całkowicie się z Toba zgadzam!! nie pojmuję niektórych wyborów akademii

Basinger nie udawała gwiazdy kina lat 60-tych, ponieważ akcja filmu dzieje się na początku lat 50-tych. Bohaterka Basinger jest ucharakteryzowana na aktorkę z lat 40-tych, to po pierwsze. Po drugie, zwróćcie uwagę jak Lynn spojrzeniem i głosem, uwodzi najpierw White'a, a następnie Exley'a. To jest subtelne aktorstwo na najwyższym poziomie. Niby nic nie widać, a jednak widać. Świetnie aktorstwo nie zawsze musi oznaczać wrzaski i łzy.

No, fakt faktem ,akcja filmu toczyła się wcześniej.Tutaj moja pomyłka.Ale co do niesłusznego Oscara, zdanie podtrzymuję.Subtelne uwodzenie spojrzeniami i głosem to zbyt mało aby zasłużyć na statuetkę.Zabrakło w tej roli emocjonalnej głębi i nie chodzi mi tutaj o nadekspresywny styl kreacji."Marzyłam o Afryce" w tym filmie Kim mogła być chociaż nominowana do Oscara.Zagrała o wiele bardziej przekonująco.No ale tamten film nie był tak wypromowany...

Moja ocena filmu to 9/10. Odjęłam ten punkt właśnie z powodu Kim Basinger. Rzeczywiście, jej gra było bardzo subtelna, ale paradoksalnie też (pomimo tej subtelności, a może przez nią) bardzo przerysowana, niemal teatralna. Nie wiem, być może jestem niemerytoryczna, może femme fatale lat 50. tak właśnie się zachowywały...

nie zgadzam sie.basinger jest swietna w tym filmie,jak najbardziej rola godna oscara.pozatym aktorki w tamtym roku nominowane za drugoplanowa role byly zdecydowanie gorsze.kto mial waszym zdaniem zgarnac statuetke jak nie ona? babcia z titanica czy minnie driwer ktorej nominacja za buntownik z wyboru byla zdecydowanie pomylka.