Choć minęło już trochę czasu, od kiedy pierwszy raz oglądałem ten film, to przyznam, że za pierwszym razem reżyser mnie wywiódł w pole. Dziś się trochę dziwię sobie, ale na prawdę gdy pierwszy raz oglądałem film, byłem przekonany, że Malcolm jest żywym człowiekiem, aż do momentu pamiętnej sceny, gdy odkrywa on prawdę o sobie samym. Oglądając film drugi raz, mogę stwierdzić, że zdradza on pewne szczegóły o tym świadczące, jednak jak widać trzymał mnie w takim napięciu za pierwszym razem, że zupełnie ich nie zauważyłem, a dopiero później stało się jasne to, co w bardzo subtelny sposób przekazywano od samego początku.
Nie tylko Ciebie wywiało w maliny. Ja również oglądając pierwszy raz doznałam niemałego szoku dowiadując się, że jednak Malcolm do końca żywym nie jest :D Ale film poprzez to nie stracił przy kolejnych seansach- można było uchwycić momenty, zobaczyć to co się wcześniej ominęło. Dodało to smaczku- to jeden z moich ulubionych filmów.