punkcie wyjścia (lub na danym etapie drogi). Wiesz można być długo na etapie składania zamówienia (i nie przejść dalej, bo się tak nastawić, że "muszę" zamawiać lepiej, dokładniej, pewniej, wyraźniej i TO, a nie CEL będzie wtedy naszym udziałem). Poza tym przesadne powtarzanie jest wyrazem nie wiary (w poleganie na wyższej sile). Czy była byś np. zadowolona, jeśli ktoś zwrócił by się do Ciebie z jakąś prośbą i po chwili znów powiedział to samo i znów (tak jak by narzucając się głupio, traktując Cię jak głuchą, leniwą lub mającą złą wolę czy coś).

Mam dla Ciebie coś super. Gdy obejrzysz z uwagą (czytając, płazując [spacją] i wracając [kursorem] kiedy trzeba) wszystkie filmiki na YouTube z frazą "Abraham Hicks" w tytule, będziesz już wiedzieć wszystko co potrzeba, o Sekrecie, by wiedzieć jak to działa i jak się to stosuje. Odpisz proszę, co o tym myśli i od jakiego tematu zaczęłaś (proponuję oglądać po kilka dziennie, mają od minuty do kilkunastu). Dodając litery " PL" uzyskasz wiele, które mają polskie napisy. Gdy znasz angielski z czasem, proponuję słuchać (z list odtwarzania) jak radio. Można sobie to przegrać na mp3 i słuchać w podróży (lub słuchać audiobooki o Sekrecie, jest ich masa w sieci do pobrania..)

Nie wierzę, aby nie było czasu wcale (no na marzenia, wystarczy przecież jedna intencja typu -westchnie.. Wizja spełniania połączona z entuzjazmem, radością serca). Co do czasu, jego odczucie jest bardzo względne. Dziś wydawało mi się, że z czymś (bieganiem po lesie) nie zdążę (przed zmrokiem) i wtedy gdy miałem zrezygnować powiedziałem sobie głośno "ZAWSZE MAM DOŚĆ CZASU" (w domyśle na to czego chce, co jest dla mnie ważne). I to pomogło, niemal od razu udałem się w drogę.. Większość rzeczy wydaje się potrzebne, a nie jest. Wszystko można zrobić prościej, szybciej (albo jak w podróży i prostych czynnościach, wyłączyć się i rozmyślać lub uczyć się słuchając lub czytając coś -wtedy doba wydłuży się). Przed zaśnięciem można wyrazić intencje (to działa podobno najlepiej, tak jak afirmacje też rano po przebudzeniu).

Na końcu bardzo istotna wskazówka -nie jest właściwe zajmować się "eliminowaniem" (zmianą) tego co nie chciane. Bo zasadą w prawie przyciągania jest to, że "Na czym się skupiasz to rozwijasz" (czyli to o czym myślisz utrzymujesz i zwiększasz). Dlatego myślnie o tym czego się nie chce jest dosłowną odwrotnością idei pozytywnego myślenia.
Jak powiedziano w filmie sekret (fragment o organizacjach antywojennych i siostrze Teresie z Kalkuty): Jeśli chcesz coś zmienić nie walcz z tym, a WSPIERAJ tego przeciwieństwo (np. zamiast wojen pokój).








ocenił(a) film na 10
zobajaciko

Tak wyewoluowało moje pojmowanie sekretu (wcześniej zależało mi by go stosować i wtedy go nie stosowałem, wg. zasady, że jak się czegoś potrzebuje to się tego naturalnie nie dostaje -bo potrzebowanie, postawa potrzeby jest odwrotnością do postawy spełnienia, otrzymania). Te duchowe prawa działają tak jak czas by nie istniał (to rozwija się czym emanujesz, jak myślisz TERAZ). To działa tak jak by była tylko ta chwila obecna (przyszłość i przeszłość za to widzi tylko umysł i jest przyzwyczajony do działania, myślenia w kategoriach czasu, a to właśnie np. teraz mi najbardziej przeszkadza:)

Istotą jest dojść do takiego stanu aby chcieć czegoś, ale nie potrzebować tego (nie być od tego zależnym).
Wtedy nie ma oporu (jak to powiedział Abraham /z filmików/ "potrzebowanie przyciąga potrzebowanie" czyli zwiększa stan braku. O tym też wspomniał Neale w sławnej książce "Rozmowy z Bogiem" /w której min. sprawnie rozprawił się z mitami kościołów/).

Tak to o tym książki (wędrówka dusz). Ciekawostką jest to, że nasi przodkowie Słowianie zamieszkujący ziemie Polskie, wierzyli w reinkarnacje (która była dawniej bardzo rozpowszechniona, to religia katolicka kategorycznie to odrzuciła dopiero gdzieś w połowie swego istnienia /czyli z tysiąc lat temu/). Więc przez te ileś pokoleń wystarczyło aby wyrugować z naszej świadomości to co dawniej było oczywiste i powszechne.. Jest o tym sporo filmów, audycje radiowe nawet polskie przypadki dzieci, które do 5-ciu lat pamiętają poprzednie wcielenia i ze szczegółami oprowadzają po miejscach gdzie żyli jako inne osoby. Jednak wszystko jest względne i ma dwie strony (znaczy na nic nie można jednoznacznie odpowiedzieć, bo wszystkiemu da się zaprzeczyć). Innymi słowy, w rzeczywistości (wg mnie i nie tylko) nie ma czegoś takiego jak prawda. Wszystko jest względne, a my przyjmujemy sobie pewne punkty widzenia (wg. intencji, potrzeby) i życie, świat jest to w stanie potwierdzić. Na tym też chyba polega wolność -że każdy może uzyskać to czego chce (obrać jakąś koncepcję, uwierzyć w nią i udowodnić dla siebie). A jeśli zechce może zmienić zdanie i potem zaprzeczyć (też znajdując potwierdzenie). Świat jest nieograniczony, jakby nie określony, a umysł patrzy na jakiś wycinek, zajmując jaką pozycję wg. intencji. Stąd nie prawda, a intencja (czyli chęć, pragnienie czegoś) jest istotne. Zresztą Sekret wspomina o tym, iż nie ma żadnych ograniczeń (choć na początku trudno w to uwierzyć, bo nie sposób wyobrazić sobie -jeśli wychowani jesteśmy w rzeczywistości pełnej ograniczeń /jednak to jest pozorne, lokalne i indywidualne/). Dopiero gdy obierze się jakiś kierunek to się rozwija (np. ktoś powie -nigdy nie będę tak szybko biegał, lub tak ładnie śpiewał.. a wg. NLP wszystko, nawet talenty można sobie skopiować).

Wracając do technik sekretu (wg. Roberta Krakowiaka /polecam wykłady na YouTube, o działaniu świadomości w kontekście kreowania swego losu, czyli prawa-przyciągania) ważne są 3 warunki (znam z jego książki "Dzieci Regresji"):
1> poczucie bezpieczeństwa (pokój serca, beztroska, niezależność, brak lęku)
2> poczucie zasługiwania (że mam pełne prawo do tego o co proszę)
3> dobre samopoczucie (zadowolenie, radość, szczęście, luz)

Co do kościoła. Byłem jeszcze z 8-5 lat temu bardzo religijny (były okresy gdzie chodziłem do kościoła co dzień:)
Ta religijna edukacja (poglądy, model postrzegania świata) były dla mnie największą przeszkodą do akceptacji nowej wiedzy (na drodze zrozumienia Sekretu, musiałem poznać i zrozumieć różne tajemnice świata). Tak też aby używać sekretu wypada się przeprogramować, na poczucie godności, zasługiwania, bycia w pełni wolnym, niezależnym podmiotem, a nie ofiarą świata, czy jakimś pariasem różnych bożków, w które ludzie wierzyli na przestrzeni dziejów). Nasza rodzima religia, choć nowoczesna jest tego kontynuacją, na co wskazuje (jak zauważyłaś) Stary Testament z obrazem mściwego Boga, który (cytuje) "topi wrogów w morzu krwi" (to nakazuje przez siebie wybranym, są tam sceny nadające się na horror -np. brodzenie w budynku po kolana we krwi ofiar). Myślę, że ludzie wierzą księdzem, bo są zbyt leniwi aby myśleć samodzielnie (bo o ile czytają te fragmenty to widać nie zastanawiają się, że to się nie zgadza z przesłaniem Jezusa). Ale w sumie Biblia to historia narodu wybranego więc nie ma się czemu dziwić (bo ów naród odrzucił reformę Jezusa i nadal bazuje na starych księgach, sprawując wobec obecnych sąsiadów politykę wyniszczania).

zjonizowany

Hej hej;-)

Faktycznie ludzie maja tendencje do zasmiecania sobie umyslu, chocby czytajac gazete, ogladajac wiadomosci itp. Niepotrafimy czasem zdystansowac sie do wydarzen, wkładamy energie i skupiamy mysli wokol tego co "zle". Dlatego wlasnie pisalam, ze samo uczucie wdziecznosci wyzwala we mnie radosc, bo dostrzegam dobre, radosne rzeczy jakie mnie spotykaja (nie jednokrotnie male, drobne), i zaczynam ich wtedy wiecej dostrzegac wokol.kiedys znajomy z pracy powiedzial, ze przy mnie od razu jasniej pa3 na swiat, bo zawsze chodze usmiechnieta i zyczliwa kazdemu. Teraz znow sama zasmiecilam sobie umysl:-/
Co do rozwiazan we snie-slyszalam o takowych "objawieniach".
Tak jak myslalam, jestes badaczem, tylko tym perfekcjonista, ktory analizujac punkt po punkcie az do konca teori dopiero wprowadza w zycie praktyke. Pochlonelo Cie analizowanie, i praca nad ksiazka;-). O ile pamietam pisales, ze teraz masz maly kontakt bezposredni z ludzmi, nie bywasz wsrod. Pamietaj ze nawet geniusze na tym wlasnie popelniali bledy. Przewietrzajac umysl samym przebywaniem wsrod innych, skupieniem sie na calkiem przyziemnych przyjemnosciach, zyskasz calkiem swierza perspektywe i dostrzezesz byc moze cos calkiem nowego? Nie twierdze, ze jestes bliski obledu, ale wizja Ciebie w takim odcieciu sie, kloci sie z odczuciem pasji jaka cechowala Twoja wczesniejsza wypowiedz o potrzebie przezywania. Mam nadzieje, ze nie wezmiesz mi za zle tego co napisalam. Nie chce na przyszlosc sie hamowac ze szczeroscia, a nie bylo tu moim zamiarem obrazenie czy urazenie Ciebie. Nie bawie sie tez w ciocie-dobra rada. Troska znajomej ze stronli fw. Ot i wszystko.
Masz racje, logicznie myslac nasowa sie samo przez sie, ze powtarzajac, wracajac do wyrazania zyczenia cofamy sie, czy tez stoimy w miejscu..oh, jak moglam tego niedostrzec...
W Weekend zamierzam przysiasc przy YT i napewno Abraham Hicks bedzie jednym z tematow.
U mnie faktycznie wyrazanie intencji rano i wieczorem, a raczej w porze o ktorej wstaje, mialo wieksze dzialanie. A brak czasu, coz, tu musialabym wyciagac prywatne sprawy, a forum nie jest do tego najlepszym miejscem. Jednak masz troche racji. W sumie marzenia zbyt duzo czasu nie zabiora.
Tak, masz racje (znowu, eh) co prawda w zeszlym roku myslalam np. Chce byc spokojniejsza, a teraz : nie chce byc taka nerwowa. To wlasnie mialam na mysli mowiac o swierzym spojrzeniu.:-)
Oh, wiem jaki temat kryl sie pod tytulami. Znow nie sprecyzowalam co mam na mysli..eh chodzilo mi o to, czy w ksiazkach podanych przez Ciebie jest (cos z czym juz kiedys sie spotkalam) wymieniane doswiadczenie takie jak to ludzie po smierci klinicznej mowia co przezyli "po tamtej stronie".(niestety) poznalam przyklady gdzie pojawialy sie twierdzenia jakoby spotkali Hitlera, Bog przekazal im date konca swiata, itd. Bez urazy, ale w to nie wierze. Sadze, ze ludzie ktorzy faktycznie przezyli smierc kliniczna niekoniecznie TAM witani sa przez np.Elwisa. Polecam zerknac na Program AWARE.W Swiecie wiedzy w ktoryms numerze, chxba wrzesniowym jest fajny artykol o tym "co sie dzieje ze SWIADOMOSCIA po smierci. A projekt AWERE ma umozliwic potwierdzenie jakoby dusza opuscila cialo.O przypadkach dzieci ktore znaja miejsca w ktorych nigdy nie byly slyszalam, i jest to bliskie moim przekonaniom. Czytalam( w ksiazce, ktorej autorka dotyka wielu tematow po trosze choc nie jest to ksiazka naukowa itp), ze mozna faktycznie dzieki posrednikowi, cofnac sie do poprzednich inkarnacji. Podobno wczesniejsze przezycia rzutuja na obecne zycie. I mimo wszystko nie jest to ta sama pelna-ze tak to ujme, dusza, a jej czesc. Cos w tym stylu.
Te 3 warunki R. Krakowskiego u mnie dzialaly, ale prawde mowiac nie bylo mi latwo byc beztroska.A to wydaje sie moim zdaniem bardzo istotne.
Choc bylam blisko tego co napisales nie umialabym ujac tego w sposob tak dosadny i przystepny. Dziekuje.

ocenił(a) film na 10
zobajaciko

Cóż ta beztroska jest dla nas pewną chyba niedoścignioną wzorcową.. no wiesz naturą, do której zmierzamy (zmniejszając sobie skalę zmartwień, zależności, lęków o nieznane). Myślę, że to jak szczęście jakiś cel, typu kierunek dążeń.

Nie znalazłem, żadnego pytania więc nie odpisałem od razu (może to też nie najlepsze miejsce, pod tym tematem dodając coś niejako promuje się go -"pseudonaukowe brednie" :P). Wolałem odezwać się gdzie indziej, jednak odkładanie na potem to niestety nadal nawyk). Tak to jednak też staram się wyciszać i.. jak ktoś mi poradził, odpowiadać tylko na pytania, bardziej konkretnie.

Tym bardziej, że być może już jutro (a nawet dziś, gdy to się odpowiednio przygotuję do warsztatów metody dwupunktowej) zmieni się moje życie. Tak postanowiłem, że nie będę tym samym człowiekiem rozkoszującym się teoretyzowaniem. Że zajmę się sobą, życiem w praktyce, nie poświęcając czasu w necie (a najwyżej wrzucając to co już mam nagrane, na YouTube -takie sobie opowiadania, złote myśli).

Tęsknię za czymś co mam w zasięgu, lecz trzeba mi zapomnieć o starym schemacie myślenia, by utorować miejsce dla tego co nowe (dla spełniającego się marzenia, w które nie dość wcześniej uwierzyłem więc je odsunąłem -nie jedna rzecz z tablic wizji wyminęła mnie łukiem, bo na końcu zabrakło mi zdecydowania, odwagi czyli wiary).

Mam intuicje, że tym czego mi teraz trzeba to skupienie (ogólnie na tym co mam przed sobą jako cele, aby to przetransformowanie się nie rozciągało się w czasie, by już teraz dynamicznie kroczyć po właściwiej drodze, zapominając o tym co stare. O "schodach" do celu bycia sobą, czyli świadomego kreowania swego życia. Takich pomocniczych narzędziach, czy protezach, lekach jak filozofie, różne filmy motywacyjne, nauka i wiedza. Czuję, że to wszystko można uznać już za swoje i przestać się tym zajmować (bo zajmowanie się jest jakby "naczyniem połączonym "z tym, że to wymaga zajmowania się, czyli z potrzebą będącą wyrazem nie gotowości, jakiegoś braku.

Sorry, ale ludzie na obecnym etapie, jako towarzystwo rozpraszają mnie.. Tworze nowego siebie w sobie. Ludzie to jakby lustra, przeglądając się w nich widzę to co stare i to przerabiam, kopiuje (wałkując stare problemy) a po co skoro można łatwiej, iść swobodniej. Wprost do tego czego się chce (wszystko jest kwestią wyboru, wiary -sięgnięcia po daną koncepcję). Dlatego postanawiam uprościć sobie życie, rezygnując z tego co zbędne, aby utorować to co pożądane, czyli właściwie swoje odczuwanie świata, stany bycia. Bo to w tym względzie pracuje nad sobą, to jest dla mnie esencją życia (nie symbole materialne, nie ludzie, ale wewnętrzne czucie i własne, ze sobą relacje które są owych źródłem, wpływając na wszystko).

To jest to, że gdy rozwinę siebie (swoje wewnętrzne skrzydła, wszystko naturalnie przyjdzie do mnie, korelując z tym stanem bycia). A więc nawet niczego nie potrzebuję niż tylko BYĆ (jak wyraził się też Neale D. Wolsch w fenomenalnej trylogii "Rozmowy z Bogiem" porównywalnej znaczeniem do Biblii). Na co też wskazuje Bashar (popularny na YouTube, uczący już ponad 25 lat ludzkość czym jest świat i jak żyć szczęśliwie, swobodnie wpisując się w niewidoczne i tajemnicze dla nas prawa) ŚWIAT TO LUSTRO, więc to przynosi czym się jest, czym się emanuje. Więc wszystko jest kwestią mej wewnętrznej dyspozycji (ludzie z zewnątrz to jakby jej odbicie, echo w lesie). To na zewnątrz tak naprawdę nie istnieje.. Cóż wiem, wiem .. co za głupstwa.. przecież żyjemy tu wszyscy w materii.. TAK (ale to tylko punkt widzenia, pewna koncepcja -w którą już coraz mniej wierze).

ocenił(a) film na 10
luka_grobl

Może zechciał byś przybliżyć konkretniej co masz na myśli pisząc "dorobek badań neurobiologicznych, psychologii behawioralnej, został obalony.." (o jakie założenia tu chodzi -na czym miałby by polegać sugerowane sprzeczności)?

Czy sądzisz, iż teza przedstawiona w filmie sekret jest oryginalna i nowa (tzn. tworem współczesnej myśli, literatury dla marketingu)?

Wg. mnie Sekret nie jest niczym nowym (tyle, że dotychczas stanowił niszową, ukrytą wiedzę znaną zainteresowanym).
Najstarsze książki, w pełni poświęconymi temu tematu, które czytałem mają ponad 100 lat (1910 rok -"sztuka wzbogacania się" i "sztuka bycia zdrowym"). Najbardziej znaną obok "potęga podświadomości" (1962 r.) i cenioną, traktowaną jako podręcznik (w środowiskach biznesowych) jest "Myśl i Bogać Się" N. Hill'a – nadal wydawana w kilku wersjach, sprzedana w ponad 30 mln egzemplarzy (wydana w roku 1937).
Najnowsza perełka w tym temacie -pióra byłego fizyka kwantowego -dość obszerna (bo osiem tomów, gdzie precyzyjnie opisuje naturę i zależności "energetyczne" zjawiska sterowania myślą) nosi tytuł "Transerfing rzeczywistości". Dodam, że z nauk Jezusa (z oficjalnej Biblii) jasno wynika, iż mówiąc o wierze, jej sile, braku ograniczeń, spełnianiu życzeń itp. miał na myśli to o czym mowa w sekrecie Rondy B. (np. "to twoja WIARA cię uzdrowiła", "gdy będziecie prosić z WIARĄ..", "gdybyście mieli WIARĘ jak ziarnko gorczycy.."). To nie chodzi o wiarę w postać nauczyciela duchowego (jakich przed i po Jezusie działało więcej) a o WIARĘ w materię swej prośby!

Współcześnie jest znanych wiele przypadków cudnych uzdrowień (a samej literatury na temat siły myśli, podświadomości jest już istny OGROM). Cóż rozwijamy się wychodząc z zaścianka, ściśle materialistycznego, ograniczonego myślenia (Einstein, który wsławił się w ZAPRZECZENIU dotychczasowym koncepcją fizyki, powiedział, iż "wyobraźnia ważniejsza od wiedzy"). Wiedza bowiem zaślepia, a wyobraźnia otwiera na poznanie (pójście w stronę, zaufanie) tego co NOWE i dotychczas NIE znane (i z tego tylko powodu odrzucane!).

Ronda kierując swój film i książkę do masowego odbiorcy (czyli zielonego laika) wykonała dość odważny krok w stronę popularyzacji tego tematu (narażając się na zajadłą krytykę, przeróżnych mądrali nie mających pojęcia, iż tym tematem z powodzeniem zajmuje również nauka).

Np. sprawdź 3 hasła (które przyszły mi na myśl jako znane przykłady):
"synchroniczność junga" (ten wybitny psychiatra opisał to niewiarygodne zjawisko).
"odkrycia Masaru Emoto" (woda reaguje na ludzkie myśli utrwalając je dość wyraźnie)
"fizyka kwantowa eksperyment z dwoma szczelinami" (materia reaguje na obserwatora)
Jest ich zapewne wiele więcej, ale sam znając to (bardzo dobrze) nie poszukuje materiałów, potwierdzających wiarygodność (bo nie jest mi potrzebne upewnianie do czegoś co (z ilością nabywanej wiedzy i samoobserwacji, praktyki w rzeczywistości) staje się OCZYWISTE.

Zwróć uwagę, że cywilizacja (rozumienie rzeczywistości, nauka) się stale rozwija i jest wiele tajemnic (a rzeczy pewne bywa, że okazują się nie pewne i błędne* jak np. prawa dynamiki Newtona, na których jest oparta fizyka ciał stałych). Kiedyś ludzie byli święcie przekonani, że Ziemia jest płaska, potem, że w centrum, nieruchoma. Ostatecznie to co wydaje się pewne obalają nasze odkrycia (tak to już jest, że WIEDZA nie jest stała, a przypomina ZBIÓR TEORII, przypuszczenia ślepca, badającego po omacku NIE ROZUMIANE w pełni zjawiska. Nadal współcześnie podchodzimy do ludzkiego mózgu, jak byśmy (nie mając pojęcia zasadzie działania transmisji radiowej) rozbierali na części telewizor spodziewając się znaleźć w nim źródło obrazu... (a to nie możliwe, skoro to tylko ODBIORNIK częstotliwości, o czym mówią niezależni, odważniejsi naukowcy). Wież mi, mimo ogromnego rozwoju cywilizacji, w pewnych zakresach wiedzy jesteśmy jakby głęboko za średniowieczem (gdzie raczkujemy np. w zrozumieniu natury ludzkiej psychiki, w zakresie podświadomości, a co dopiero marzyć o dotarciu NAD-świadomości). Tymczasem wiedza tajemna (i różne sekretne nauki, zastrzeżone dla kasty wtajemniczonych, najczęściej elity kapłańskiej**) pochodzące z przed TYSIĘCY lat, ujawniają nam precyzyjny obraz budowy, mapy ludzkiej świadomości, wraz z zachodzącymi wewnątrz relacjami (i istną instrukcją obsługi, co też stara się w sposób maksymalnie uproszczony przekazać autorka filmu Sekret).

Podsumowując.

Dzieło to nie łatwo zrozumieć bez przygotowania (choćby pobieżnego zapoznania się z tematem podświadomości, fizyki kwantowej, holograficznej rzeczywistości "fraktalnej"). Zwyczajnie nie sposób rozmawiać o czymś czego się nie zna (bo naturalnie wyda się nie dorzeczne, jak dla naszych przodków fale radiowe, lub siła nośna umożliwiająca lot samolotem). Cóż NIE wiedza ma to do siebie, że jej się NIE czuje, nie zna (dlatego im więcej ktoś wie, tym bardziej zarozumiałość przeszkadza w otwarciu się na nowe koncepcje, tym bardziej gdy wypierają stare -jak z Galileuszem, który mimo, że poparty przez dowody naukowe, został zrehabilitowany przez kościół po kilkuset latach!) Być może tyle zbyt pewnie swego "uczeni w piśmie" poprzebudzają aby wydostać się z pod władzy starych schematów myślenia, nie dopuszczając do siebie nowych idei (choćby były udowodnione na wiele sposobów, co wg. mnie mamy odczynienia z teorią rzeczywistości wchodzącej w interakcje z człowiekiem poprzez uczucia i myśli). Jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło (gdy ludzie są nie ufni, tym lepiej dla mnie, bo mogę lepiej się czuć tworząc elitę i tym bardziej wysoko bardziej cenić swą wiedzę). Na zachodzie, kursy w tym zakresie potrafią kosztować nawet i około 100 tyś zł (w zacofanej post komunistycznej, do tego katolickiej, obarczonej ciemnogrodem i zabobonem, Polsce jest to nadal egzotyka).
________________________________________________________________________________ ______________________________________
*-patrz zaprzeczający znanym i obowiązującym prawą fizyki wynalazek Łagiewki (który po 10-ciu latach walki z ignorancją środowiska naukowego, został w końcu przebadany i doceniony min. zagranicznymi odznaczeniami)

**-tu mam na myśli min. Hunę, odkrytą w 1936 roku, odkrytą przez Maxa Freedoma Longa (bo nie wspomnę o innych, bardziej kontrowersyjnych). Trzeba tu wspomnieć o istocie przechowywania tej wiedzy w tajemnicy (wg. mnie istnieją tego 3 głownie powody):
1. Ludzie nie mieli, nadal niektórzy nie mają (jakby "pojemności w umyśle") gotowości na jej przyjęcie /jest ZBYT zaawansowana/.
2. To się nie opłaca (bo łatwiej rządzić stadem ciemnych, głupich i zagubionych, zalęknionych owiec (nie mających pojęcia o świecie).
3. Taka jest natura tej swego rodzaju gry na ziemi (wszystko w swoim czasie, poprzez rozwój, doświadczenie, przychodzi czas na wiedzę -mądrość wszak sama przychodzi z wiekiem, a z nią wyzwolenie od dawnych schematów, często urojeń, przyjmowanych za fakty /umysł ma tą zdolność do zafiksowania się na coś by postrzegać to jako prawdę -patrz religie i najróżniejsze ideologie, a też materializm jako bardzo zawężona koncepcja świata/).


zjonizowany

dorobek neurobiologii- polecam wykłady prof. Vetulaniego oraz- dokument Tajemnice Wszechświata z Freemanem- jest tam kilka odcinków poświęconych działaniu mózgu. Niektóre z prowadzonych obecnie badań, jest bardzo ciekawych.
To co piszesz jest niezwykle ciekawe, ale opiera się na... Sam nie wiem jak to opisać, bo jestem laikiem z nauk psychologicznych i neurobiologicznych, ale Dorobek Junga jest raczej historyczny. Cokolwiek odkryto w latach 30 pochodzi z czasów gdy wierzono w zbawienną moc lobotomii i jednocześnie było wielu przeciwników tej (jak się okazało) okaleczającej metody leczenia zaburzeń.
Nie jestem psychologiem, ani neurobiologiem ale statystykiem i zwyczajnie nie wierzę w jakiekolwiek teorie oparte na tajemniczej mocy, tajemnicy, itp. o ile nie ma uwodnionych naukowymi metodami ich występowania.
Większość z tego co usłyszałem w tym filmie można podciągnąć po efekt placebo
http://pdf.helion.pl/leknau/leknau-5.pdf
polecam całą lekturę tej książki, oraz np. Piękno neurobiologii Vetulaniego.

luka_grobl

Ps- w ogóle polecam Ben'a Goldacre'ra. Jeden z bardziej znanych autorów i zwolenników medycyny opartej na faktach. Ładnie rozprawia się z wzmiankowanym przez Ciebie problemem niedziałających leków- ale nie ma tutaj żadnego czary mary, tylko niewiedza lekarzy, w połączeniu z kiepskimi regulacjami i cynicznymi firmami medycznymi.

ocenił(a) film na 10
luka_grobl

Dziękuję za polecone filmy i książki (też polecę coś na końcu). Tak, też ca cała teoria sekretu, siły podświadomości, prawa przyciągania, modlitw do boga, jak siła wróżb i innych sugestii opiera się na właściwie na efekcie placebo (jak go dobrze rozumiem, tzn. dzieje się komuś wg. wiary, czyli wyniku którego spodziewał się, najbardziej oczekiwał). Dlatego też można by to uprościć do siły wiary (co przekazywał nam Jezus i jeśli uznać historie cudownych uzdrowień itp, to umiał się nią do perfekcji posługiwać -ale był religijny ponad wszystko i to go zabiło;) Widzisz ja jednak ten film chyba cenie za wyrażenie w sposób prosty filozoficznej idei życia jako miejsca do cieszenia się nim, ku radości (a nie tak jak to wdrukowała mi religia, dla cierpienia, kary za grzech pierworodny, czyli odbywania pokuty). Po prostu jestem ofiarą (pewnej masowej i przez to bagatelizowanej jako taka) sekty o nazwie kościół Rzymsko-katolicki.
Dlatego ten film uczynił przełom w moim, życiu gdyż książki występujących w nich autorów uwolniły mnie od tej umartwiającej ludzi religii (w której jak większość byłem wychowany, ale którą traktowałem przesadnie poważnie). Dlatego dla mnie to jakby skarb, symbol (pomocna dłoń, stąd ustanowiłem się jakby na tym forum strażnikiem, obrońcą dobrego imienia tego /być może przecenianego przeze mnie/ dzieła, które jednak w pewnym sensie uratowało mi życie. Lecz nie z uwagi na stosowanie prawa przyciągania, ale jako pretekst, zajawka do zgłębiania alternatywnej duchowej wiedzy, także /w końcu o funkcjonowaniu ludzkiego umysłu, czemu bardziej zacząłem się przyglądać u siebie. Jak rządząc nami wcześniej nabyte informacje, z myśli tworząc przeświadczenia, jako szersze programy. Więc zyskałem wolność, jakby prawo do szczęścia i nowe hobby (naukę tego i samopoznanie).

Nauka, którą usytuowaliśmy współcześnie jako nadrzędny autorytet (podobnie jak w średniowieczu religie) być może nas w pewnym sensie ogranicza (o ile będziemy przyjmować za prawdziwe tylko to co jest przezeń potwierdzone). W końcu ona jak wszystko też się rozwija... a nim wejdzie głęboko w te tematy.. to mogą minąć ze 3 pokolenia. Po co czekać, skoro już teraz można samemu stać się badaczami (dla siebie danych teorii:) Takie mam na ten temat mniemanie, że jest to bezpieczne i ciekawe (a jeśli się powiedzie to jeszcze użyteczne). Sam (inspirując do tego typu obserwacji świata) posiłkuję się ostatnio wiedzą od istot (z innego świata) takich jak.. Bashar i Abraham. Dla czego aż z innego świata, bo sędziwy (decydujący się późno na rodzinę) ojciec dał mi radę, aby uczyć się od starszych /przebywać, zadawać/. Od osób mających za sobą już duże doświadczenie.. Więc w szkole zamiast z rówieśnikami wolałem gadać z nauczycielami na przerwie (i to za nimi tęskniłem, a nie za uczniami, opuszczając mury tej instytucji). Dalej miałem właśnie w wieku ojca (po 70 lat) starszych znajomych, w tym znów nauczycieli (bo ciągnęło mnie do elity, kultury i wiedzy -dlatego też trochę pomagałem jednemu w radiu). Jednak od nich nie nauczyłem się radości życia (żywiołowości, którą naturalnie mają dzieci). Za to, w końcu odkrywając różne książki (nie pracując i mając ogrom czasu na czytanie) przewiniłem przez 2 lata, to co mnie interesowało z dziedziny odczarowania się od monopolu religii (na interpretacje świata). Nauka nie odpowiada mi na pytania, kim jestem, skąd jestem i po co, oraz dokąd w ogóle zmierzam (tak więc sięgałem dalej i dalej, aż w końcu trafiłem na starszych braci ludzi, czyli przedstawicieli bardziej zaawansowanych min. kosmicznych cywilizacji, którzy jak to starsi i bardziej doświadczeni dysponowali niesamowitą wiedzą, która wydawała się mi, być dopiero rozeznawana przez ludzkość w drodze ewolucji, w jakiejś przyszłości oddalonej o minimum 50-200 lat).
Dlatego też z tej żądzy poznania (wyzwolenia się z niepewności, wobec resztek złudzeń religijnych nauk /które nie sprzyjają miłości, bogactwu szczęściu/). Tak więc niedawno zainteresowałem się tzw. przekazami [czanelingiem]. Wiedza układa się jak klocki, dlatego, z czasem (w procesie selekcji, oceniania wiarygodności nowego źródła informacji) można oprzeć się na sobie, wyczuciu, zrozumieniu. Dlatego będąc oszołomiony trafnością wypowiedzi i zaangażowaniem, postawą pomocniczości, szybko zaakceptowałem Abrahama (od Ester Hicks) i Bashara (od Daryl Anka). Jako ciekawostka chciałbym polecić ich filmy (drugi z nich jeździ od 25 lat po świecie z wykładami, pierwsza osoba pisze książki, pełne porad jak korzystać z życia (co jest ważne, np. dla zdrowia -ruch, głęboki oddech i duże ilości czystej wody). Wskazówki są łatwe, nieraz może i oczywiste, ale tego nam trzeba (przypomnienia i powtarzania, co człowiekowi sprzyja, a co przeszkadza -bo raczej nie edukują w tym zakresie, nastawione na wyzysk władza i religia, chyba że jest to w ich interesie). Sorry -narzekam, ale przejechałem się na jednej i drugiej (bo w środowisku obok duchownego sugerowano mi o rolę polityka, przynajmniej społecznika, w której dawniej -uciekając od własnego życia, byłbym się dobrze czuł). Otarłem się o organizacje polityczne (zniechęcając się, może już nie z urazem jak do kościoła, ale z tego co się nasłuchałem mam wrażenie że rządzą nami jakieś mafie /choć mam nadzieję, ze to raczej grupki niekompetentnych znajomych nastawionych na łupy jak w filmie "Kariera Nikodema Dyzmy". Tak czy inaczej nie kojarzy mi się to z miejscem, zawodem dla uczciwych ludzi. Stąd parzę podejrzliwie nie ufając w politykę jako opiekę społeczną, ale jako sposób mydlenia oczu odwracając uwagę od istotnych spraw, na których z powodu korupcji traci społeczeństwo np. gdy bogate grupy interesów z zachodu, wykupują by wyniszczyć Polskie dobre i dość konkurencyjne zakłady, niekiedy wcześniej celowo doprowadzane na skraj bankructwa przez złe zarządzanie/. Mówią, że gdy sowieci się wycofali komuś trzeba było służyć.. a opłaca się temu kto ma pieniądze.. Podobno Polska na jednym z uniwersytetów USA, jest podawana jako przykład neokolonializmu, czyli wyzysku i grabieży majątku narodowego przez ogólnie zachód -tylko niektóre z afer docierają do mediów, a i tak ich skala woła o pomstę do nieba, nie mieści się w głowie jak tak można, sprzedawać duże państwowe firmy typu domy towarowe centrum poniżej kosztów gruntu). Nie zamierzałem rozpisywać się o polityce, ale powiedzieć, że jak dla mnie to WŁADZA pisze programy edukacyjne i wyznacza lub odbiera dotacje na naukę, zatrudnia lub zwalnia profesorów uniwersytetu. Więc NAUKA dla mnie śmierci polityką rządu, czyli mafii mającej w głęboko w d. interes społeczny. Tu i tam słyszy się, że niektóre odkrycia (niewygodne dla żadów) są zatajane.

zjonizowany

ps- Napeleon Hill jest mi znany. To są fajne pozycje, ale nie ma w tym nic sekretnego. Ja generalnie uważam, że ludzie mogą wierzyć w co tylko chcą, o ile dzięki temu stają się twórczy i sprawiają, że świat staje się lepszym miejscem do życia.

ocenił(a) film na 10
luka_grobl

Chciałbym móc coś opisać o twórczości Hilla, ale (dziwnym trafem mimo, uznania jej w środowisku pracujących w MLM-ie znajomych, akurat przezeń nie przebrnąłem, 2 razy dość dawno /na początku mej przygody z rozwojem osobistym/ tylko przymierzając się do "Myśl i bogać się"). Gdy nadrobię te lektory (a zdaje się, że było tego ileś tomów). To odniosę się do tego, miło (i zazdroszczę) że znanego Tobie autora. Tak już nakręciłem się na przekonywanie, bronie Sekretu (jako filmu który mnie zainspirował do dalszych poszukiwań, drążenia tematu aż po energetykę człowieka, czakry itp).. że czuję, że muszę Ciebie przeprosić chyba za natarczywość co najmniej nadmiarem tekstu.. Tak czy inaczej cieszę się, że się interesujesz tym (nie będąc kolejną osobą, która odrzuca to z zasady, z jakimi miałem okazję dyskutować tu najczęściej, więc nabrałem złych nawyków spodziewania się najgorszego wariantu, przez co nie słusznie osądzałem).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones