PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33510}
6,1 29 881
ocen
6,1 10 1 29881
5,7 6
ocen krytyków
Solaris
powrót do forum filmu Solaris

zdecydowanie lepszy od wersji Tarkowskiego, która była jakas oschła, wystudiowana, sztuczna i nie poruszyła we mnie żadnej czułej struny. W filmie Soderbergha czuje się klimat, nastrój, tajemnicę, tęsknotę, niepokój, emocje... Ten film żyje. Wszystko jest bez kantów, miękkie, nie wystudiowane, naturalne. Nie wiem jak to wyrazić... I ta piękna muzyka... Zmysłowy obraz, niepokojący, prowokujący do refleksji o tym, co nam w duszy gra...

ocenił(a) film na 8
kassis

Zobacz niedoceniony wg. mnie film "Cargo"/"Ładunek" z 2009. Znajdziesz tam podobny klimat... :-) Obydwa podobały mi się tak samo.
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
JOinT3R

Dobry pomysl, bo nie ogladalam, dzieki :-)

ocenił(a) film na 7
JOinT3R

Obejrzałam juz. Podchodziłam do niego jak do jeża, ale niespodziewanie okazał się naprawdę dobry. Napięcie, klimat, ujęcia naprawdę pierwszorzędne, lepsze niż w niejednej amerykańskiej produkcji z tego gatunku. Gdyby tylko reżyser poświęcił więcej uwagi postaciom, film byłby jeszcze lepszy a tak zbyt powierzchownie ich potraktował. W zasadzie nic ciekawego o nich nie można powiedzieć, nie zapadają w pamięć niczym szczególnym, poza tym, że tam są.

ocenił(a) film na 8
kassis

Zgadzam się. Film nigdy nie dorówna książce, ale i tak był dobry. Zdenerwował mnie goły tyłek Clooney'a, ale ostatecznie nie można narzekać. Byłem w szoku, że Hollywood wypuściło taki film. W filmie czuje się samotność, tęskonotę człowieka. Cała scena poznania i życia Rhey'i (Harey) i Krisa, bardzo do mnie przemawiała. Dwie jednostki w których głowie zadziałała chemia i zbliżyły się do siebie. Co do planety - symbolu boga lub obcej istoty - myślę, że Lem chciał dokładnie to samo przekazać w książce. Brakuje mi tylko w filmie jakiś krótkich retrospekcji z wcześniejszych badań Solarisa. Wypełniłyby pewnie lepiej ten film. Ale i tak ogólnie wysoka ocena 7, co jak na mnie jest bardzo wysoką notą. Chociaż jeśli takie gnioty jak Django dostają tu 8,4 to Solaris winien dostać notę 15.

ocenił(a) film na 7
Marek_Wolski

Nie ma co rownac ksiazki do filmu. Ekranizacje czy adaptacje to czesto inna bajka. Ksiazka prawie zawsze wygra, bo to my nadajemy wedle wlasnych wyobrazen ostateczny ksztalt postaciom i wszystkiemu, co czytamy. Kazdy widzi co innego, czytajac to samo. W filmie nie ma miejsca na wyobraznie. :-)

kassis

Jak dla mnie ten film to nic w porównaniu z dziełem z 1972. Właśnie ten chłód i ta sztuczność miała spotęgować moc przesłania, bowiem film ten jest przestrogą przed zdehumanizowanym światem.

ocenił(a) film na 7
Savant1

No ale w takiej sytuacji w jakiej znalazl sie bohater nie powinno byc miejsca na chlod i sztucznosc. W wersji Tarkowskiego Kris zachowywal sie jakby "dostal" nie utracona najukochansza osobe a paczke pocztowa. Nie bylo po nim widac wewnetrznego rozdarcia, emocji. Niczego. Nie uwierzylam, ze on kochal kiedys swoja zone. Nie bylo tego w ogole widac. Byl naukowcem, ale przede wszystkim czlowiekiem. I wersja Soderbergha to czlowieczenstwo lepiej ukazala niz wersja Tarkowskiego. Ze gdziekolwiek, nawet w odleglym i zimnym kosmosie, czlowiek pozostaje czlowiekiem i nie jest wolny od dylematow moralnych a analitycznego chlodnego umyslu nie mozna odzielic od seca. Film Tarkowskiego mowiac najprosciej, jest przekombinowany. Za duzo symboliki, podnioslego tonu, nie wspominajac o dluzyznach, ktore nic nie wnosza do filmu. Postacie nijakie, nie wzbudzajace zadnych uczuc. Nie utozsamialam sie z zadna ani nie interesowalo mnie co sie z nimi stanie. Dlatego zdecydowanie wole wersje S.

kassis

Wiesz lubię obie wersje tą z 2002 i 1972, ale nie można rozpatrywać ich na tej samej płaszczyźnie. Solaris Tarkowskiego to kino w dużej mierze(choć nie tylko) artystyczne zaś Solarisa Soderbergha to w dużej mierze kino popularne(choć nie tylko) choć bardzo dobre, ale nie dlatego nie można ich rozpatrywać na tej samej płaszczyźnie. Tarkowskiemu nie chodziło oto by udowodnić, że człowiek jest człowiekiem nawet w obliczu nieskończoności. On przestrzega przed hipotetycznym zatraceniem się ludzi. Podzielił wszystko na czarne i białe bez żadnej alternatywy. Ten zabieg miał zmusić widza do refleksji, wstrząsnąć widzem i go wyalienować. Według mnie to mu się udało poprzez tą sztuczność i chłód dzięki. Te wszystkie elementy które ci się nie podobały są tylko cząstkami mającymi zwiększyć siłę Katharsis. I to osiągnął. Mówiąc jeszcze prościej Tarkowski mówi nam: Uważajcie, żebyście nie zatracili człowieczeństwa, kochajcie namiętność emocje, naturę i bliźniego. Soderbergh natomiast mówi: człowiek zawsze pozostanie człowiekiem ponieważ jesteśmy mieszaniną emocji i logiki. Nie mniej oba filmy są bardzo dobre.

ocenił(a) film na 7
Savant1

Skoro tak, to jestem glucha jak pien na "mowy" Tarkowskiego i nie dla mnie kino artystyczne spod znaku black&white, bo ta gama szarosci, ktora jest pomiedzy jest wlasnie najbardziej interesujaca dla mnie.
;-)

kassis

W sumie to normalne każdy człowiek czego innego oczekuje od kina. Również nie każdy musi lubić wszystkie artystyczne zabiegi jakich dopuszczają się pisarze, reżyserzy. Powiem tak Tarkowski tylko w Solaris użył filtra "czarno-białe" (jeśli dobrze pamiętam) daj mu jeszcze szansę np: Andriej Rublow, Zwierciadło, Nostalgia zobaczysz, że to zupełnie inne filmy niż Solaris pełne szarości. Ponad to polecam Ci Bergmana i Felliniego(oczywiście jeśli ich nie znasz) .

ocenił(a) film na 7
Savant1

W rzeczy samej. Oczekuje czego innego i co innego go porusza. Gdyby wszystkim podobało się to samo, jakże nudno byłoby w życiu, nie mówiąc o filmwebie ;-)
Dzięki za sugestie. Dam mu szansę, oczywiście. Własnie zamierzałam obejrzeć Stalkera.

kassis

No to powodzenia ze Stalkerem przyjemnie się rozmawiało a to rzadkość w internecie.

ocenił(a) film na 7
Savant1

heh, dziękuję, ale bez powodzenia było. Cóż mogę napisać....Narzekałam na Solaris a w porównaniu do Stalkera to arcydzieło niemal. No dobra, bez żartów. Mogą mnie fani Stalkera wysłać na Madagaskar, ale uważam, że ten film jest wspaniale nijaki, monotonny i nudny. Gdzieś przeczytałam komentarz dotyczący Solarisa, że to ociekający patosem kotlet filozoficzny szefa kuchni Tarkowskiego przyprawiony garścią pretensjonalizmu czy jakoś tak. W takim razie Stalker to mielony panierowany w pavulonie ;-). Od tych pseudofilozoficznych monotonnych dysput trójki bohaterów po prostu mózg wiotczeje. Podczas gdy w nieskończenie długiej scenie jazdy drezyną (w czasie której zdązyłabym chyba wziąć prysznic i zrobić sobie kolację), podziwiamy łysinę jednego z bohaterów i imponującą czapę z pomponem na głowie innego, ja sensu nie widzę, fani Stalkera widzą w tym przekaz i to nie jeden. Interpretacji tyle, a każda lepsza od drugiej. No bo przecież wszystko musi mieć jakiś sens. Podejrzewam, że nawet ten pompon u czapki. ;-) Mnie w każdym razie to nie rusza.
Zamierzam dalej obejrzeć Zwierciadło i A.Rublowa. Nie dlatego, że jestem taka zdeterminowana, aby polubić Tarkowskiego, ale z czystej ciekawości, czy spodoba mi się cokolwiek spod jego ręki. Być może coś mi się spodoba a być może to kolejny reżyser jak Tarantino i Almodovar, który po prostu mi 'nie leży' i tyle. Włosów rwać z głowy z tego powodu nie będę :-)

kassis

Właśnie dlatego nic nie pisałem o Stalkerze bo to film tylko dla wybitnych "hardkorów". Myślę, że Rublow bardziej ci się spodoba jeśli znasz Bergmana i podobała ci się pieczęć to ten film też polubisz. Cieszę się, że nareszcie spotkałem kogoś komu też nie leży Tarantino i Pedro na poważnie jesteś pierwszą którą spotkałem.

ocenił(a) film na 7
Savant1

Bergmana nie znam dobrze, obejrzałam chyba tylko ze dwa jego filmy i nie była to Siódma pieczęć. Nie mam szczególnego zamiłowania do tzw. ambitnych filmów, zwłaszcza starych. Obejrzę czasem to i owo, jedno mi sie podoba bardzo, inne mniej a jeszcze inne w ogóle, ale generalnie oglądam tzw. kino popularne. Większy wybór, żeby znaleźć coś dla siebie, co spełni oczekiwania. Zwłaszcza, że mój ulubiony gatunek to s-f.
Co do Tarantino i Almodovara. Serio? Ja znam dużo więcej :-)) Gdybym miała wybierać to wolę Tarantino. Jego bohaterowie są wyraziści, czasem przerysowani, lecz wciąż z planety ziemia, dialogi żywe, ale tematy miałkie i nie zajmujące mnie w ogóle. Tematy Almodovara mają w sobie większy potencjał, ale ich sposób pokazania, klimat, i komiksowe postacie, usypia mnie po 10 minutach.

kassis

Przepraszam, że tak późno. Kiedyś zaczynałem od kina popularnego(sci-fi, dramat i komedia to wciąż moje ulubione gatunki) . W pewnym momencie zaczęło mnie strasznie nudzić, jakoś tak się złożyło, że w tamtym czasie w ramach wolontariatu zajmowałem się pewnym starszym panem. Był prawdziwym gentlemanem i miłośnikiem kina opery i teatru. On zanurkował ze mną w cudowny świat filmów "ambitnych", opery, baletu. Oczywiście dalej lubię kino popularne, ale pierwsze miejsce w mym sercu ma kino autorskie. Nie lubię Tarantino i Almodówara. Tarantino nie dość, że ma tematy miałkie i płytkie to na dodatek tam jest tyle agresji i przemocy( i to wszystko jest przedstawiane w taki sposób jakby to miało być fajne(przemoc fajna?)). Almodóvar z kolei jest jakiś nawiedzony a te jego filmy są straszne jak dla mnie oczywiście. Szczerze, wszyscy moi znajomi kochają Tarantino. Niemniej zachęcam do oglądania kina bardziej ambitniejszego czasem potrafi zupełnie zmienić punkt widzenia na świat( w moim wypadku to La dolce vita, Siódma pieczęć, Persona, Solaris(Tarkowskiego), 2001 odyseja kosmiczna).

ocenił(a) film na 7
Savant1

No coś Ty, nie przepraszaj, to nie obowiązek ani zawody kto szybciej odpisze :-)
Dla Tarantino przemoc nie musi mieć uzasadnienia w filmie, on wprost mówi, że przemoc to tylko jeszcze jeden gatunek filmowy. Pewnie z tego powodu bawi się przemocą. Ja tego nie kupuję. Ale nie tyle z powodu tej przemocy, co jednowymiarowych bohaterów, którzy choć są wyraziści, to nie reprezentują sobą niczego, czemu mogłabym kibicować.
O Almodovarze nie chce już mi się pisać, bo go wyjątkowo nie lubię. Tak mnie nuży, że przy jego filmach obrady z sejmu wypadają ekscytująco ;-)
Co do Tarkowskiego. Niestety, nie nadajemy na tych samych falach. Oglądając kolejny jego film (Rublowa) miałam nadzieję, że będzie on lepszy od poprzedniego a okazało się odwrotnie. Solaris uważam za najlepszy z tej trójki, pomimo, że nie podobał mi się. Tarkowski jak na mój gust ma zbyt rozwlekły i jednostajny styl. To, co jego fani uwazają za zalety, ja uważam za wady. Długie, powolne ujęcia, skupianie się na rzeczach, które nic nie wnoszą do filmu. Za dużo alegorii, metafor, kontemplacji drugiego planu, za mało doslowności. Człowiek u Tarkowskiego jest bardziej figurą retoryczną, niż czlowiekiem z krwi i kości.
A co to tak naprawdę jest ambitne kino? :-) To kwestia umowna. Czy Scorsese, Annaud, Coppola, Tornatore, Gavras, Bertolucci, Welles, Kubrick, Allen, Trier, Palma, Parker, to już kino ambitne czy jeszcze nie? Jak tak, to jak najbardziej ogladam ambitne kino, jak nie, to oglądam nieambitne, i czy to coś zmienia? :-) Oglądajmy co lubimy, na co mamy ochotę. Kino ma sprawiać przede wszystkim przyjemność a nie pełnić rolę dydaktyczną.

kassis

To bardzo niekulturalnie kazać kobiecie czekać. Przepraszam tak już zostałem wychowany. Co do Tarantino właśnie tego nie mogę pojąć przmoc dla przemocy. jak dlamnie to nie jest zbyt atrakcyjnee. Owszem możesz nakręcić film gdzie przez 2 godziny ludzie będą sobie zadawać ból na różne sposoby. I pewnie znajdą się chętni, ale mnie to niepociąga. Zgadzam się również co do bohaterów tarantino zawsze prezentuje taką miałkość ideologiczną(choć w Django jest nieco lepiej). CO do almodowara mamych chyba takie samo podejście. Kiedyś jakiś krytyk napisał:"Tarkowski robi filmy głównie dla siebie a jak komuś się jeszcze spodobają to już mamy sukces i to wielki....(tu wymienia powody dla których nie lubi Tarkowskiego) ". Ja lubię takie rozlazłe filmy gdzie bohater gada i gada(o filozofi i sztuce etc). W tedy mogę sobie odpocząć i pomyśleć razem z bohaterem. Kocham temetafory alegorie to takie stymulujące intelektualnie i nie muszę myśleć o sprawach przyziemnych. W prawdziwmy, życiu tempo jest taie szybkie(pewnie to znasz): tu strzelają, tam się gwałcą, ktoś umiera. Więc jak wracam do domu to lubie sobie odpocząć czy to przyjakimś spokojnym filmie(solaris, okruchy dnia) czy książce ew muzyce. Zaś te filmy akcji fajnie się ogląda w weekendy. Zgadzam się u tarkowskiego nie ma czlowieka jest praktycznie tylko metafora i alegoria ubrana w człowieka. Co do pytania o ambitne kino. Ja uważam, że ambitne kino to takie gdzie sztampa występuje w niewielkiej ilośći, zmusza do myślenia o żeczach ważnych(życie).Wreszcze to filmy które potrafią poruszyć twoją duszę pozytywny sposób(tj taki który poprawi coś w towim postrzeganiu siebie świata innych). I uważam, że kino nie może niepełnić roli dydaktycznej. W każym obrazie(nawet tym od Tarantina) istneieje jakiś morał i nauka choćby banalna, ale istnieje.

ocenił(a) film na 7
Savant1

no wlasnie, jest przemoc i przemoc. Tez nie lubie filmow w ktorych rezyser zneca sie nad ludzmi na wszelkie mozliwe sposoby a krew sika jak z zepsutego kranu. To nie jest straszne, tylko obrzydliwe i nie rozumiem jak komus moze sie cos takiego podobac. Zadawanie bolu i sadyzm, to nic, ze tylko na ekranie, to rozrywka dla waskiej grupy odbiorcow. I wole nie miec z nimi nic wspolnego, bo nasza wrazliwosc jest skrajnie odmienna. Tak wiec rozumiem Cie doskonale w tej kwestii.
Gdzies przeczytalam zabawny komentarz na temat Jandy, ze "Janda gra zawsze Jande". :-) podobnie jest z Tarkowskim. Ma tak charakterystyczny i specyficzny styl, ze chyba wszystke jego filmy, choc mowia o czym innym, sa takie same. W Tarkowskim jest za duzo Tarkowskiego. Podobnie jak w postaciach granych przez Jande, jest za duzo Jandy. Dlatego nie przepadam za ta aktorka., podobnie jak za Tarkowskim.
Kino rozlazle lubie, ale ta rozlazlosc musi miec swoje granice ;-) Okruchy dnia sa filmem bardzo dobrym, no ale co tu duzo pisac, Hopkins i Thomson sa jedni. Tam czuc emocje i ich mysli, tak swietnie zagrali. Podobnie jest w 1900 czlowiek legenda. To bardzo rozlazly film, ale w zyciu nie widzialam tak pieknie podanej rozlazlosci :-) Ja ten film odczuwam kazdym porem skory, nasiakam nim jak gabka i to jest mnie miernik dobrego filmu. Co mi po tzw. Arcydzielach, ktore splywaja po mnie jak woda po kaczce?
Kino jak najbardziej moze pelnic role dydaktyczna, napisalam, ze swojego punktu widzenia, ze najpierw stawiam na rozrywke, nie dydaktyke. Ta jest na ostatnim miejscu :-)
Ale sie naprodukowalam, ha, ha.

kassis

Tarkowski Tarkowski jest trudny w odbiorze i jak napisał to pan Wolski(ten pod spodem) ciężkie. Nie rozumiem jednak jak w odniesieniu do Tarkowskiego można użyć słowa przeintelektualizowany. Rozumiem można tak napisać o jakiś komedyjkach typu The Hangover, które próbowałyby udawać coś czym nie są(czyli prostą komedią). Sam Tarkowski mówił, że nie będzie robił filmów pod masowego widza. Z założenia jego filmy miały zawierać w sobie wiele pierwiastków naukowych co dyskredytuje je jako filmy dla mas. Nie rozumiem też co jest takie mało wiarygodne w jego filmach(nie widziałem, żeby Tarkowski robił dokumenty ), wręcz przeciwnie każdy człowiek ma rozterki podobne do tych ze Stalkera czy Rublowa. I tak jeszcze a pro po pana Wolskiego jego definicja dla filmów ambitnych nie jest zbyt dobra czego przykładem może być choćby Fellini czy Kubrick. Również zgadzam się rozlazłość musi mieć granice jednak to każdy indywidualnie ją wytacza. Naprawdę lubię Jamesa Ivory'ego i jego filmy są tak cudownie stateczne i powolne, że nawet gdyby Ivory nakręcił by film gdzie przez 3h ludzie tańczyliby walca i tak bym na to poszedł. Okruchy dnia są wspaniałym filmem tek kreacje Hopkinsa i Thompson są genialne i nie tuzinkowe mimo iż akcji jest tam tak mało to z ekranu niemal czuć emocje i namiętność. Co prawda jak wyskoczyłem z tą opinią przy znajomych zostałem okrzyknięty gejem. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego mężczyzna, który lubi filmy jak Okruchy to odrazu gej a jak lubi nudne i sztampowe mordobicia pokroju mortal komat czy Szybcy i Wściekli to prawdziwy mężczyzna. Wracając do sedna muszę zobaczyć "1900 człowiek legenda" do tej pory myślałem, że w Polsce to nie wyszło widzę że muszę nadrobić straty. Swoją drogą Ivory nakręcił wiele filmów podobnych do Okruchów np. Powrót do Howards End(bardzo smutny jak dla mnie, ale z genialnymi kreacjami Hopkinsa, Thompson, Bonhan Carter i Redgrave), Maurycy no i Europejczycy(to jest takie połączenie stalkera i okruchów chodzą rozmawiają, o życiu, miłości i świecie z wielkimi emocjami na twarzy). Polecę Ci jeszcze Pojedynek z 1977 R.Scotta (genialny jak dla mnie). Kurczę naprawdę miło mi się z Tobą piszę. Już dawno nie miałem okazji sobie tak pogawędzić w internecie.

ocenił(a) film na 7
Savant1

Marek_Wolski napisal, ze kino ambitne moze byc dobre albo nie. Niby oczywista prawda, ale zapomniana chyba przez wiekszosc fanow tegoz kina, ktorzy pretenduja do tytulu wytrawnego kinomana. Dla nich z defiinicji takie kino to jest lux sort. I tacy sa dla mnie zmora w dyskusji na kazdym forum, bo nie pogadasz z nimi normalnie. Nawtykaja w swoj profil same 'madre dziela' ambitnych i znanych rezyserow i traktuja z gory kazdego, kto osmieli sie podwazyc epokowosc tych madrosci :-)
Z tym przeintelektualizowaniem to pewnie chodzilo o przerost formy nad trescia. Rozterki moze i mamy podobne co w Stalkerze, ale nie brzmia one tak teatralnie i wzniosle jak u Tarkowskiego. Za duzo filozofii jak na zwyklego czlowieka. Prawdy zyciowe mozna ubrac w rozne slowa, ale im prosciej, tym lepiej wypadaja. Rozterki w stylu hamletowskim moze i odegrac gospodyni domowa smazac kotlety, no ale... :-)
Polecam Ci 1900... To swietny film. Trudno ubrac w slowa ten klimat, i nostalgie. Tobie na bank sie spodoba :-)
Geje wedle stereotypu sa bardzo wrazliwi z natury, wiec moze stad ta etykietka znajomych :) Wrazliwosc przeciez nie wyklucza meskosci. Wszyscy mamy uczucia, bez wzgledu na plec a to, ze tzw. prawdziwy facet nie moze okazywac wzruszenia to kolejny stereotyp. Nie nalezy do nich przywiazywac wagi.
Dobra, uciekam, bo musze troche popracowac :-)

ocenił(a) film na 8
kassis

Ale się naprodukowaliście. Kino Tarkowskiego jest ciężkie, przeintelektulizowane i mało wiarygodne. Co do filmu, jako że powoli wypiera książki czasem musi pełnić funkcję dydaktyczną. Poza tym, kino pełniło na przestrzeni lat wiele funkcji: rozrywkową, naukową, propagandową, martyrologiczną, socjologiczną itd itp.

Ambitne kino to takie którego nie kręci się głównie dla pieniędzy. Ambitne kino może być bardzo słabe i bardzo dobre, ale głównie jest niszowe.

ocenił(a) film na 7
Marek_Wolski

A jakze, w dodatku calkiem za darmo ;-)
Dobrze mi sie produkuje z Savantem, bo choc mamy odmienny gust np. W temacie Tarkowskiego, to mozemy sobie pogadac bez nadecia. Najczesciej gdy powiesz komus, ze nie podoba Ci sie fillm, ktory on uwaza za arcydzielo to dostajesz wyklad, ze malo wiesz, malo rozumiesz, jestes plytki emocjonalnie itp. Czyli mowiac krotko - w dupie byles, gowno widziales :-)

kassis

Bardzo dobry film!Cieszę się że dużo osób myśli podobnie!A gra aktorów to miodzio.Szczególnie podobała mi się główna bohaterka niczym przepiękna zjawa i Jeremy Davies!Tajemniczy i przez to wydaje się niebezpieczny.

ocenił(a) film na 6
kassis

Tyle że film Tarkowskiego jest _adaptacją_ powieści Lema, natomiast wersja Soderbergha to melodramat "na motywach". A w książce problem utraty ukochanej osoby jest tylko jednym z wielu, natomiast głównym motywem jest wątek SF - niemożność kontaktu z obcą inteligencją (to był konik Lema, występuje też np. w powieści "Fiasko"). Solaris jest planetą zamieszkaną przez żywy, inteligentny "ocean", który wytwarza "kopie" i podrzuca ludziom, ni to w próbie porozumienia, ni to prowadząc jakiś własny eksperyment.. W filmie Soderbergha tego oceanu w ogóle nie ma! Dickowski motyw na zakończenie (że "kopie" są już na Ziemi) jest kompletnie zbędny, obcy pisarstwu Lema. To zupełnie tak, jakby w ekranizacji Mistrza i Małgorzaty z Behemota zrobić psa, a z Wolanda - anioła.

ocenił(a) film na 7
lifter67

Zarówno "adaptacja" jak i "melodramat na motywach" niewiele ma wspólnego z ksiązką Lema. Jego Solaris nie da się przenieść na ekran tak, aby oddać ducha powieści, sam Lem twierdził, że to niemożliwe. Nie oceniam więc filmów porownując je do ksiązki, bo musiałabym dać 1. Po prostu film Tarkowskiego był nudny pod każdym względem a Soderbergha nie był. Lem nie był zachwycony tym, co Tarkowski popełnił pod tytułem Solaris. Przeciwnie. Do tego stopnia, że po przeczytaniu scenariusza nawet nie chciał obejrzeć filmu,

ocenił(a) film na 6
kassis

Och, Lem był przez pewien czas na planie filmu Tarkowskiego. Żarł się z reżyserem ostro, wyzywał go do duraków, w końcu strzelił focha i wyjechał. Może i miał rację, ale film Tarkowskiego jest dziełem dużej klasy. Jeśli jest nudny, to w taki sam sposób, w jaki nudna jest Odyseja kosmiczna 2001. Ja jestem przyzwyczajony do takich filmów, dla mnie SF nie musi mieć 100 wybuchów na minutę. Natomiast film Soderbergha jest po prostu dość sztampowym melodramatem wsadzonym w szatki SF, niepotrzebnie na koniec podlanym Dickowskim sosem. W tym gatunku już lepiej wypada "Żona astronauty", w której prócz melodramatu jest przynajmniej odrobina autentycznej tajemnicy. No ale nie dziwi mnie zupełnie, że "Solaris" Soderbergha bardziej się podoba kobietom niż mężczyznom, mam to w domu. Zaś gdy porównać oba filmy pod względem wierności książkowemu pierwowzorowi, to jednak Tarkowski wygrywa o kilka długości.
Teraz czy Solaris da się WIERNIE zekranizować. Tak, da się, jako dramat psychologiczny. I znów IMHO Tarkowski jest bliżej. Natomiast ja jestem konserwatywnego zdania, że są książki, których nie wolno ekranizować niewiernie czy "na motywach", bo to nic dobrego nie przynosi. Książki wysokiej klasy, jak np. - zachowując odpowiednie proporcje - Władca Pierścieni oraz Mistrz i Małgorzata są tzw. pełnymi dziełami literackimi. Zabranie z nich albo dodanie do nich czegokolwiek jest błędem, jest szkodliwe (stąd moje pretensje do Jacksona za II i III część Władcy), zubaża oryginał. A z arcydziełami takich rzeczy robić nie wolno. To znaczy - można, ale nie wypada. Nie każdy reżyser jest mistrzem w rodzaju Kurosawy, który mógł sobie nakręcić Makbeta w realiach japońskich i zrobić z tego film genialny. Na pewno nie Jackson ani Soderbergh.

ocenił(a) film na 7
lifter67

Lem nie był w ogóle zachwycony adaptacjami Tarkowskiego. To, co ten uczynił z jego Solaris porównał do tego, co zrobił ze Strugackimi i ich Piknikiem, popełniając Stalkera. Mówiąc krótko, można to podsumować powiedzeniem 'ja o zupie, ty o dupie'. Nie podobały mu się i za dzieła ich nie uważał. Filmem Soderbegha pewnie też nie był zachwycony, co mnie nie dziwi, ale Soderbergh nawet nie próbował oddać ducha ksiązki Lema. Wiedział, że nie ma szans. Skupił się na wątku uczuciowym, co mu dobrze wyszło. Choć mialam wątpliwości co do playboya Clooneya, za którym nie przepadam, to mile bylam zaskoczona.
U Tarkowskiego nie ma żadnego klimatu. A jak jest to ja go nie czuję. Porównywać go do Kubrickowskiej Odysei to bluźnierstwo dla mnie. Tarkowski do pięt nie dorasta Kubrickowi.
Co do Jacksona i Władcy pierścieni to nie oglądałąm, bo nie lubię fantasy, więc się nie wypowiadam.
A Dicka bardzo lubię, więc wszelkie sosy z jego kuchni mi nie przeszkadzają, przeciwnie :-)
Żonę astronauty oglądałąm, ale do Solaris S. dużo jej brakuje. To bardziej był trhiller, niż dramat czy melodramat. Powolne tempo, narracja nie buduje zaraz klimatu.
Tak czy siak, w kwestii Tarkowskiego zdania nie zmienię. Nie odpowiada mi jako reżyser a jego filmy uważam za mało interesujące. Nie ja jedna zresztą. I chyba nie muszę tłumaczyć się ze swojego gustu.

ocenił(a) film na 6
kassis

Oczywiście gust jest sprawą osobistą, więc ja pozostanę przy swojej opinii, że wersja Soderbergha jest co najwyżej średniawa i nadrabia wyłącznie muzyka i urodą niektórych obrazów.

Mam poza tym kompletnie dosyć "ekranizacji" podpierających się renomą książki, które potem okazują się mieć wspólny z tą książką tylko tytuł. Tak jak aktualnie "Kongres", będący jakoby filmem na motywach "Kongresu futurologicznego". Podobnie zresztą Amerykanie podchodzą np. do "ekranizacji" mitów i legend - prawie zawsze wychodzi z tego twór olewający realia historyczne, za to podlany sosem poprawności idiotycznej.

Zacząłem się zastanawiać, jak mogłaby wyglądać "hitowa" hollywoodzka adaptacja mojej ulubionej książki, "Mistrza i Małgorzaty". Woland-gej, akcja toczy się w Los Angeles albo Nowym Jorku, Mistrz jest czarnoskórym literatem tłamszonym przez rasistowskich redaktorów, Małgorzata - feministką... och nie, dosyć :)

ocenił(a) film na 7
lifter67

Oczywiście. Dlatego nie będziemy się licytować, czyj lepszy, bo to i tak nic nie zmieni :-) Soderbergh zrobił klimatyczną psychodramę. Skupił się na wątku uczuciowym bohatera i dylematach natury moralnej z tego wynikających (w tych okolicznościach). Rozbudował coś, do czego Lem nie przywiązywał wagi. Ale dobrze mu to wyszło. Lubię takie klimaty. Jestem romantyczką.. Gdyby np. mieli wziac na tapetę Asimova i jego sagę o robotach to wcale bym się nie zmartwiła, gdyby reżyser rozbudował wątek Elijaha i Gladii. Lubię S-F z elementami melodramatu, kryminału czy horroru.
Nie wiem jak by było z Mistrzem i Malgorzatą w wersji made in USA , ale mimo wszystko wszelkie hollywodzkie adaptacje i 'na motywach' wychodzą całkiem dobrze. Obejrzałam np. wszystko, co przenieśli na ekran z mojego ulubionego Dicka i wyszło z tego kilka bardzo dobrych filmów. No, ale Dick jest ich.. Co by zrobili z rosyjską klasyką? Mówisz, że lepiej nie wiedzieć? :-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones