Dlaczego wszystko, co ma traktować o "prawdach wiary", musi być ckliwe, tandetne, naciągane, prostackie i pozbawione talentu? Inaczej nie można? Jest kino, a jest "kino chrześcijańskie"? - tak mające się do kina normalnego, jak "demokracja ludowa" do demokracji, a krzesło elektryczne do krzesła?
Wszystko jest przewidywalne, proste i głupie jak but z lewej nogi. Pod koniec, jak już są napisy, następuje powtórka "prawd objawionych" z wcześniejszych scen, tak obyśmy broń Boże o nich nie zapomnieli. Sodoma i Gomora niech będą z wami wszystkimi. Amen.
------------------------------------
http://www.organ-music.net
Po obejrzeniu tego filmu, postanowiłem zamienić się w słup soli. Życie jest teraz znacznie prostsze i nie muszę się już martwić o moje zbawienie. :)
Zgadzam się, nie jest to najlepiej zrobiony film. Też nie lubię, kiedy tak wprost i trochę po prostacku zaczynają pouczać. Z drugiej strony potrzebuje, żeby w filmie był zawarty jakiś sens, nie cierpię kiedy forma przerasta treść o głowę, kiedy sztukę tworzy się dla samej sztuki. Więc gdybym miał wybierać, to wybrałbym takie kino, zamiast nieprzewidywalnej głupoty.
Jeżeli chodzi o "kino chrześcijańskie", to uważam, że decydującym czynnikiem wpływającym na jego jakość jest ilość przeznaczonych pieniędzy. Np. produkcja Time changer'a kosztowała 825 000$, chyba nie muszę mówić, że dla rynku usa, to są marne grosze. Więc nie ma co się dziwić.