Zastanawiam się, ile było w tym filmie rzeczywistych materiałów. Czy ukazane było prawdziwe Sean Ross Abbey? Które zdjęcia i które nagrania były prawdziwe, a które zrobione na potrzeby filmu? Ktoś dysponuje taką wiedzą?
W książce są zdjęcia i wydaje mi się, że niektóre ujęcia z końca filmu, już na napisach są prawdziwe (Mike jest podobny), ale to tylko moje przypuszczenia :)
Czemu o to pytasz? Nie wierzysz w to, co się działo? Polecam książkę. Tam dowiesz się jeszcze więcej, zobaczysz zdjęcia.
Nie dziwi mnie wcale, że wiele osób w to nie wierzy. Wychowując się w kraju, kiedy od dziecka krzewiona jest wiara w świętą i niepokalaną instytucję kościoła, ciężko jest być w tym obiektywnym. Ciężko jest obiektywnie spojrzeć na Jana Pawła II, na kościół, itd.
Niestety, brutalna prawda jest taka, że ludzie cierpieli na skutek tej świętej walki z grzechem, w imieniu Boga. Źle wierzyli, tępili ludzi, walcząc z grzechami.
Tak było w przypadku Anthony'ego i FIlomeny. Padli ofiarą. Byli jednymi z dziesiątków tysięcy...
Wierzę w to wszystko - zdaję sobie sprawę z poczynań Kościoła (choć sądzę, że żadne z nas, szarych obywateli tego kraju, nie wyobraża sobie nawet, co dzieje się za niektórymi kościelnymi murami), moje pytanie wynikało z ciekawości, ile z miejsc przedstawionych w filmie to te autentyczne. Książkę przeczytałam i myślę, że zrobię to raz jeszcze - spodobała mi się o wiele bardziej niż film, który okazał się być jedynie "dopełnieniem".
Cieszy mnie to. W filmie raczej tam nie wiele było z prawdziwych miejsc. Zrobiony jak zwykle po to, aby jak najwięcej zarobić. Gdyby zrobili go w konwencji: "Deliver Us from Evil" (2006) to trafiłby do intelektualistów, nie zaś mas. Tylko wówczas nie przyniósłby takiej sławy i takich dochodów. Nie zawsze niestety to, co ładne i popularne jest głębokie i jakościowo dobre.
Cóż. Samo życie. Pozdrawiam cię serdecznie
Dobrze napisałeś i historii nie należy zakłamywać jakakolwiek by ona nie była. Z pewnością dla zakonnic irlandzkich film jest krępujący. Irlandia to był kraj w którym do niedawna działy się różne straszne rzeczy i to wszystko w ramach "wartości chrześcijańskich". Ten film był bardzo delikatny i elokwentny. Niedawno Ewa Ewart przedstawiała niesamowity dokument związany z ogromnym procederem odbierania pannom dzieci w Irlandii przez zakonnice. Dorosłe osoby były okłamywane tak samo jak syn Filomeny odnośnie swojego pochodzenia i swoich matek. Myślę że lepiej w latach 50. miały samotne panny w ciąży w stalinowskiej Polsce niż w katolickiej Irlandii. Tu przynajmniej matek nie rozdzielano na siłę od dzieci... A film całkiem dobry. Bardzo fajne dialogi między Filomeną i tym dziennikarzem oraz między obu nimi a zakonnicami na koniec. :) Świetna gra aktorska aktorki która wcieliła się w Filomenę.