Film niejako czysty w swojej formie i na dodatek z wybornymi kreacjami aktorskimi oraz niezapomnianą muzyką. Jedynym sensownym zarzutem jaki można przeciw niemu skierować to fakt, że jest kopią „Siedmiu samurajów” Kurosawy. Absolutna klasyka i to nie tylko westernu.
Więcej o filmie na:
http://komet.blox.pl/2010/12/Remake-godny-oryginalu.html
No, cóż, co do zarzutów dorzuciłbym jeszcze nieudolną aktorską kopię Mifune, lukrowo słodkie zakończenie i generalne spłycenie historii.
Niemniej jednak, przednia rozrywka.
Brednie. Kurosawa wręczył Johnowi Sturgesowi... samurajski miecz. Z podziwu nad maestrią westernu Sturgesa. Mistrz docenił mistrza!