Film się świetnie zaczął. Zapowiadał się naprawdę bardzo dobry horror czy nawet thriller. Film był
fajny, ciekawy i klimatycznie straszny do momentu kiedy się okazało, że ten co zabija, to jakiś
potwór połączony chyba z batmanem, supermanem, wampirem i Bóg wie co jeszcze. Co to wogóle
miał być za zgred. Z nieźle zapowiadajacego się horroru zrobiła się bajka fantasy. Szkoda bo
początek był naprawdę dobry.
Jak najbardziej się zgadzam. Początkowe sceny świetnie, potem... potem to nawet nie pamiętam co było. Tylko siąść i płakać, że taki film doczekał się drugiej części.
Poważnie?
To horror (przynajmniej teoretycznie) tutaj bajkowe stwory są na porządku dziennym.
A gdyby smakosz okazał się być kolejnym redneck/retard/kanibalem to by dopiero był kanał...
> Z nieźle zapowiadajacego się horroru zrobiła się bajka fantasy.
Gdybyś nie wiedział to konwencją horroru jest posiadanie mitycznych i baśniowych oraz fantastycznych PRZERAŻAJĄCYCH stworów i bytów. Ale to tylko takie małe przypomnienie...
A od tego filmu widziałem na prawdę masę, masę i masę gorszych horrorów. Tragicznie nie było. Było dosyć poprawnie i czasami nawet zabawnie (puszczanie oczka w stronę widza vide jazda samochodem tam i z powrotem). A co najważniejsze nie było skrajnie głupio (i nie było typowych w horrorach obecnej ery bohaterów debili), i film był krótki zatem nie było przeciągania na siłę.
Właśnie to czyni tę historię niepokojącą. Co strasznego w setnym z rzędu psychopacie? Za to już taka dziwna, nieludzka, niemożliwa do zrozumienia/utożsamienia się z nią kreatura, drocząca się z przyszłymi ofiarami za pomocą tej groteskowej piosenki o sobie samej... brrr. Moim zdaniem film bardzo dobry.
To widocznie mamy po prostu inne poczucia strachu — we mnie właśnie taka groteska budzi największy niepokój. :D