Prostacki do bólu, a symbolem tandetności efektów jest wulkan :-) Muzyka mająca robić nastrój napięcia zwyczajnie męczy. Podsumowując - film dla niewymagających 3/10
najpierw ostrzeżeniem przed niską jakością tego filmu była muzyka, prawie zawsze tak jest, w złych filmach nie ma dobrej muzyki. Potem popatrzyłem, jak sfilmowano rozbitków idących w ciemnościach, znać było niezręczność operatora, bo wyglądało to jak amatorskie ujęcie z wakacji - ale jednak ogólnie jest zachowany...
Żenujący, ale przy tym nawet nie zabawny w swojej badziewności. Po prostu żenujący.
Szczerze przyznaję, że nie udało mi się wytrzymać do końca. Odpadłem po jakichś dwóch trzecich, gdy pojawił się dziadek, mający być niby kapitanem Nemo i zaczął walić jakimś smutnym technobełkotem. Są pewne granice.
Nie wymagałem od tego typu filmu logiki której tu wcale nie ma, brak konkretnego zakończenia, że już
nie wspomnę o tych potworach zamieszkujących wyspę. Pomysł całkiem, całkiem ale już po pierwszej
tercji zwątpiłem.
Dałbym coś między 3 a 4 gdyby nie te dialogi z wpychaną widzowi poprawnością polityczną...
Oczywiście jest to całkiem inna 'kategoria wagowa' niż filmy kinowe- ot taki przyjemny krótki SF telewizyjny, coś jak serial 'The Outer Limits'.