Film ma podobne wady co sama historia Kinga(jestem jego wielkim fanem). Mówi nam wprost, gdzie mamy się śmiać, gdzie płakać, a gdzie zadumać. Cała sztuka filmowa polega na tym, alby zmanipulować widza. Szkopuł w tym, aby widz tego nie dostrzegł. Na seansie tego filmu czujemy się jak nierozgarnięty nastolatek, a z filmu bije głos podobny do pouczającego nas nauczyciela. Oczywiście nie jest to jakaś wielka wada. Dużo gorzej jest w Zielonej Mili, tam jest to posunięte do granić absurdu.