Odpalam i film i kung-fu się załącza. Chyba to miał być kryminał w czasach Sherlocka Holms'a a nie matrix w połączeniu z wejściem smoka...
Coś im się chyba mocno pomyliło... 1 gwiazdka.
Przez te kung fu, którego jest jeszcze więcej w kolejnej części, u mnie ma kilka gwiazdek w dół. Jedynka to może lekka przesada. Natomiast Gra Cieni jest koszmarna, jeśli Ci się jedynka nie podoba, dwójkę wyłączysz po kilku minutach.
Mało Holmesa w Holmesie chciałoby się powiedzieć. Trochę tu Jackie Chana, jest walka jakby wyniesiona z filmu "Podziemny krąg" a Lord Blackwood wygląda jak niemiecki nazista w tej swojej czarnej, skórzanej kurtce i jeszcze na dodatek chce "zmienić porządek świata".
Gdzie ten dystyngowany, elegancki, angielski Sherlock Holmes? Zamiast niego widzę postać przypominającą amerykańskiego policjanta z XX wieku z problemami alkoholowymi.
Jednak moja wina bo spodziewałem się czegoś innego ale nie zerknąłem kto jest reżyserem (gdybym wiedział, że to Guy Ritchie to bym sobie odpuścił).
Przecież książkowy Sherlock Holmes był mistrzem sztuk walki i zażywał narkotyki. To poprzednie ekranizacje narzuciły wizerunek flegmatycznego eleganta, a nie bohater Arthura Conan Doyle'a. Tak samo mnie bawiły zarzuty wobec Watsona. W poprzednich wersjach to był puszysty, nieruchawy jegomość, natomiast zapomniano o tym, że w książce Watson dopiero co wrócił z Afganistanu, był silnym żołnierzem.