Właściwie to chyba jedyną dobrą sceną jest wizualizacja seksu lesbijskiego (ale nie powiem jaka
by nie psuć zabawy).
Reszta to niestety... bardzo złej jakości zupka. Nic nie zapada w pamięć. Po obejrzeniu ma się
wrażenie, że nic się nie obejrzało. Po prostu NUDA.
Anna Farris to Anna Farris. Bez Cindy lub choćby szczątek Brendy... nic się nie da zrobić.
Gdyby chociaż ściągnęli do tego odcinka parę postaci z dwóch pierwszych części...
Miejmy nadzieję, że jest ostatni wyczyn tej serii i czteroczęściowa trylogia nie zatoczy kwadratu
tudzież sześcianu.