PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=754}

Super tata

Big Daddy
6,9 51 873
oceny
6,9 10 1 51873
Super tata
powrót do forum filmu Super tata

Ojciec z odzysku

ocenił(a) film na 4

Jeszcze się nie zdarzyło, aby w którymkolwiek z filmów Sandlera, aktor ten pozytywnie
zaskoczył mnie swoim błaznowaniem, przez co śmiem twierdzić, że marnej jakości z
niego komik. Ani filmy z jego udziałem mnie nie bawią, ani tym bardziej nie przypadła
mi do ''gustu'' jego osoba. Po prostu jest on dla mnie dosyć przeciętnym odtwórcą ról
i jak dotąd nie znalazłem plusów w jego grze.
Sprawdzając, zauważyłem, że na 7 oglądanych filmów gdzie on gra pierwsze
skrzypce, tylko ''Duże dzieci'' mają u mnie ocenę 6/10 i dostało jakieś ciepłe słowo,
ale to tylko dzięki tematowi, odrobinę za fabułę, za kilka dobrych gagów, ale przede
wszystkim za kreacje drugoplanowe o ile w ogóle można je tak tutaj nazwać. Gdyby
nie James, Rock oraz Schneider, nie dałbym tak wysokiej oceny. Do tego słodkiego
koktajlu dorzucę jeszcze postać Buscemi'ego oraz urocze role kobiece. Sandler
nawet tutaj jest dla mnie zwyczajnie przeciętny. Takie piąte koło u wozu.
I pomyśleć, że Adam ciągle jest nominowany do ważnych nagród, a nawet zbiera
różne trofea, i niekoniecznie są to Złote Maliny. Dla mnie jest to naciąganą szopką.
Jeżeli chodzi o pozostałe filmy komika, to niestety, ale, nic w nich nie ma
szczególnego, a tym bardziej zabawnego i pozytywnego. Ale jak widać, facet ten
pozyskał sobie wielu wielbicieli, którzy uważają go obecnie za ''Króla Komedii''. Pfffff.
W ''Super tacie'' ten ''fachura od draki'' podpadł u mnie jeszcze bardziej niż zwykle.
Zastanawiam się w jakim celu powstała akurat ta komedyjka? Owszem wiem, że
trzeba kręcić dziś o wszystkim. Płodzić nowatorskie projekty, pomysły, szukać nowych
zagadnień w kinie. Ale nie znaczy to, że trzeba robić filmy o niczym, bez znaczenia czy
chodzi tu o rozrywkę czy też nie.
Temat przewodni ''Big daddy'' to: ''ojcostwo należy się każdemu mężczyźnie, więc
pozwólmy im być ojcami, bez znaczenia czy się do tego nadają czy też nie''. Jakież to
banalne i pretensjonalne. Ale nawet gdyby, to w zwykłej komedii można ukazać to
dużo ciekawiej, a mniej idiotyczniej i ckliwiej.
Próba wmówienia mi, jeszcze w tak kiepskiej formie, że każdy z nas jest w stanie w
pełni dorosnąć, cokolwiek to oznacza, i stać się całkowicie odpowiedzialnym
człowiekiem, tylko mnie rozdrażnia. Ukazanie, że sytuacje lub inni, są powodem
zmiany nas na lepszych ludzi, jest pozytywne, ale to w jaki sposób ''niby'' zmienia się
Sonny (o ile w ogóle można mówić tu o jakichś zmianach?), to zwykłe przegięcie.
Nie powiem, bo dobrze jest zamknąć usta i otworzyć oczy tym wszystkim
niedowiarkom, którzy nas przekreślają, którzy w nas nie wierzą, ale na litość, w
przypadku tego lenia to nie zdaje egzaminu. Ja po prostu się na to nie dam nabrać.
Personalizując, to każdy z nas facetów, jest takim dużym dzieckiem.
Film Dugana to dla mnie ponownie role drugoplanowe. Wymienić trzeba epizody z
udziałem Steve Buscemi'ego czy nawet (o dziwo?!?) Roba Schneidera, bo to oni
chyba najbardziej tu potrafią rozbawić.
Lecz numerem jeden jest zdecydowanie mały Julian ''Frankenstein'' grany przez
bliźniaków Sprouse. Ten pięciolatek ujął mnie swoją naturalnością,
spontanicznością, jak to przeważnie wśród dzieciaków bywa, a nawet słodkością.
Przykuwa uwagę i podejrzewam, że zaskarbił sobie on bez problemu u widza.
Szkoda tylko, że metody ''wychowawcze'' Sonny'ego mogą być dalece nieadekwatne
przy nauce nie tyle tego chłopca, ale i każdego innego malucha. Cóż z tego, że
rozkładanie gazet na ulane łóżko, ''uświnianą'' mlekiem podłogę, czy też wymiociny
niejednego rozbawią, skoro jednocześnie stawiają Koufaxa na straconej pozycji.
Pierwszy odruch oglądającego zapewne będzie parsknięcie śmiechem, ale już za
chwilę dotrze do niego, że nic w tym śmiesznego. To samo tyczy się scen gdy obaj
oddają mocz gdzie popadnie, robią wspólnie zakupy, że o nauce Juliana podejścia
do otoczenia i wdrażanie w jego życie odpowiedniego słownictwie już nawet lepiej
nie wspominać.
Ktoś pewnie zaraz powie, przecież to tylko komedia, więcej luzu, dystansu, a mi po
raz enty nie będzie się chciało wyjaśniać, dlaczego u każdego wymieniony dystans
znajduje się w innym miejscu. ''Super tata'' to płycizny komediodramatu.
To, że mam do czynienia z rozrywką, nie oznacza, że ma być maksymalny rozpieprz
głupot i debilizmów na ekranie, bo taka forma kina ma na to przyzwolenie. Wszystko
ma swoje granice ludzie.
Poza tym widać jak na dłoni, że Sandler nie bierze swojej ''tacierzyńskiej'' roli na
poważnie i kpi ukradkiem z tego całego przyszywanego ojcostwa. Gdzie tu
wiarygodność? Dziwić się, że uhonorowano go Złotą Maliną.
Za Juliana, wszystkich tych poza wiecznym frajerem Adamem i to, że udało mi się
jakoś to przetrwać, wystawiam 4/10, ale równie dobrze mógłbym dać dwóję.
Osobiście przy tak wysokiej ocenie fw, spodziewałem się dużo lepszego filmu.