Zgadzam się z powyższą opinią, choć akurat uważam, że gra aktorska była w miarę ok - całkiem dobrze dobrali role, szczególnie Aspanu, profesora i Don Croce. Lambert wypada średnio w roli Turiego. Strasznie wkurzyły mnie niemal wszystkie wątki, które wymyślono na potrzeby filmu, a których nie było w książce. Co do książki - rewelacyjna.

Ja podobnie jeśli chodzi o świeżość zapoznania się zarówno z książką jak i filmem ;) Książka w porównaniu do Ojca Chrzestnego sporo gorsza (uważam, że powinna być krótsza, za bardzo jest rozwleczona fabuła, ale końcowa część nadrabia), ale film rozczarował bardziej niż byłam na rozczarowanie gotowa... Zwłaszcza za sprawą głównego bohatera, który wcale nie wydawał się "sycylijski" (i w ogóle nie miał "tego czegoś" co posiadał bohater książkowy), podobnie większość postaci. W jakiś irytujący sposób mówili, szczególnie kobiety i Turi, tylko Croce nieźle się słuchało ;) Zabrakło mi przede wszystkim rodziców Guiliano, którzy są bardzo istotni. Nie polecam i mam nadzieję, że oczyma wyobraźni myśląc o postaciach nie będę widziała aktorów tego filmu...