Jestem szczupła raczej (55 kg przy 170 wzrostu, nie narzekam generalnie), a zdarza mi się
posiłkować w fast foodach. I powiem szczerze, że bardzo chętnie zjadłabym teraz fryteczki i
cheesburgera, a do tego napiła się coli z lodem... Ale trzeba znać umiar, we wszystkim! Ja po
zjedzeniu zestawu powiększonego ledwo się ruszam, a na pewno już nic nie zjem więcej do
końca dnia. Trzeba też pamiętać, żeby nie jeść w w/w miejscach zbyt często... Ja jestem w
maku GÓRA raz w miesiącu. Nie powiem, wole inne miejsca jak np restauracje
wegetariańskie ( pyszny złoty osioł np :)) ) ale przede wszystkim kuchnie domową. Co do filmu
to mnie zaintrygował, nie powiem, zobaczę na pewno jak mi się już wszystkie horrory na liście
do obejrzenia skończą. W każdym razie moim zdaniem większość otyłych Amerykanów jest
sobie sama winna... Kto normalny zjada po kilka burgerów dziennie... Boję się, że ten film
będzie stronniczy... Czy tak jest?