PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33510}
6,1 29 890
ocen
6,1 10 1 29890
5,7 6
ocen krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

Pod koniec filmu wygląda, jakby bohater zrezygnował z powrotu na Ziemię.
Na samym końcu rana na palcu zagoiła się jak u tworów Solaris.
Wcześniej Kelvin wspominał o tym, że po powrocie jest zakręcony i uczy się na nowo.
I pojawiła się Rheya. Na Ziemi.
"-Czy ja żyję?
-Nie musisz się o to martwić, teraz będziemy razem" <-cytat na oko z głowy.
Kim był Kelvin z zakończenia ?

moje podejrzenia:
1. Po rezygnacji z powrotu Kelvin umarł w spadającej na Solaris stacji, stacji, a w powracającym statku "wyśniła" go Gordon
2. Jednak wrócił, ale się przemienił/zabrał ze sobą moc Planety
3. Nie ma wyjaśnienia, reżyser namieszał :)

Pomóżcie, chcę wiedzieć. Prawda jest gdzieś tam.

Muszrom

Właśnie obejrzałem ten film i... Sam mam podobne rozkminy^^ Z tym, że ja mam jeszcze jedną teorię: Kelvin ze Snowem wpadli w to Solaris (bo w końcu żaden z nich nie wsiadł do tej kapsuły z dr Gordon) i zaczął prowadzić coś na kształt pół-życia, pół-snu i mógł już na wieki być ze swoją ukochaną:)

ocenił(a) film na 10
khamul189

umarł w statku,jak wszyscy,a na ziemie powróciła istota stworzona przez "planete" mająca jego wszystkie wspomnienia ,może i ten sam kod genetyczny,, ,ale stworzona z innej materii, wiec napewno ma inne fale cząsteczkowe,Gordon umarł,spłonął,raz na zawsze zniknął,bezpowrotnie - fizycznie,wiec może absolutnie,a może wystarczy pamięć i geny żeby projektować identyczną -czy to znaczy tą samą-świadomość,ale gdyby żyli dwaj równoległe to , a co z miłością itd,oto pytania które stawia przed nami ten film,

ocenił(a) film na 10
Muhomorniczy

znaczy Kelvin*
,już na ziemi te coś,wyśniło Gordon

Muhomorniczy

Na Ziemi "to coś" wyśniło Rheyę, jak już coś. Gordon, to ta murzynka;)

I nie wiem... Hmm... Myślę nad tym i jakoś nie przekonuje mnie Twoja interpretacja. Kelvin i Snow- przyjmijmy umownie że zginęli. Ale dr Gordon odleciała ze stacji- przynajmniej dużo na to wskazuje- więc umownie przyjmijmy, że odleciała na Ziemię. A na Ziemi pojawia się również Kelvin (wyśniony przez Gordon, czy przez samego siebie?)... Nielogiczne trochę.

Zwóćmy uwagę na scenę z dzieckiem. Ten gest złączonych dłoni, ułożenie ciała Kelvina... Nasunęły mi skojarzenia z obrazem "Stworzenie Adama" (bodajże Michała Anioła). W takim razie pojawiałaby się w filmie zawarta również w książce koncepcja Solaris, jako Boga- Dziecka, nie w pełni jeszcze świadomego swej wszechmocy i dopiero uczącego się stwarzać różne rzeczy i istoty. Więc Kelvin mógł zginąć, zgoda, ale to, że się później znalazł w swoim mieszkaniu z Rheyą, nasuwa z kolei wizję... Nieba? Czy jakiejś nieznanej nam, solariańskiej formy egzystencji?

Moje refleksje idą raczej w tą stronę- być może błędnie, ale ja tak to widzę. A Ty, dlaczego sądzisz, ze Gordon zginęła?

ocenił(a) film na 10
khamul189

masz racje,pomyliłem imiona,a tą murzynkę pies drapał czy wróciła czy nie,
nie pamiętam jak to coś trafiło na ziemie,mje sie zdawało ze Kelvinem było niedopowiedziane,płomienie szaleją,on stoi,koniec sceny,a później widzimy go na ziemi,i palec mu zarasta,widocznie gdy zginął w płomieniach,plneta odtworzyła go błyskawicznie,on-to cos- majac juz inna mentalność sam tego nie bedac świadomym decyduje sie jednak spadać na ziemie,albo planeta odtworzyła go w kapsule,

dawno temu oglądałem wiec nie wiem,

ocenił(a) film na 7
Muhomorniczy

Też dawno już go oglądałem (z 3 czy 4 miechy), ale sądzę, że dr Gordon jest w zakończeniu bardzo ważna. Skoro reżyser lekką ręką zabija postacie drugoplanowe, to dlaczego pozwolił jej odlecieć? To nie jest film o zwycięstwie człowieka nad obca siłą, więc jej powrót nie jest potrzebny do pokazania jakiegoś przesłania w tym rodzaju. Z reszta jej powrót obrazuje jedna krótka scena odlotu/lotu na Ziemię. Potem jest już tylko Kelvin na Ziemi.
Chyba przekonuję się do tego, że to powracająca z Solaris dr Gordon "wyśniła" Kelvina (w statku-kiedy była jeszcze dość blisko oddziaływania Planety, lub w niewyjaśniony sposób już na Ziemi). To coś na pewno musiało być tworem mocy Solaris, ponieważ "uczyło się na nowo" i samo się uleczyło.
Hm. Reżyser wie lepiej.

ocenił(a) film na 5
khamul189

Bardzo mi się podoba Twoja ostrożna interpretacja. Miałem podobne przemyślenia na temat sceny z chłopcem. Uważam, że jest to ukłon w stronę książkowej teorii Boga-dziecka.

Kombinowanie w zastanawianie się nad wyjaśnieniami jak on znalazł się na ziemi chyba nie mają sensu, bo jak wyjaśnić, że Rheya również się tam znalazła? Łatwiej chyba założyć, że planeta jakoś na niego zadziałała.

Wg. mnie, albo:
1. jego jaźń została wchłonięta przez planetę i jakby zasymilowana. Przez co zaczął "żyć" (jego psychika) w oceanie.
2. Na chwilę przed śmiercią planeta stworzyła "niebo" w jego umyśle. Pozwoliła mu żyć złudzeniem razem z ukochaną.

ocenił(a) film na 5
Muszrom

jak dla mnie to on umarł na tej stacji, a później jest w jakimś niebie...
w każdym razie bez sensu zupełnia, a film sie tak trzyma książki jak np. film wiedźmin... czyli, krótko mówiąc się nie trzyma ;p

Maratka

Może i się nie trzyma treści, ale klimat książki został oddany... w przeciwieństwie do Wiedźmina;)

ocenił(a) film na 5
khamul189

no z klimatem rzeczywiście jest lepiej ;]

Maratka

Cóż, według mnie Kelvin pozostał na Solaris i wpadł do Oceanu. Tam był taki moment, gdy on leżał w korytarzu statku i mały chłopiec wciągał do niego rękę - dla mnie to było symboliczne połączenie się z Solaris, cała ta scena bardzo mi przypominała fresk Michała Anioła "Stworzenie Adama". Myślę, że Kelvin poprostu połączył się z planetą a wszystkie te sekwencje z jego pobytu na ziemi były takim właśnie jakby "snem", który stał sie dla niego rzeczywistością. Wątpię, żeby to Gordon go wyśniła, bo dlaczegóż wtedy nie przyszedł do niej, tylko mieszkał u siebie? Nie miało by to sensu, poza tym z książki wynika, że to bliskość Oceanu utrzymuje jego twory przy życiu i nie są one wcale tak nieśmiertelne. Ale to tylko moja interpretacja (:

scaramouche1

właśnie sobie czytam inne wypowiedzi i widzę, że khamul i ja podobnie to postrzegamy ;f

scaramouche1

Zawsze to miło jak ktoś ma podobne poglądy:) No ale to jest chyba najsensowniejsze rozumienie zakończenia (według mnie)

khamul189

Tak w ogole to scena po rzekomej smierci kelvina, ta w ktorej z kroi ogorka byla taka sama jak na poczatku filmu. tyle ze na scianach wisialy obrazki a na lodowce zdjecie zony. nie kminie do konca o co chodzi, i mysle ze ta teoria jest kompletnie bez sensu: mianowici moim zdaniem mogl cofnac sie w czasie... ^^

Tituszek

A tak o samym filmie to dla mnie komercyjny syf. mimo iz faktycznie caly czas czulo sie Lemowski klima to watki z ksiazki zostaly moze i przedstawione ale krotko i dla kogos kto ksiazki nie czytal chyba niejasno. Powiesc tysiac razy lepsza. dla ludzi ktorzy nie widzieli filmu ani nie czytali ksiazki radze aby najpierw wzieli sie za czytanie a nie ogladanie. wybaczcie stylistyke i byc moze ortografie.

Muszrom

Według mnie Kelvin zginął, kiedy próbując nie zasnąć nadmiernie zażywał leki przeciw depresyjne. W ostatnich scenach występuje tylko jego "kopia",a zakończenie filmu w pełni współgra wtedy z przewijającym się w filmie wyrywkiem z wiersza "And Death Shall Have no Dominion".

Innymi słowy uczucie miłości między dwójką głównych bohaterów przetrwało śmierć obojga. Są razem na zawsze, ale już jako kopie stworzone przez Solaris. Wydaje mi się, że scena w której dziecko podaje rękę Kelvinowi oznacza spotkanie z pewną istotą wyższą. Dziecko oznacza tutaj Solaris, a całość przypomina obraz "Stworzenie Adama".
Ostatnia scena to już wyimaginowane życie Kelvin i Rheya razem w dawnym domu. Wyimaginowanym, bo w filmie Rheya wyraźnie mówi, że w domu nie było żadnych obrazów, nawet na lodówce, a teraz jest ich sporo.

Taka to trochę dziwna interpretacja ale w 100% moja :)
Pozdrawiam Wszystkich.

użytkownik usunięty
Muszrom

To nie był Kelvin tylko jego kopia z Solaris oczywiście ze wszystkimi
"dodatkami".

ocenił(a) film na 8
Muszrom

nie będę oryginalny jeśli stwierdzę że:

Kelwin został na stacji która została wchłonięta przez Solaris ( powiększała sie przecież), umarł i jest teraz częścią Solaris razem z Rheyą która jako że jest w jedynym miejscu gdzie jej istnienie nie może zostać podważone, nie ma oporów przed byciem Rheyą którą zapamiętał Kelvin. Żyli długo i szczęśliwie w tym czymś czym jest Solaris ( czystą energią/ myślą/ bogiem? [naciągane ale zawsze, moc sprawcza]/ istotą jestestwa - niepotrzebne skreślić, bo jak można określić coś co przywołuje do życia osoby które pragnie sie zobaczyć?)

imo Solaris ( jako planeta, przedmiot) jest trochę podobne do "obiektu" z Kuli.

może to to samo, tylko w większej wersji...

ocenił(a) film na 8
sarwe

po dogłębnym przemyśleniu zaistniałego problemu dodaję do listy cośów:
Solaris jest życiem.
Solaris jest przeciwieństwem czarnych dziur które są śmiercią ( niszczą wszystko większe od atomu i wchłaniają nawet światło: ostateczna granice jaka jest śmierć). Solaris nie spełnia marzeń bo nie stwarza przedmiotów typu forsa, samochód dom, tylko osoby-życie, te które się najbardziej kocha - najsilniejsze emocje w stosunków do tych osób.
Patrząc na tę planetę/gwiazdę ma się wrażenie że jest organiczna lub że przedstawia pracę mózgu.

tyle ode mnie

kocham was, byliście wspaniałą publicznością

ocenił(a) film na 9
Muszrom

Wydaje mi się, że Solaris wciągnął statek. Chyba sam nadal mam wiele wątpliwości.

Muszrom

a moim zdaniem dziecko z scenie "śmierci" Kelvina to jego dziecko. jak dla mnie nie symbolizuje ono Boga (nie widzę w tym Kaplicy Sykstyńskiej) tylko symbolizuje ono powód samobójstwa Rheyi. ale jak mam to dalej interpretować to nie wiem... ;)

ocenił(a) film na 4
Muszrom

To proste:

Solaris było Niebem/Rajem (rozumienie słowa zależy od przekonań i wierzeń czytającego), dryfującym gdzieś we wszechświecie. Przypadkowe zbliżenie się do niej spowodowało - równie przypadkowe - projekcje tegoż Raju na pokładzie stacji badawczej, z kolei użycie broni (działa Higgsa) wywołało reakcję obronną planety. Kiedy Kelvin rezygnuje z powrotu na Ziemię, wraz ze stacją zostaje pochłonięty przez Solaris, tym samym dostając się do raju. Wszystkie późniejsze sceny na Ziemi, starym mieszkaniu, z dawno już zmarłą żoną, to nic innego, jak życie po śmierci.

Taka interpretacja nijak ma się do książki, a do tego burzy pozornie nieźle oddany jej klimat. Powstała wizualna wydmuszka i wyraźne minięcie się z przesłaniem opowieści, co u tego reżysera nie jest zjawiskiem rzadkim.

ocenił(a) film na 7
B__Belweder

Chyba muszę sobie film odświeżyć, bo niewiele z niego pamiętam, a jeszcze mniej powody dla których oceniłem aż na 9 ;P
Dzięki za twoją wypowiedź, wrócę do niej.

ocenił(a) film na 8
Muszrom

Pierwszego klona żony Kelwin wypuścił w przestrzeń kosmiczną. Na stacji wszyscy zginęli a ten klon dał radę i wrócił na ziemię. Tam wyśnił Kelvina i rach ciach mamy dwie szczęśliwe i kochające się "uber"-istoty :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones