Mysl przewodnia w porzadku - czyli dzisiejszy swiat jako pociag, podzialy i zamordyzm na porzadku dziennym. Tak wiec pomysl dobry i nawet przemyslany. Ale wykonanie... toz to katastrofa. I nie czepami sie aktorstwa czy scenografii, bo te choc nierowne, sa nienajgorsze. Jedak wszystko, ale to wszysto poza tym lezy. Beznadziejny durny, pelen dziur i elementarnych sprzecznosci logicznych scenariusz - twor kalekiego tworcy, ktory gdy nie wie jak poprowadzic watek np. uzywa cudownego zmartwychwstania swoich bohaterow - to jest poziom akademii ku czczci. Belkotliwe dialogi, postacie zmieniajace swoje usposobienie z chwili na chwile, durne do imentu historie z przeszlosci nie majace nic wspolnego z tym co od kilkudziesieciu minut widzimy na ekranie, zachowania przekomiczne w swej glupocie itd. Co bylo "najpiekniesze" - och bylo ich wiele, ale zapamietam przede wszystkim (z racji, ze jest to ostatnia scena) pojawienie sie dziecka w ladnym ubranku skrojonym na miare - ciekawe kto mu ten kozuszek uszyl oraz zachywcanie sie niedzwiedziem (rozumiem, ze nasi bohaterowie chca zostac jego kolacja).
Film mogl byc dobry, a jest, piszac wprost, megadebilny.