Film jest o naszych porąbanych czasach, a w szczególności obrazem współczesnych nastolatek, pragnących się za wszelką cenę zabawić, o wyzwolonych ślicznotkach, powoli staczających się na dno.
Czy jest zatem zdaniem reżysera jakiś lek na powolną degradację społeczeństwa,
rozkład moralności?
W końcówce filmu z ust bohaterki, która "chce się poprawić" padają słowa:
"to chyba sekret życia - dobroć".
I to chyba taka puenta filmu Korine.
Muszę dodać, że obraz nie dla każdego, przejaskrawiony, prowokujący, opowiedzianej historii nie należy odczytywać dosłownie.