W 98 tematyka terrorystyczna w kinie jeszcze raczkowała, teraz mamy pełno filmów o rycerzach allacha a w programach informacyjnych są relacje praktycznie codziennie z jakichś rozwałek. We Francji akurat mamy stan wyjątkowy (czy coś takiego) i ten film wydaje się wizjonerski (pomijając amerykańskość i patos- szlachetny agent FBI i generał kowboj). Podejrzewam, że gdyby film powstawał kilka lat później, konflikt wewnętrzny między służbami byłby słabiej zarysowany albo by go nie było- kosztem nawału patosu niestety- obrona amerykańskiego stylu życia... sorry idę się po@%gać :)
Aczkolwiek jedynym czarnym charakterem zbiorowym byliby terroryści a tak to typowe hoollywodzkie zamieszanie i ludzie zamiast na piromanów, wkurzają się na swoje wojsko- masakra.
Na koniec parę głupot efekciarstwa jak strzelanina w pomieszczeniu pełnym materiałów wybuchowych czy akcja w warsztacie samochodowym z udziałem transporterów opancerzonych i helikopterów- mogli od razu przywalić jakimś tomahawkiem...