Byłem na tym filmie jakieś pół roku temu, może więcej, ale w skrócie wygląda to tak:
Jest sobie jakiś powstaniec który w głupim i nieoczekiwanym momencie ginie, jakiś dziadek który siedzi w piwnicy i coś tam pisze (ale nikt nie wie o co cho), jacyś biznesmeni którzy nie dostaną od państwa odszkodowania za straty i nie chcą podzielić się zwłokami poległych, no i wreszcie jakieś rapery które zamiast zrobić coś pożytecznego wolą bazgrać po murach.
Film miał być o Powstaniu a wyszedł film gloryfikujący rap (marny zresztą), wyszydzający przedsiębiorców, do tego bez ładu i składu. Miałem wrażenie że to półgodzinny teledysk to końcowego utworu rymowanego.