Zwracam się do zwolenników "Stalkera", bo dostrzegam niepokojący a narastający elitaryzm tej sporej, niestety, grupy. Ton wypowiedzi - my jesteśmy elitą intelektualną (nie jesteście), bo my dostrzegamy wielkie atuty (nie ma ich) i wspaniałe metafory (w zaniku bądź prymitywne) "Stalkera". Nic podobnego - obudźcie się, film Tarkowskiego to obraz nudny, schematyczny,- sprzedający banalne przesłania na poziomie "filozofii" Coelho.
No widzisz. Takie wpisy tłumaczą, dlaczego nie należysz do elity. Jedyne, co Ci zostało, to tutaj pokrzyczeć: "Nie jesteście żadną elitą! Nie jesteście żadną elitą!". Ty - na pewno doń się nie zaliczasz. Ale pokrzyczeć możesz. W końcu po to dla takich jak ja wymyślono stopery. :-)
A to ciekawe. W tak autorytatywny sposób zarzucasz „stalkerowcom” silenie się na elitaryzm, że sam na silącego się nań „wyglądasz” (same docinki w nawiasach o tym świadczą). „Obudźcie się”; „banalny przekaz”; „filozofia Coelho” - słabe chwyty erystyczne, naprawdę.
Ton wypowiedzi jest często taki, a nie inny, bo konkretnych argumentów brak - tak jak u Ciebie zresztą. Tarkowski to kino autorskie, bardzo specyficzne, nie każdy zjadacz blockbusterów jest w stanie to kino przełknąć. I ok, nie każdy musi, więc po co te komentarze o „banalnych przesłaniach na poziomie filozofii Coelho”?
Zarzucasz innym elitaryzm, samemu kreując się samozwańczo na piewcę prawdy, przedstawiając swoją opinię jako obiektywne fakty-film nie ma atutów, używając twierdzeń typowych właśnie dla tych, którzy lubią się wywyższać.
"Obudzcie sie"- sam się wykreowałeś w tym momencie, na kogoś oświeconego, z tzw elity.
Twoje konto na fw odblokowało unikalne osiągnięcie zwane hipokryzja.
Mam podobne odczucia aczkolwiek z oceną filmu się wstrzymam... bo jeszcze nie obejrzałem całego ;) Zgadza się, oglądam na raty, ponieważ podziwianie długich ujęć brunatnej kałuży na tle brunatnej drogi i brunatnej ściany niczym w spaghetti westernie tyle, że bez westernu, za to przetykane licznymi pseudofilozoficznymi bajdurzeniami, jest nieco męczące ;) Generalnie z kinem pretendującym do niesienie jakichś głębokich moralnych i metafizycznych przesłań jest często tak, że efekt końcowy to ani dobry film ani tym bardziej rozprawa filozoficzna zaś jego istnienie w popkulturze podtrzymuje zwykle jakaś garstka pseudointelektualistów rzekomo dostrzegających tę "głębie" i ważne metafory nawet w owych ujęciach kałuży. Gdyby Tarkowski zrobił krótkometrażowy film o zaparzeniu herbaty w starej chałupie ze skrzypiącą podłogą to dla wielu również byłoby to arcydzieło o prozie szarego życia ;) Coś mi mówi, że tak jest i w przypadku Stalkera i zastanawiam się czy warto poświęcić jeszcze 2h życia żeby się o tym przekonać.