Po latach spędzonych na kręceniu epickich serii fantasy, które były chyba jego żywiołem, Lamberto Bava powrócił do horroru - najpierw ze skutkiem miernym ("The Torturer"), później co najwyżej przeciętnym ("Syn ducha").
Pod względem fabularnym film nasuwa skojarzenia z "Szokiem", znacznie lepszym, choć nie najlepszym dziełem Maria Bavy. W obu przypadkach chodzi o relacje matki z dzieckiem nawiedzanym przez ducha zmarłego ojca. Późniejszy z tych obrazów zmierza niestety w stronę „paranormalnego melodramatu” – niewiele tu grozy, a sporo kiczu i sentymentalizmu. Szkoda, bo młodszy Bava zadbał o plastykę obrazu, do współpracy zaś pozyskał dobrych aktorów z Laurą Harring na czele.