Jak nie lubię Jarmusha i uważam go za grafomana kina, tak Truposz mu się udał. Film zrywa berety i papę z dachów. Jest tak strasznie klimatyczny, że można dostać gorączki błotnej i malarii podczas seansu, czuje się cały ten brud, beznadzieję i pustkę. Dałem 10, w moim rankingu jest w pierwszej piątce. Niesamowity film, choć męczący. Ale trzeba znać.
Oh, racja ten film jest genialny. Jak słyszę soundtrack, to kręci się łezka w oku z sentymentu. Też dałem mu 10 na 10, mimo kilku błędów, które znalazłem (baaaaardzo dużo razy go oglądałem).
jol... 10 i ode mnie - jest to dopiero drugi film (na ponad 600), ktoremu tyle dalem! W rzeczy samej - prawdziwe arcydzielo! Duzo w nim ze swiata Franza Kafki - uwielbiam odkrywac te wszystkie powiązania i elementy! Ja tam lubie Jarmusha i jego cudownie lakoniczny styl i pomysł konfrontacji międzykulturowej. Dead Man pozostaje temu wierny, i jak we wszystkich jego filmach, tutaj rowniez trafiają na siebie ludzie o różnych doświadczeniach życiowych i kulturowych, co wlasnie czesto doprowadza do wielu komicznych sytuacji. Ja o Jarmushu nigdy nie powiedzialbym, ze jest kinowym grafomanem - moim zdaniem na tym polega wlasnie kino - to wlasnie jego cala magia - pokazac cos co nie jest zwyklą sztampą, cos dziwnego - a przede wszystkim zachecającego do wielu przemyslen... Tak jak wlasnie Dead Man, ktory jest filmem wielokrotnie zlamanym stylistycznie i dramaturgicznie, ktorego elementy westernu laczą sie w pewny rodzaj metafizycznej podróży. W przepięknych czarno-białych zdjęciach i z niezwykłą ścieżką dźwiękową udaje sie stworzyc bardzo gęstą atmosferę, ktora zostaje kilkakrotnie przestawiona wlasnie poprzez dystans inscenizacji wraz z tą naiwną komicznoscią.
Soundtrack znacząco przyczynia się do tej magicznej atmosfery, często podobnej do transu i nadając jej silny efekt wciągający i narodził się, kiedy Neil Young zobaczył gotowo pociety juz film i zacząl do niego improwizowac. Zastosowal głównie gitare elektryczną i akustyczną, pianino i organy. Ścieżka dźwiękowa składa się z 13 utworów, z których niektóre zawierają dialogi z filmu, w tym Johnny Depp'a, który cytowal wiersze Williama Blake'a. Ten Soundtrack jest po prostu genialny - moim zdaniem jeden z najlepszych jakie slyszalem, prawdziwy majsterszczyk! :D
Tak, soundtrack jest znakomity, a gitara elektryczna - wydawałoby się niepasująca do konwencji - daje niesamowity czad.
Jarmush ma swój styl, którego być może nie trawię, inna wrażliwość. Choć Limits of control, film w którym padają trzy słowa na krzyż, też uważam za dobry, zwłaszcza ze względu na trafną obsadę.
Tak tak bo to gitara Neila Younga - ostatniego już chyba Mohikanina muzyki z epoki Dzieci Kwiatów ...