PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=94359}

Smak życia

L'Auberge espagnole
7,0 15 745
ocen
7,0 10 1 15745
7,0 5
ocen krytyków
Smak życia
powrót do forum filmu Smak życia

Z wykształcenia jestem psychologiem międzykulturowym, więc tematyka filmu to coś dla mnie. Z jednym istotnym "ale": ja nie odczułam, że to film, który kładłby jakiś szczególny nacisk na relacje międzykulturowe. Owszem, bohaterowie to ludzie z różnych europejskich krajów, przez rok żyjący pod jednym dachem. Ale po pierwsze film odebrałam jako mdły i powierzchowny, a po drugie - nie widzę tu żadnych doniosłych wniosków natury kulturowej. Raczej powielanie stereotypów: Niemiec - Ordnung muss sein, Alessandro - włoski bałaganiarz, William - angielski narwaniec (swoją drogą ciekawe jest śledzenie ewolucji stereotypów narodowych - kiedyś Anglik znaczyło flegmatyk). Nawiasem mówiąc William jawi mi się jako najciekawsza postać tego filmu. I - w świetle tego, co reżyser pokazał - niby dlaczego miałabym nie przyznać Williamowi racji? Kieruje się w ocenie ludzi narodowymi stereotypami, ale bohaterowie filmu są przecież idealnym ucieleśnieniem tych stereotypów! Więc o co tak naprawdę reżyserowi chodzi?

Główny bohater z kolei strasznie mnie irytował. To mi też przeszkadzało podczas oglądania, bo zupełnie nie umiałam przejmować się jego perypetiami. Drażniło mnie jego instrumentalne podejście do Anne-Sophie, wkurzało mnie, jak darł się do matki "zamknij się!". Był nijaki, nie umiałabym określić jego osobowości. Dla mnie to bardzo papierowa postać. Nie wiem tylko czy tak kiepsko spisał się scenarzysta, czy tak fatalnie zagrał aktor.

Właściwie nie potrafię określić o czym jest ten film. O wchodzeniu w dorosłość? O blaskach i cieniach wielokulturowości? O trudnościach w związkach? O odnajdywaniu własnej ścieżki w życiu? O wszystkim po trochu? Jakkolwiek by na to nie odpowiedzieć, żadna odpowiedź mnie nie przekonuje, bo film mnie nie przekonuje. Brak w nim autentyzmu. Czegoś jest za dużo, a czegoś za mało. Wybory, których dokonują bohaterowie, są dla mnie mało wiarygodne, nie wiem dlaczego tak, a nie inaczej, nie wczuwam się w ich sytuację.

Wzorcem filmu o relacjach międzyludzkich, o wyborach życiowych i różnych sposobach na życie jest dla mnie "Tylko razem" Moodyssona (można by go umieścić w Sevres :)). I jeśli szukać głębi, refleksji psychologicznej, ważnych pytań i niejednoznacznych odpowiedzi, to ten film aż kipi od tego wszystkiego. "Smak życia" byłby tylko marnym cieniem, w którym reżyser nie dość, że sam się gubi w swoich zamysłach (no to jak jest w końcu z tymi stereotypami narodowymi? Prawda to? Nieprawda? Można się nimi kierować? Nie można? A skoro prawda, to dlaczego nie można?), to jeszcze całą historię przedstawia w sposób mało intrygujący.

Diana

Zgadzam się w (prawie) całej rozciągłości z Twoją opinią o tym filmie. Bohater na serio trochę wkurzający i mnie również bardzo nie podobał mi się jego stosunek do matki.

Co do samego filmu, to na pewno nie jest on taki, jak można przeczytać w pozostałych komentarzach. Do genialności brakuje mu bardzo wiele, do komedii chyba jeszcze więcej, bo ja za dużo się nie śmiałem. Nie jest to też chała, bo film jest całkiem poprawnie zrealizowany i co by nie mówić, to przyjemnie się oglądało...

Fajna jest końcowa scena, kiedy bohater ucieka z Ministerstwa Finansów. Myślę, że ja po roku spędzonym w Barcelonie też bym uciekał z naszego MF... ;-)

ocenił(a) film na 8
Diana

a nie jest to film o odnajdywaniu swojej tożsamości? w końcu bohater stwierdza że jest po trochu każdą z tych osób z którą spędził czas na "sokratesie"?

ocenił(a) film na 9
Diana

... bo to nie jest film o psychologii międzykulturowej i o stereotypach. To jest film - jak sama nazwa wskazuje - o smaku życia :), i o smaku Europy przy okazji. Pod tym względem trzy razy lepszy od Tillsammans.

O stereotypach kiedyś napiszę, na razie jedna uwaga: za flegmatyków /grzecznie, w rzeczywistości - za sztywniaków/ byli uważani Anglicy ze sfer wyższych. Anglicy z ludu zawsze uważani byli za "narwańców" - w XVIII wieku angielscy marynarze (we flocie JKM był potworny rygor, przy którym pruski dryl to pieszczoty - jak już wyszli na przepustkę, to szaleli potwornie), w XIX wieku - mówiący cockneyem plebs londyński, w XX wieku - wiadomo, angielscy kibole i piwosze :)

ocenił(a) film na 9
Martinn

P.S. w oryginale oczywiście "Auberge espagnole", nie Smak Życia - ale w znaczeniu właśnie takim: miejsce, gdzie stykają się i współmieszkają obcy ludzie.

ocenił(a) film na 5
Martinn

No to ten smak życia jak dla mnie totalnie mdły. ;)

Natomiast o stereotypach - też, jak najbardziej, przecież ta kwestia wspomniana jest wprost przy kilku okazjach.

Herezję, że jest to film lepszy od "Tillsammans" pominę dyskretnym milczeniem. ;)

ocenił(a) film na 9
Diana

No to ja nic nie poradzę, że "Smak" przypomina mi studenckie lata (chociaż, niestety, w Polsce) i jak dla mnie - budzi b. pozytywne skojarzenia. Do tego stopnia że w niedzielę zarwałem noc, żeby go znów obejrzeć. Nieważne czy lubisz, czy nie, myślę że się zgodzisz, iż jest chamstwem telewizji puszczać o 1.20 dwugodzinny film, o którym wiadomo że jest kultowy.

Kiedyś udowadniałaś mi wyższość "Tylko razem" nad "F. Amal". Wiesz co, specjalnie ściągnąłem torrenta i przypomniałem sobie "Tylko razem". I pozostaję przy swoim zdaniu. Amal ma TO COŚ, co wbija w fotel i sprawia, że chce się wracać do filmu. Tillsammans może jest dla ciebie ciekawsze ze względów profesjonalnych, ale nie ma TEGO CZEGOŚ. Po prostu nie ma.

Zachowując proporcje - bo "Smak" jest filmem z niższej półki - to ten film także coś w sobie ma. I albo się to czuje, albo nie. Stereotypy narodowościowe NIE SĄ jego głównym tematem. Mógłby to być po prostu filmik z cyklu: Smak Życia, jednak reżyser postanowił być ambitny i dodać jeszcze Smak Europy, co mu wyszło średnio (ale nie nieprawdziwie, bo prawdą jest, że te stereotypy istnieją i że ludzie automatycznie, podświadomie je stosują; natomiast żeby wznieść się ponad stereotypy - potrzeba już świadomego wysiłku - i to jest w tej kwestii główna myśl filmu!). Zgoda że bohater jest irytujacy. Ale podobał mi się ten rok z jego życia w hiszpańskiej oberży :)))

ocenił(a) film na 5
Martinn

Chamstwem telewizji jest w ogóle późna pora nadawania nieco ambitniejszych niż np. "Ostatni samuraj" propozycji filmowych. Już od dawna stosuję rozwiązanie z nagrywaniem filmów, co ma też tę zaletę, że mogę przewinąć reklamy. :D

"Tillsammans może jest dla ciebie ciekawsze ze względów profesjonalnych, ale nie ma TEGO CZEGOŚ. Po prostu nie ma."

To nie do końca tak. Moje wykształcenie czasem tylko pomaga pewne rzeczy nazwać, zaklasyfikować, może przeprowadzić paralele. Ale TO COŚ w "Tylko razem" dostrzegam wszak nie tylko ja. :) Wystarczy zerknąć na komentarze, gdzieś ktoś napisał: "w tym filmie jest wszystko". :)

Mnie "Smak życia" w ogóle niczym nie zachwycił. Nie porwała mnie fabuła, główny bohater denerwował, relacje między bohaterami przedstawiono powierzchownie i skrótowo. Sięgnęłam wobec tego po tę nadbudówkę, jaką było zaprezentowanie relacji międzykulturowych. Ale i tu klapa, bo odniosłam wrażenie, że reżyser jest za, a nawet przeciw (to piętnowanie podejścia stereotypowego przy jednoczesnej konstrukcji bohaterów jako (stereo)typowych przedstawicieli swoich nacji).

A że film może przypominać studenckie lata, to oczywiście zrozumiałe, mam nawet koleżankę, która spędziła rok za granicą w czasie studiów i też "Smak życia" uwielbia. :)

ocenił(a) film na 7
Diana

dziwi mnie trochę to że próbujesz argumentować wlasne zdanie tym, że jesteś psychologiem międzykulturowym (czepiam się troche;) ), nie wydaje mi się abyś miała nad innymi przewage krytykujac film (poza tą o ktorej sama wspomniałaś że pomaga Ci to w nazwaniu pewnych rzeczy). Wydaje mi się, że mogłaś nie zrozumieć tego co rzeczywiscie reżyser chciał przekazać. Ja odniosłam wrażenie, że reżyser nie piętnował podejscia stereotypowego. Raczej pokazywał, że należy akceptować ludzi takimi jakimi oni są bez wzgledu na ich wady (bo przecież kto ich nie ma?). Często właśnie dzieje się tak, że nasze kompleksy próbujemy zatuszować i krytykujemy to co nas otacza, odwracajac uwage od nas samych (jak np. Anne-Sophie mówiąca o Barcelonie, że jest brudniejsza od Paryża; przyznaje później, że źle się czuje z tym że nie w kazdej sytuacji potrafi czuć się swobodnie - bariera językowa, inna kultura, bardziej bezpośrednia, byc moze to ja wlasnie przeraza, ona sama zostala wychowana jako ulozona, grzeczna, ostrozna, widac tez ze bardziej na dystans). Problem jest wtedy, gdy nie potrafimy sobie odpowiednio radzic z naszymi kompleksami.

"Niemiec - Ordnung muss sein, Alessandro - włoski bałaganiarz, William - angielski narwaniec" czy francuz żabojad ;)

Zakładam że reżyser wcale nie chciał walczyć ze stereotypowym spostrzeganiem innych narodowości. Dla mnie te stereotypowe cechy miały raczej znaczenie symboliczne.

pozdrawiam :)

ocenił(a) film na 5
saunasolution

"nie wydaje mi się abyś miała nad innymi przewage krytykujac film"

A gdzieś twierdzę, że mam nad innymi jakąkolwiek przewagę? O podejściu międzykulturowym wspominam ponownie w polemice z Martinem tylko dlatego, że sam do tego nawiązał. Natomiast w pierwszej wypowiedzi ma to związek z filtrem, przez który na ten obraz patrzę. Dobry jak każdy inny, np. filtr osobistych doświadczeń związanych ze studiami.

"Zakładam że reżyser wcale nie chciał walczyć ze stereotypowym spostrzeganiem innych narodowości."

Z tego, co pamiętam o stereotypach mówi się w filmie wprost, bodajże Tobias zwraca uwagę Williamowi, że nie powinien oceniać ludzi przez pryzmat ich narodowych cech. Oczywiście Twoja interpretacja też może być słuszna. Trudno mi w tej chwili dyskutować o szczegółach - film widziałam dawno i nie wrył mi się w pamięć.

ocenił(a) film na 7
Diana

troche źle sformuowalam swoja wypowiedz. sprostuję: ok, nie twierdzisz ze masz przewage, po prostu piszac ze jestes psychologiem miedzykulturowym pozbylas sie w pewnym sensie swojej anonimowosci, ja zaczelam sie zastanawiać z jakiego powodu chcialas aby w tej wypowiedzi pojawila sie informacja o tym kim jestes. doszlam do wniosku, że chcialas w ten sposob pokazac ze wypowiada sie osoba kompetentna (i czy przez to nie "lepsza"?).

trochę się przyczepilam, powinnam byla to pominąć, bo przeciez dyskusja dotyczy filmu.

ocenił(a) film na 5
saunasolution

A nie lepiej zawsze starać się dochodzić do wniosków raczej pozytywnych? :) Zakładać raczej, że ktoś nie ma złych intencji niż że je ma? :)

Już poprzednio tłumaczyłam, dlaczego wspomniałam o psychologii międzykulturowej - po prostu ustawiłam filtr interpretacyjny. Czy właściwy - można się spierać, ale na pewno mój własny, stąd wyjaśnienie. Suchy fakt, bez żadnych ukrytych podtekstów, a tym bardziej prób wartościowania.

Jeśli ktoś czuje się 'gorszy', bo przeczytał, że ktoś coś studiował i przez ten pryzmat postrzega jakieś dzieło, to już... hm, problem odbiorcy(to uwaga ogólna, nie akurat do Ciebie). :)

ocenił(a) film na 7
Diana

... i w porządku :)
wcale nie czuję się gorsza, więc problemu akurat z tym nie mam w ramach jasności ;) Czasami niepotrzebnie sie czepiam zamiast pisać na temat (ale pracuję nad sobą), poza tym jestem zupełnie niegroźna ;)

ocenił(a) film na 5
saunasolution

Żeby każdy się tak czepiał jak Ty! :) Po to, by usłyszeć wyjaśnienia, a nie koniecznie po to, żeby się pokłócić. ;) Dla takich osób miło jest się nawet trochę potłumaczyć. ;)

ocenił(a) film na 9
Diana

Słusznie, ale nie da się wszystkiego sprowadzić do pozytywnych lub negatywnych skojarzeń osobistych. Smak ma na to jakby zbyt wielu fanów :)

Jeszcze raz się uprę ? reżyser nie zajął stanowiska co do stereotypów narodowościowych w znaczeniu: "stanowczo je zwalczam" lub " popieram". Pokazał że stereotypy istnieją, że wszyscy ? nawet ci inteligentni i wykształceni ? kierują się nimi, przynajmniej nieświadomie, i że można je zwalczyć (przy czym najlepiej za pomocą osobistej styczności z "innymi"). Ktoś tu wyżej napisał "a nie jest to film o odnajdywaniu swojej tożsamości? w końcu bohater stwierdza że jest po trochu każdą z tych osób" ? słusznie!

Natomiast nie wyczułem by reżyser upierał się, że stereotypy są całkowicie nieprawdziwe. Co mi się nawet podoba, bo jestem przeciwnikiem nadmiernej i bezmyślnej polit. poprawności. Stereotypy istnieją, istniały i będą istnieć, zresztą w różnych dziedzinach, bo większość ludzi musi jakoś porządkować sobie świat. Narodowościowe akurat w Europie budzą złe skojarzenia, ale nie biorą się znikąd i też bywają w jakiejś mierze słuszne (Widziałem parę razy pijących Anglików, więc brat jednej z bohaterek całkowicie mi do ich zachowania pasuje ? raczej nie pasuje to, jak szybko się zintegrował :) Możemy to uważać za krzywdzące, ale wciąż dla wielu Niemców Polak kojarzy z się z prymitywem w brudnych butach i złodziejem samochodów ? i też nie wzięło się to znikąd. Za bardziej krzywdzące uważam, że Niemcy nie rozumieją CZEMU niektórzy Polacy tacy są, niż samo to że takie rzeczy wyciągają.). Oburzać nas powinno uśrednianie na wszystkich (np. Polaków) obserwacji jakiejś cechy, która jednak obiektywnie występuje i bywa obserwacją całkiem trafną.

Walka ze stereotypami nie ma sensu, zakończy się odwrotnie niż zamierzenia. Metodą na 95% społeczeństwa jest pokazywanie stereotypów pozytywnych, a delikatne obśmiewanie negatywnych. Broń Boże przemilczanie. Gdyby reżyser Klapisch pokazał dużą grupę obcokrajowców niestereotypowo ? film nie miałby widowni, bo z marszu odstręczyłby większość ludzi. (Nawiasem mówiąc, tytuł innego filmu tego reżysera "Ani za, ani przeciw" :)))
O, Saunasolution ? zgadzam się w pełni :) w filmie chodzi bardziej o psychologię, niż socjologię :)




P.S. powstał Smak Życia 2 ? z tymi samymi aktorami. Widzę że odbiór równie pozytywny ("zajeeebisty! zreszta jak wszystkie francuskie filmy... po prostu smietanka wsrod filmow") ? Wow, już sobie ostrzę zęby :)


ocenił(a) film na 7
Martinn

O wiele przyjemniej jest się z kimś zgadzać ;) Godzę się ze zdaniem "chodzi bardziej o psychologię, niż socjologię", bo pod tym właśnie kątem podejmowalabym się interpretacji tego filmu :)

ocenił(a) film na 5
Martinn

Poprawność polityczna to fraza-wytrych. Dla mnie łączy się po prostu z szacunkiem do drugiej osoby. A stereotypy to temat-rzeka. Pogadałabym chętnie, tyle że akurat czasu ostatnio nie mam kompletnie (z kotami biegam do weta. Pozwalam sobie na OT, bo wiem, że tutaj akurat mogę ;)).

Z założenia "Smak życia" to faktycznie nie jest film o stereotypach, ale skoro ta kwestia została już poruszona, to oczekiwałam, że reżyser podejdzie do tego jakoś sensownie. Tymczasem z jednej strony mamy idealnie stereotypowych przedstawicieli swoich krajów, z drugiej - słowa Tobiasa o tym, by stereotypami się nie kierować, bo każdy jest inny (no jak jest, jak nie jest! ;)). I o tę dziwną niekonsekwencję tylko mi chodzi.

Czy stereotypy to socjologia - też bym dyskutowała. ;) To temat na styku wielu nauk społecznych, w tym bardzo żywo zgłębiany właśnie przez psychologię społeczną.

"Gdyby reżyser Klapisch pokazał dużą grupę obcokrajowców niestereotypowo ? film nie miałby widowni, bo z marszu odstręczyłby większość ludzi."

Nie no, dlaczego? To tylko kwestia umiejętności wykreowania fajnych, krwistych postaci. Niestereotypowych właśnie, ale na to trzeba wyobraźni. :P

ocenił(a) film na 7
Diana

"Czy stereotypy to socjologia - też bym dyskutowała. ;) To temat na styku wielu nauk społecznych, w tym bardzo żywo zgłębiany właśnie przez psychologię społeczną."

Można o tym podyskutować chociaz sądzę, że nie miałoby to wiekszego sensu, bo dotyczy to zarówno psychologii społecznej jak i socjologii. Mysle ze tu kwestią sporną pozostanie jedynie, w ktorej z tych nauk jest tego wiecej ;)

Muszę przyznać, że moje podejscie do nauki psychologii jest nieco inne niż Twoje. Dla mnie psychologia to mimo wszystko nauka o jednostce i wszystko co jednostki dotyczy. Stereotypy - owszem, ale wylacznie wtedy, gdy dana jednostka jest szeregowana, a nie gdy odbywa się to na wiekszej grupie ludzi (Niemcy, Hiszpanie, Brytyjczycy - o ile jeszcze o filmie mowimy;)) Ale tak, tym zajmuje sie takze psychologia społeczna. Jednak ten nurt psychologii średnio mi się podoba, bo ewidentnie zajmuje sie nie jednostka (a wlasnie takie bylo założenie psychologii) tylko jakimis uogolnianiami na temat zachowania się wiekszych grup. Preferuję konkrety, dlatego obstaję przy neuro(psychologii) tak ostatnio modnej ;) lub psychologii klinicznej.

pozdrawiam Panią psycholog :)

ocenił(a) film na 5
saunasolution

Oj, kusisz, kusisz. ;) I chyba się nie oprę. ;)

Psychologia społeczna nie tyle zajmuje się dynamiką zachowań grupowych (chociaż w pewnych ramach - również), ile właśnie zachowaniami jednostek w relacji do innych. Uogólnienia na temat większych grup to właśnie socjologia. Upraszczając, można chyba tak to podsumować: socjologia - grupa i społeczeństwo; psychologia społeczna - jednostka w relacji do innych; psychologia osobowości - jednostka (też nie do końca, bo jednostka ZAWSZE funkcjonuje w jakimś środowisku społecznym).

A stereotypy oczywiście są przedmiotem zainteresowania wielu nauk społecznych. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że po prostu każda z nich rozpatruje je pod nieco innych kątem lub bada ich nieco inny aspekt.

ocenił(a) film na 7
Diana

"psychologia społeczna - jednostka w relacji do innych;" co prawda to prawda (zaprzeczać byloby trudno nie narażając sie na śmieszność;)), jednak ci "inni" średnio mi się podobają, nie ukrywam ;) dlatego psychologię społeczną wrzuciłabym do wora "socjologia". Ale to tlyko kwestia umowna. (do kogo powinnam pisać w tej sprawie?;)


Martin: fascynacja wilkami? kogoś mi to przypomina :)

ocenił(a) film na 5
saunasolution

Ale człowiek nigdy nie jest pozbawiony towarzystwa innych, ich wpływu, zawsze zachodzi jakaś interakcja. A "Smak życia", tak jak Ty chcesz go postrzegać, to też psychologia społeczna, jak najbardziej. :D Zwłaszcza w świetle słów głównego bohatera o byciu każdym ze swoich współmieszkańców po trochu.

Jeśli chodzi o podejście możliwie najbardziej indywidualne, to przychodzi mi na myśl wspomniana już psychologia osobowości czy psychologia różnic indywidualnych. Też ciekawe. :)

ocenił(a) film na 7
Diana

Wiesz co, myślę że nasz spór może trwać naprawdę długo :) Psychologia społeczna opiera swoje badania na realcji indywiduum - inni, ale obie te grupy wystepuja w tych badaniach rownie czesto. Jak już wczesniej napisałaś nauka ta bada zachowanie sie jednostki w grupie. Nie jest tak, że chcę w ogole innych wykluczyć, o nie, nie ;) Po prostu bardziej interesuje mnie ten jeden jedyny człowieczek, który dajmy na to w tym procesie uspoleczniania nie potrafił znaleźć sobie miejsca z indywidualnych wzgledów. Ale to już nie jest psychologia społeczna. W "Smaku życia" patrzyłam na ludzi nie jako ogół, tylko koncentrowałam się na pojedynczych osobach i ich problemach, które wynikały z jakiegoś nieprzystosowania do życia w grupie.

Psychologia osobowosci i różnic indywidualnych również mi się podoba w pewnym stopniu ;)

ocenił(a) film na 5
saunasolution

"Psychologia społeczna opiera swoje badania na realcji indywiduum - inni, ale obie te grupy wystepuja w tych badaniach rownie czesto."

Może tak: przedmiotem zainteresowania psychologii społecznej są m.in. takie zjawiska jak konformizm, wpływ społeczny, agresja, uprzedzenia, sympatia, miłość, przyjaźń. Nie "grupa" jest tu słowem kluczowym, lecz relacje interpersonalne. "Grupa" to rzeczywiście bardziej socjologia. To tylko celem finalnego wyjaśnienia. :) Ale oczywiście rozumiem, że może Cię interesować w większym stopniu psychologia koncentrująca się na różnicach indywidualnych i osobowości. Ze mną tak było na I roku i miałam z początku mieszane uczucia co do wyboru kierunku. ;) Na szczęście później okazało się, że moje obawy nie były uzasadnione. :)

ocenił(a) film na 9
Diana

Życzenia zdrowia dla mruczków :)

P.S. psychologia - socjologia to rozróżnienie potoczne, skrótowe ( ja i tak często piszę za długo, tu postanowiłem się streścić :).

ocenił(a) film na 5
Martinn

Dzięki za życzenia. :) Przekażę. :)

Diana

mam petenie: widziałem jakiś czas temu zwiastun filmu w którym student[chyba z USA] jedzie na wymiane do Paryża tam poznaje rodzeństwo, miedzy nimi rodzi sie trójkąt lub raczej jakaś dziwna relacja, i mam problem bo nie moge sobie przypomnieć tytułu a w wypożyczalniach jakoś nie pamietają, stąd ma prośba jak ktoś pamieta niech dopisze do postu.
Z góry dziękuje

ocenił(a) film na 8
kamilgkamilg_2

http://marzyciele.filmweb.pl

ocenił(a) film na 9
Diana

O czym jest ten film? O życiu. W jakimś jego aspekcie. Nie sposób zawrzeć wszystkich jego stron w jednym filmie, a nawet we wszystkich tego świata. Ale nie o to reżyserowi chodziło. Chciał pokazać ŻYCIE, a raczej jakiś właśnie aspekt. I zrobił to w sposób szalenie naturalny. To co dla Ciebie jest powierzchowne, dla mnie jest genialnym sposobem przedstawienia rzeczywistości, bez koloryzowania jej, nadmiernego komentowania. Nie widzisz doniosłych wniosków... A po co one? To mało mamy ich w innych filmach? Przecież i tak każdy doskonale wie, co myśli: że toleruje inne kultury, albo uważa że ta tolerancja to brak wiary w swoje przekonania, a może uważa że Anglik jest flegmatykiem, albo że nie jest nim, a Francuz... Cokolwiek. Ale nie trzeba nam w każdym filmie mówić: to jest dobre, albo to jest tak. reżyser użył tylko kilku przykładów narodowości, nie skupiając się zapewne na tym, czy propaguje jakieś stereotypy i tym samym wpływa na oglądających. Był to zabieg mający na celu coś zupełnie innego : pokazanie życia.
Z jednej strony zarzucasz powielanie stereotypów, z drugiej dodajesz, że twórca zmienił stereotyp Anglik - flegmatyk na Anglik - narwaniec. Tego nie rozumiem.
Główny bohater Cię irytował i to Ci przeszkadzało. Oczywiście można było przedstawić osobę, która "nie irytuje", bo takich przykładów filmów mamy mnóstwo - bohater akceptowany przez ogół. Ale przecież w życiu ludzie są różni i szczerze mówiąc cieżko o tych co nie irytują. A nawet jeśli to warto WRESZCIE ukazać bohatera INNEGO. Drażniło Cię jego zachowanie. OK. Ale dlaczego ma to być wada filmu? Był nijaki... A czy w życiu wszyscy są "jacyś"? Dlaczego film ma pomijać temat rzeczywistości i pokazywać tylko to co chcemy widzieć? ( w tym przypadku osobę zapadającą w pamięć, "jakąś")
Nie możesz określić o czym jest film. A po co chcesz określać. Ciesz się nim lub nie ciesz.
Wybory bohaterów mało wiarygodne... Może po prostu dlatego, ze Ty dokonałabyś innych? Ale nie zmienia to faktu, że są tacy którzy postąpili by właśnie tak, a wcale nie oznacza to, że są mało wiarygodni. Nie wczuwasz się w sytuację... Czasem trzeba się wysilić żeby się wczuć, postarać się zrozumieć mechanizm ich działania, pomyśleć jakby to było, gdybym był taki jak on. A nie czekać, czy się w czuje. Na takim założeniu opiera się wiele filmów, co nie oznacza wcale, że są lepsze. (oczywiście pomimo mojego zdania na ten temat, nie zakładam, że Ty tak postąpiłaś).
Reżyser nie gubi się w swoich zamysłach - po prostu nie robi tego co większość filmów - NIE NARZUCA. Pozwala wybrać samemu swoją opinię. Choć skłaniam się bardziej do tej właśnie interpretacji, to może po prostu sam jest człowiekiem mającym wątpliwości. Tak jak my wszyscy w wielu dziedzinach. Czy to źle?
Podsumowując moją obszerną wypowiedź ( :-) ) : to co moge stwierdzić - to film o życiu.
POZDR

Diana

Z wykształcenia jestem księdzem, więc uklęknij zanim przeczytasz tego posta. Po jakiego grzyba swoje opinie starasz się uwydatniać wyuczoną profesją? Chcesz w ten sposób podbić wartość swojego głosu w dyskusji o 100%? Bo że niby jesteś pro, to wszystko co napiszesz ma większą wartość niż opinie pozostałych "amatorów"? Jestem po 3 seansie. Jak widać pora dość późna, więc się dalej nie rozpisuję. Dobranoc ;)

Pete

Ja też zawodowo zajmuję się międzykulturowością, chociaż nie w aspekcie psychologicznym. Uważam jednak, że nie ma to nic do rzeczy. To nie jest film naukowy, żeby zawierał w sobie teorie naukowe, czy wyniki badań. Najlepiej oceni go osoba, która sama była na Erasmusie, bo pomijając wszystkie naukowe aspekty, tak to właśnie wygląda. W momencie gdy wrzuci się ludzi różnych kultur do jednego mieszkania, wszystkie cechy narodowe się wyostrzają. I tak:
- Hiszpanie są głośni, przyjacielscy, ze wszystkimi się dogadują, ale najchętniej trzymają się ze sobą, budzą ludzi w środku nocy, bo stoją na chodniku przed akademikiem i śpiewają;
- Niemcy wychodzą wcześniej z imprezy, bo następnego dnia trzeba wcześnie wstać albo w ogóle na nią nie idą, bo trzeba odrobić pracę domową;
- W tym czasie Chińczycy tę pracę mają już dawno odrobioną i to nie tylko obowiązkowe zadania, ale co najmniej kilka nadprogramowych. Do tego zawsze są uśmiechnięci i nigdy nie odmawiają wprost;
- Anglicy są flegmatyczni, zdystansowani, ale bardzo sympatyczni;
- Norwedzy i Finowie sprawiają wrażenie oziębłych, choć później się rozkręcają;
- Czesi są spokojni w sytuacjach, które u innych wywołują zdenerwowanie;
- i wiele wiele innych cech można by wymienić.

Może to Erasmus ma na to wpływ, czy też wspólne mieszkanie tak różnorodnych osób w jednym miejscu, ale jeśli ktoś chce badać narody i dowiedzieć się prawdy o nich, to Erasmus nie jest do tego dobry, bo to nie jest naturalne środowisko tych osób.

Niemniej jednak film jest świetny, w 100% oddaje erasmusowy klimat i polecam go wszystkim osobom, które zastanawiają się: "jechać, czy nie jechać? Oto jest pytanie".

Pozdrawiam :)

Diana

Dla mnie to jeden z najlepszych filmów jakie w życiu widziałem. Ukazuje czym jest młodość, beztroskie i lekko zbuntowane życie. Bohater szuka prawdziwej miłości mimo, że teoretycznie ma dziewczynę to czuje, że jest coś więcej. Mama? Kto nie kłócił się z Mamą :) Erasmus to tylko tło, muzyka genialna, zwłaszcza scena z Radiohead - No Surprises kiedy bohater czuje, że się to wszystko co wspaniałe kończy i wie, że się już nigdy nie powtórzy. To jedna z najsmutniejszych scen jakie widziałem - tłumaczy proces przemijania, czyli tego co na 100% jest bezpowrotne. Mój syn :) zawsze był w moich ramionach przy tej piosence jak był malutki. Zarówno piosenka i ta chwila w filmie ma to coś. Zgadzam się z Tobą Diana, że Will był genialny. Chyba nie da się tak matematycznie wyjaśnić pobudek reżysera i tego w jakich okolicznościach powstał ten film. Główny bohater faktycznie był jak to nazywasz (mi się nie podoba "bez osobowości") lekko zdezorientowany w życiu, ale ile z nas była taka mądra na jego miejscu. Twoja analiza jest, bo jest i momentami nawet daje do myślenia, ale jak piszesz sama nie potrafisz określić ...
Dla mnie to film o tym co w pewnym wieku mam nadzieję u wielu ludzi będzie pięknym wspomnieniem.

ocenił(a) film na 9
Diana

/SPOILERY/SPOILERY/SPOILERY/
Ośmielę się kompletnie z tobą nie zgodzić :) gdyby ten film rzeczywiście jechał po stereotypach, Niemiec byłby ukazany jako arogancki typ na każdym kroku dający wyraz poczuciu wyższości nad "tubylcami" (zresztą, w ogóle przedstawicielami innych nacji), a Włoch traktowałby kobiety jak "samobieżne cycki" i miałby porozwieszane po całym domu zdjęcia mamy. Tymczasem film bardzo delikatnie i z dużą dozą poprawności politycznej odnosi się do różnic kulturowych, jakby nie patrzeć Niemcy SĄ bardziej uporządkowanym narodem niż np. dość chaotyczni Włosi. OK, wiem, sam pracowałem kiedyś z Niemcem który był brudasem, pijakiem i do tego, mam podstawy przypuszczać - złodziejem, w czym zdecydowanie bardziej odpowiadał "polskiemu" stereotypowi niż którykolwiek z pracujących z nim Polaków; tylko co z tego? zbyt reprezentatywny to on nie był i umieszczenie go w takim filmie nie byłoby raczej czytelne.
Co do bohatera i jego zachowania, czego tu nie rozumieć? facet idzie na żywioł, leci ratować związek nie do uratowania - z czego podświadomie gdzieś pewnie musi sobie zdawać sprawę, pewnie emocje wylewają się uszami - a na miejscu pff... proza życia - więc wraca z powrotem wkurzony na cały świat a przede wszystkim na siebie, dodatkowo przybity nonsensownością i naiwnością całej sytuacji. Powiem tak: gdyby na lotnisko odwoził go ojciec, pewnie wyczułby sytuację i pozwolił mu po prostu wsiąść do samolotu po zamienieniu kilku zdawkowych i banalnych słów. Tymczasem odwoziła go matka - ok, nie wolno podnosić głosu na matkę, ok - kobieta gdy czuje że nie kontroluje sytuacji, stara się przykuć do siebie uwagę i (być może?) rozładować napięcie "trajkocząc" bez sensu jak poj...ana. Tylko że to jest naprawdę wkurzające i wymaga od faceta dużo cierpliwości i samokontroli. Tak więc zdecydowanie nie pochwalam ale jestem w stanie w tej konkretnej sytuacji zrozumieć, co więcej uważam, że sytuacja jest jak najbardziej autentyczna.
Co do drugiej sytuacji... halo tu ziemia ;). Facet i tak jest bardzo wrażliwy i wierny. Zdarzyło mi się kilkakrotnie widzieć co się dzieje z facetami w typie "pantofla" ( nie interesują mnie żadne kobiety poza moją Panią, jestem śmiertelnie zakochany i nawet na ulicy się za d...ami nie oglądam) gdy wyjadą nie tylko z kraju, ale czasem nawet z miasta gdzie prowadzili przykładne życie. Czasem literalnie na drugi dzień po zerwaniu się z łańcucha "nie mogą wytrzymać" i potem siłą trzeba ich odrywać od przypadkowo poznanych "koleżanek". Potem oczywiście grzecznie wracają do swoich połowic spijać sobie miód z dzióbków. a ten co? trochę sobie poflirtuje, ale w sumie grzecznie czeka na przylot dziewczyny, żeby jej pokazać jak ładnie sobie radzi... babka przyjeżdża w nadziei że chłopiec przyzna, że świat bez niej jest okrutny i zły, ale że ten wydaje się całkiem dobrze bawić więc robi najgłupszą rzecz na jaką mogła wpaść - krytykuje to, czym chciał się pochwalić, z seksu nici, a facet dochodzi do wniosku że trzeba sobie znaleźć zastępczą dziurę. C'est la vie? Sorry, ale dla niego spotkania z Anne-Sophie mają od początku charakter czysto seksualny, co moim zdaniem świadczy raczej o jego dojrzałości, no bo niby co mógłby jej zaoferować? widać to w scenie gdy "nie stanął na wysokości zadania" babka mówi mu to nieważne, on nie odpowiada, bo dla niego oczywiście BARDZO ważne. Skoro nie może się z nią piep...ć ani nie chce jej odbijać mężowi sens dalszych spotkań stoi pod znakiem zapytania. W przypadku tego wątku też mam wrażenie że jest głębszy niż wymagałaby tego konwencja tępej komedii, ale za takie podejście właśnie kocham ten film ...;)

ocenił(a) film na 10
Robert__79

Dokładnie. Ten film nie jest taki prosty jak się wydaje. Można próbować go zrozumieć ale głównie chodzi o to by go "przeżywać", wielokulturowa atmosfera, Erasmusowe imprezy, mieszkanie którego nikt nie sprząta "bo po co?" i wzajemna koegzystencja młodych ludzi, ciekawych świata i szukających swojego miejsca na ziemii. Cholernie autentycznych ludzi, z których każdy jest inny, ma różne podejście do miłości, seksu, nauki, pracy, gdzie każdy każdemu chce coś doradzić bo każdy z własnego punktu widzenia myśli, że ma rację. Dla Włocha czy Hiszpana, którzy lubią wychodzić w nocy absurdem będzie zostanie w domu bo ma się dużo nauki, a dla Szweda południowcy będą irytujący i zbyt beztroscy. Film jest stereotypowy ale stereotypy nie wzięły się znikąd :) Duża część (zaryzykuję stwierdzenie, że większa część) ludzi zewsząd powiela stereotypy. Istnieją pewne cechy narodowe, które są w nas głęboko zakorzenione mimo, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy ;)). Ja co prawda nie jestem psychologiem międzykulturowym ale przeżyłam podobne doświadczenia jak bohater filmu na własnej skórze, i przez to mogę stwierdzić, że film jest bardzo realny, i że w każdym z nas jest wiele ze stereotypów.

Dla mnie ten film jest czymś wspaniałym, pozwala mi przeżyć po raz kolejny studencką atmosferę Barcelony a przy okazji świetnie pokazuje zjawisko multikulturalizmu. To jak różne kultury koegzystując wzajemnie wpływają na siebie, uzupełniają się. Każda z nich ma pewne skrajne cechy, przy czym w połączeniu ze sobą uzyskujemy pewnego rodzaju równowagę.

Bardzo realny film, pokazujący chwile młodości w których poszukujemy własnego ja i które kiedyś będą dla nas naprawdę pięknym wspomnieniem.

ocenił(a) film na 8
Diana

Ekhm... a ja w świetle waszej całej dyskusji ośmielę się nie zgodzić z sensownością tej dyskusj

Oceniacie film przez pryzmat tego, czy akceptujecie i utożsamiacie się z zachowaniami społecznymi bohaterów. Może to być wasze osobiste kryterium oceny filmów, nie wnikam w to, być może oglądacie w związku z tym tylko i wyłącznie filmy, których bohaterowie mają czyste motywacje, uprawiają seks tylko z miłości, nie wykorzystują się nawzajem, nie krzyczą na starszych, a każdym swoim działaniem starają się ulepszyć świat wokół. Ale świat taki nie jest. W ciągu życia (a zwłaszcza mając 20 lat) robi się wiele rzeczy nieumotywowanych niczym konkretnym, lub umotywowanych nieposkromionym pożądaniem chociażby ;)



ocenił(a) film na 8
selfisz


I nie chodzi mi wcale o to, że bronię bohaterów. W pierwszej scenie, gdy zobaczyłam ich przy stole, pomyślałam :"o nie! jakie typowe mieszkanie erasmusów, na którym niczego się nie dowie o życiu w Hiszpanii! Chyba nie ma zamiaru tu zamieszkać…". Ale zamieszkał i, ogólnoludzko, nieźle na tym wyszedł ;) Wzbogacił się, rozwinął, z szarego konformisty stał się człowiekiem świadomym różnorodności świata i swoich prawdziwych pragnień. I o tym, generalnie, jest ta komedia.

A że to komedia, toleruję to, że postaci są ukazane nieco sztampowo, w bardzo ogólnym zarysie. Jak na taki ogrom różnorodnych bohaterów i tak nieźle, że scenarzysta wybrnął z tego w taki sposób, że każdy z nich jest inny. Dla konstrukcji filmu to dobrze, bo przy 8 współlokatorach różnych narodowości, film musiałby trwać chyba 8 godzin, żeby widzowie zapamiętali ich ogólne cechy, a tak nieco stereotypu -zresztą często przełamywanego - pozwala nam się szybko połapać kto jest kim.

Migawkowa konstrukcja ma również moim zdaniem związek z naszą pamięcią. Po roku intensywnych wrażeń, kiedy wszystko jest nowe, w pamięci pozostają tylko najważniejsze, przełomowe wydarzenia i najbardziej wyraźne cechy ludzi, z którymi się zetknęliśmy.

Zresztą uważam, że L'Auberge Espagnole to po prostu cholernie trafny film. Mieszkania wielonarodowe mają to do siebie, że po chwili robi się w nich jeden wielki 'melting pot', wszyscy komunikują się ze sobą po angielsku, niezależnie od kraju, w którym przebywają i mało czasu spędza się na rzeczywistym międzykulturowym poznaniu, co nie oznacza, że nie zawiązują się przy okazji prawdziwe przyjaźnie :)

ocenił(a) film na 7
Diana

Psycholog kulturowy? Serio? Przykro mi, ale sama poruszyłaś temat, więc trudno go nie pociągnąć. To dziś takie wykształcenie oznacza, że myli się dobre wychowanie z poprawnością polityczną, wierzy w absurdalną tezę, że stereotypy nie mają żadnych podstaw, oraz jedyne co ma się do powiedzenia o niegrzecznym - to prawda - ale też biorącym się z pewnych psychologicznych przeżyć wybuchu bohatera, że jest to irytujące i tak nie można? Ciekawe, bardzo ciekawe...

To jest film, po pierwsze: o dorastaniu (dokładnie tym jego etapie, kiedy człowiek pierwszy raz styka się poważniej z problemami dorosłości), po drugie: o życiu studenckim (niekoniecznie na wyjeździe; przyznam, że nie rozumiem, jak można skończyć studia i nie odnaleźć w tym filmie znajomych sytuacji i nastrojów), po trzecie: o różnorodności, nie tylko międzykulturowej, ale ogólnoludzkiej, o jej wartości (bo ludzie się różnią i powinni się różnić, stereotypy są zaś naturalną konsekwencją różnic kulturowych (i zawierają zawsze jakieś ziarno prawdy), istnieją i będą istnieć, dlatego nie chodzi o to, żeby walczyć z wiatrakami, lecz by mieć do nich odpowiedni stosunek np. umieć się z nich śmiać), po czwarte: o doświadczeniu obcego państwa i o samej Barcelonie.

Film nie jest arcydziełem, ale to solidne, a miejscami nawet bardzo interesujące dzieło. Nie wiem czy oglądałaś to w złym momencie życia, spodziewałaś się czegoś innego, nie leży Ci forma, czy też - bo niestety takie rzeczy czytam w Twojej wypowiedzi - film zepsuło Ci niemądre, stereotypowe właśnie, nastawienie do stereotypów i różnic kulturowych (oczekiwałaś potwierdzenia jakichś tez, a scenarzyści mają na ich temat zupełnie odmienne zdanie, moim zdaniem bardzo sensowne).

ocenił(a) film na 9
Diana

jeśli nie wiesz o czym jest film, i po obejrzeniu go też nie wiesz to ja Ci powiem- jest o Erasmusie, niby jesteś z wykształcenia psychologiem międzykulturowym, a nie wiesz, że ludzie którzy są w obcym środowisku mogą przyjąć różne strategie akulturacji, i że w sytuacjach potencjalnego zagrożenia powielają oni stereotypy... nawet jeśli w życiu codziennym w środowisku z którego pochodzą zachowują się zupełnie inaczej... mówisz, że jesteś psychologiem międzykulturowym, ale chyba masz sam papierek, ale wiedza z tej dziedziny jakoś wyprarowała

Diana

Zgadzam się w 100% Xavier to był niesamowicie płytki chłopak, niedojrzały emocjonalnie i umysłowo. William był super:)

mgolab

Dorzuciłbym jeszcze brak jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego. Korzysta z uprzejmości Doktorka, uwodzi mu żone, a na koniec jeszcze pyskuje "ja też nie chcę Cię więcej widzieć". Ten typ zasługuje na liścia co najmniej parę razy w tym filmie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones