PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=650619}

Tylko kochankowie przeżyją

Only Lovers Left Alive
7,2 73 421
ocen
7,2 10 1 73421
7,4 32
oceny krytyków
Tylko kochankowie przeżyją
powrót do forum filmu Tylko kochankowie przeżyją

Arcydzieło

użytkownik usunięty

Najlepszy film jaki widziałem. Muzyka to coś niesamowitego. Film nie dla każdego. Osoby chodzące regularnie do kina na "superprodukcje hollywoodzkie", ociekające efektami specjalnymi, nigdy nie zrozumieją tego filmu. Ten film nie ma określonej fabuły i to jest w nim najbardziej niesamowite. Oczywiście klimat, realia, barwy, estetyka, muzyka. Ale brak fabuły tworzy wrażenie, jakbyśmy obcowali w intymnej przestrzeni życia Adama i Eve. Życia - nie z góry napisanego ciekawego scenariusza coby sie go dobrze oglądało. Przewidywalnego i banalnego. Tutaj obcuje się z dwoma postaciami i ich życiem zupełnie tak jakby istniały naprawdę a film był dokumentem. Do tego kontekst historyczny, polecam poczytać choćby z Wiki kto to był Marlove. To wyjaśnia wiele kwestii w filmie, np rozmowę Evy z Marlowem w porcie. No i oczywiście dualizm postaci - życiodajna Eva i samobójczy Adam. Jak w biblii, nakłaniająca go do skosztowania życia raz za razem, kiedy on woli zostać w swoim samotnym Edenie. Jarmush przeszedł samego siebie.

ocenił(a) film na 9

Dobrze ująłeś przesłanie filmu z Adamem i Evą i to że film nie jest dla każdego. Mnie akurat taka powolna narracja Jarmuscha bardzo odpowiada, uważam że niewielu reżyserów potrafi zrobić film o niczym, bez efektów a mimo to potrafiący zaciekawić widza. Dodatkowo również zwróciłem uwagę na ścieżkę muzyczną, niby nie moje klimaty ale jak dla mnie muzyka dobrana jest rewelacyjnie. Gra aktorska Tildy i Toma to kolejny argument na TAK. 9/10

sountrack z 7.1 urywa dupe, piosenka "Hal" miażdży mi potylice <tyle dodam od siebie>

użytkownik usunięty
maccumail

Tak, soundtrack jest genialny, szkoda że Vissem i Jarmush nie nagrali więcej muzyki w tym klimacie, reszta ich dzieł już jest inna.

ocenił(a) film na 7
maccumail

a ja właśnie ą piosnkę bym wywalił z filmu :P

ocenił(a) film na 9
maccumail

Ledwo udało mi się dostać soundtrack w sklepie Nie Dla Idiotów (na szczęście sprzedali); mi urywają akurat kompozycje Josefa von Vissema. Ale cała płyta genialna, łącznie z "Hal" i już u nas w domu została płytą roku (żona dołączyła, 4-letni synek jeszcze nieprzekonany, ale przegłosowaliśmy).
Muzyka to przynajmniej 50% tego filmu, na równi z obrazem. Cały film jakby skierowany do mojego pokolenia, estetycznych konserwatystów, którzy nie zmieniają stylu 3 razy na rok, zgodnie z modą... Nie jest do dla mnie kino intelektu, raczej kino transu, wyciszenia, ale z pewnością film godny wysokich ocen.

użytkownik usunięty

Soundtrack jest tak hipnotyzujący i klimatyczny, że można go słuchać w nieskończoność.

użytkownik usunięty

Nie kwestionuję konwencji tego filmu - obrazowej, muzycznej, nastrojowej - bo może się ona podobać. W mojej jednak ocenie, poza tym film niczego nie wnosi, choć (zapewne) stara się sprawić wrażenie, że jest dokładnie odwrotnie. Ostatecznie jest więc równoznaczny ze wspomnianymi superprodukcjami hollywoodzkimi, tylko że tam nic wynika z szybkiego biegania i strzelania, a tutaj z powolnego bezruchu i delektowania się jednym, do tego niewystrzelonym egzystencjalnym pociskiem...

Wyjaśnij mi więc proszę, co poza samą wspomnianą stylistyką jest w tym filmie do zrozumienia, bo jestem tego ciekawy.

użytkownik usunięty

Hmm, dla mnie jest morzem jeśli chodzi o psychologiczne aspekty + wątki historyczne też są bardzo ciekawe. O aferze z Shakespeare'm jakoby wydał nieswoje dzieła pod swoim nazwiskiem już nie raz słyszałem przed filmem i dla mnie to bardzo ciekawy wątek który łączy się z wątkiem naukowców o których opowiada Adam: wizjonerów przejmujących się wizją i dążeniem do jej realizacji (pisarz Marlowe) a nie zewnętrznym prestiżem (Shakespeare). Są nawet takie smaczki, które trzeba samemu wyłuskać, np rozmowa Marlowe'a z Eve w porcie, kiedy ten mówi o tym że "myślami był we Włoszech" a Eve pyta się "was he painfully good loking?" co ma się odnieść do tego, iż w rzeczywistości Marlowe miał romans z pewnym służącym za czasów Shakespeare'a. Świetny motyw siostry Eve - niezrównoważonej nastolatki goniącej za banalnymi przyziemnymi przyjemnościami jak nałogowe picie czy imprezy (chociaż pewnie lat ma o wiele więcej niż wskazywałby na to wygląd - co ciekawie podkreśla kwestię, że osoby sędziwe wcale nie muszą być dojrzałe). Widać było to zwłaszcza po tym w jakim stanie zostawiła rzeczy Adama po wizycie Iana i oczywiście jak potraktowała samego Iana. No i najważniejszy motyw czyli filozofia życia. Dla mnie Adam i Eve są jak jing i jang. Adam widzący głównie zepsucie świata, popadający w depresję i zrezygnowany tym, co widzi wokół - świat bez wartości kierowany zbytkiem a nie wzniosłymi ideałami. I Eve, możliwe że jego rówieśniczka ale zupełnie odmiennie patrząca na rzeczywistość - widząca w niej szansę a nie beznadzieję. Czerpiąca radość ze świata: z natury, przyjaciół, sztuki, tańca. Próbująca wyrwać Adama ze stagnacji niczym Ewa kusząca jabłkiem w Edenie. Piękny morał dla wszystkich zapatrzonych w siebie i w zło świata - między tym wszystkim są rzeczy nieśmiertelne, warte uwagi, chociaż ginące w natłoku i wydające się banalnymi i małymi. Piękna rozprawka o przemijaniu, wartościach i życiu.

A: It's like the whole sand is on the bottom of the hourglass.
E: Time to turn it over then.

użytkownik usunięty

Co do analogii i smaczków historycznych, to są mi one raczej obojętne, gdyż ta warstwa jakkolwiek może okazać się interesująca, to jednak nie w jakimś głębszym sensie - przynajmniej dla mnie. Jeżeli by się bowiem jutro z całą pewnością okazało, że dzieł Shakespeare'a ów nie napisał, ani nie zrobił tego Marlowe, tylko napisała je koza, niczego by to we mnie nie zmieniło, ani zapewne również w Tobie.
Mogę pójść nawet dalej twierdząc, że cokolwiek by się na jakikolwiek temat nie okazało, nie będzie to miało w gruncie rzeczy żadnego realnego znaczenia. To tylko kuglarstwo, w różnych wprawdzie gustach i odmianach, lecz w swej istocie tyleż identyczne co obojętne.

"No i najważniejszy motyw czyli filozofia życia. Dla mnie Adam i Eve są jak jing i jang."
Uważam inaczej, ponieważ dla mnie w swej istocie są bardzo podobni. Mówi nam o tym dobitnie ostatnia scena, gdzie cały "motyw i filozofia" ich życia sprowadzają się do wbicia zębów w czyjąś szyję i pozbawienia krwi, utrzymania własnego życia kosztem cudzego. Interesuje mnie tylko pierwotna mechanika zjawiska, jego napęd, bo tylko to jest prawdziwe, a cała reszta jest fałszem - lub filozofią - jak kto woli.

Przywykliśmy różnicować siebie i innych po pewnych pozach, które mogą być mniej lub bardziej społecznie i indywidualnie akceptowalne, pożądane, interesujące czy opłacalne (to ostatnie kryterium w zasadzie jest istotą wszelkich innych). Upraszając dalej, jesteśmy tymi pozami, niczym więcej. Odarci z nich, przestajemy istnieć, zostając sprowadzonymi do kilku odruchów.
Podobnie rzecz ma się z "wzniosłymi ideami" - te wzniosłe niczym nie różnią się od nie-wzniosłych, no może jedynie ilością trupów.

Tak więc ten film mógłby składać się właściwie tylko z tej ostatniej sceny, jako jedynej prawdziwej. Cała reszta to tylko nabieranie samych siebie przez biedne wampiry na melancholię, niegasnącą miłość, zawiesistą atmosferę i egzystencjalny ciężar stuleci.

użytkownik usunięty

Jesteś totalnie oderwany od rzeczywistości z tego co widzę, sprowadzasz wszystko do trybików i systemu, który nijak się ma do jakiegokolwiek filmu, będącego sztuką która nijak sie ma do wszelkich systemów. Sztuka to sztuka. Ma działać na wyobraźnię. Więc nie bardzo nawet rozumiem o czym mówisz. Powiedziałeś coś w stylu: gdyby człowiek nie odzywał sie i nie chodził stałby w miejscu i nic by sie nie działo. To totalny banał. Skwitowałeś cały film ostatnią sceną nie mając wyobraźni która przekracza i zakreśla szersze koło wokół bohaterów i zdarzeń. Tymi filozofiami troche przypominasz mi robota, który kieruje się prostym oprogramowaniem z ubogą liczbą algorytmów. Co więcej, zastanawiam się nad tym co dla Ciebie jest ważne w życiu bo z tego co piszesz niewiele, skoro tak skwitowałeś cały film. Filozofia jest dla Ciebie fałszem, więc pewnie domyślam się że jesteś ekspertem w nauce, chociaż jeszcze żaden naukowiec nie pojmuje do końca jak działa ludzki mózg i co nim kieruje, jak wpływają na niego różne sytuacje, chemiczne substancje, ludzie wokół czy jego wewnętrzne monologi. Musisz być bardzo prosto zbudowany skoro tworzysz projekcję, że wszystko wokół Ciebie jest tak proste i banalne. Przykro mi z tego powodu. A w takim przypadku nie mam po co komentować dalej cokolwiek napiszesz, bo masz już taki klosz wokół siebie, że cokolwiek bym napisał, raczej się przez niego nie przebije.

użytkownik usunięty

I na koniec dodam - nie, nie każdy kieruje się "opłacalnością" w swoim zachowaniu. I to w głównej mierze właśnie ucikło Ci podczas oglądania tego filmu.

użytkownik usunięty

Każdy i bez wyjątku kieruje się opłacalnością w swoim zachowaniu, inna możliwość po prostu nie istnieje. W filmie i poza nim. Zdaję sobie sprawę, że to nie brzmi zbyt przyjemnie, więc w tym momencie pomaga nam filozofia, religia czy sztuka. Nie zamierzam się też spierać na ten temat, bo nie jest mi to do niczego potrzebne, podobnie jak osobiste uwagi, na które jak sądzę nie zasłużyłem.

Jestem skłonny przyznać Ci rację oraz wyznać, że się mylę, o ile będziesz w stanie podać mi przykład dowolnego - jednego tylko - zachowania, własnego lub cudzego, teraz lub na przestrzeni dziejów - które posiadało by inną motywację, niż kierowaną jego opłacalnością. Jeżeli Ci się uda, będę pod WIELKIM wrażeniem i wyniosę z tej wymiany zdań więcej, niźli mogłem przypuszczać.

Oszczędź mi jednak proszę uwag personalnych, bo utrudniają one bardziej wnikliwe przyjrzenie się faktom nie wnosząc niczego interesującego w tym, ani innym temacie.

użytkownik usunięty

W takim razie jestem ciekawy jak skomentujesz postawę załóżmy artysty - malarza, który każdego dnia, niepewny jutra kupuje farby zamiast jedzenia, tylko po to, żeby zrealizować swoją wizję na płótnie. Albo chociażby filmowego Adama czy filmowej Evy - Adama, wybitnego muzyka, który tworzy anonimowo czy Evy - chodzącej encyklopedii. Eva nie czyta dlatego, że jej się to opłaca, ale dlatego, że chce dla siebie być mądrzejsza.

ocenił(a) film na 10

Ciekawa dyskusja, na podstawowe tematy, możnaby powiedzieć... Ja poza genialną strefą wizualną, muzyczną, hipnotycznym klimatem filmu, dostrzegam też tutaj coś więcej. Przekaz, który daje wskazówki jak przeżywać życie w bardziej bogaty sposób, jak dostrzegać więcej, korzystać bardziej, nawet (a może zwłaszcza) jeśli to bardziej nie oznacza szybciej, bardziej bogato czy intensywnie. Oczywiście, każdy potrzebuje w życiu zaspokoić swoje podsawowe potrzeby, kiedy jest zmuszony, to walczy, zapominając o filozofii czy ideach i tak można odbierać ostatnią scenę filmu. Ale sprowadzając cały film do tej sceny jako "jedynej pawdziwej", czy całe życie do takich momentów - sami sobie odbieramy możliwość na coś więcej, na życie inspirowane wyższymi motywami i pragnieniami. Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 2

Skoro przeciętny widz nie dostrzega tych wszystkich aspektów filmu, o których piszesz (a bardzo precyzyjnie je wymieniłeś) - to znaczy, że przesłanie filmu nie osiągnęło rezultatu. W rzeczywistości "Tylko kochankowie przeżyją" przypomina filozoficzne, nudne jak flaki z olejem rozważania, które powinny zostać głęboko na dnie szuflady ich autora.
No bo - wątki historyczne o których piszesz - interesujące są tylko trzy po trzy. Bo o "przekrętach" Shakespear'a co lepsi poloniści mówią dzieciakom już na etapie gimnazjalnym. Kto z kim spał, o ile nie miało to wpływu na ważne wydarzenia historyczne - również mają dla mnie drugorzędne znaczenie. Bo w sumie... Co mi do tego?
Eva i Adam rzeczywiście przypominają Jing i Jang, ale na litość boską, czy nie lepiej zastanowić się nad własnym życiem, niż pasjonować życiem... Wampirów?:)

Film to totalna klapa. Przekonałeś mnie, że oddaje realia współczesnego społeczeństwa, ale nie niesie przy tym absolutnie żadnego przesłania. Bo jak pójdziemy krok dalej - zarówno Jing, jak i Jang mają się świetnie. Będąc wewnętrznie rozbitymi i nie pasującymi do siebie jednostkami odebrali życie dwojgu młodych ludzi, mających po lat 20, a nie... Kilkaset. Film stanowi pochwałę wszechobecnego w dzisiejszych czasach wyścigu szczurów, aprobuje zasadę "po trupach do celu".

Absolutna klapa i dno.

WSzczesliwymZwiazkuPiotr

To jest taki film, że nie trafi do każdego, bo każdy ma inną wrażliwość.
A mówiąc "przeciętny widz", nie wiem kogo masz na myśli... naprawdę dużo ludzi docenia ten film, nie wiem co mogłoby określać przeciętnego widza. Ja nie znoszę niektórych komedii amerykańskich, a są ludzie, którym one odpowiadają. Proszę, tylko nie staraj się mi wmówić, że to oni są przeciętnymi widzami.
Życie wampirów w filmie przekłada się na zastanowienie się nad swoim życiem. Jeśli nie bierzesz wszystkiego dosłownie, zostaje ci jeszcze metafora. Przy produkcjach typu "zmierz" i "pamiętniki wampirów" ludzie zbyt panicznie reagują na słowo wampir. Tu chodzi o wieczność i drapieżność świata, chociaż można to interpretować jeszcze na kilka innych sposobów i żaden nie jest błędny. Po raz kolejny odsyłam do metafory.
W swoim założeniu Jing i Jang to siły, które bez siebie nie istnieją. Jedna generuje drugą. Obie muszą istnieć. Nie ma mowy o niedopasowaniu, one są idealnie do siebie skrojone i tworzą całość, równowagę.
Jeśli nie zrozumiałeś przesłania, to nie znaczy, że go nie ma. Film nie pochwala, a z jednej strony gani "wszechobecny w dzisiejszych czasach wyścig szczurów", z drugiej zaledwie akceptuje, jednak z pewnym niezadowoleniem. Adam jest tym wręcz sfrustrowany, Eva nauczyła się akceptować stan rzeczy, który jest od niej niezależny i widzi na to odtrutkę przez dostrzeganie piękna tam, gdzie my często nie jesteśmy w stanie go dostrzec, właśnie przez naszą frustrację czy pogoń (zachwycił ja choćby skunks przebiegający pod domem Adama).
Poczytaj późniejsze komentarze, tam jest tego więcej. Film ma w sobie dużo. Nie zasługuje na 2.

ocenił(a) film na 2
ezz

Zasługuje na 1, ale ze względu na muzykę dałem 2.

użytkownik usunięty
WSzczesliwymZwiazkuPiotr

Jak już mówiłem - film nie dla wszystkich. Kto sie spodziewał że główni bohaterowie okazują się na końcu zbawcami całego świata i ratują go w ostatniej minucie filmu w blasku chwały ten się zawiódł. I z tego co widzę WSzczęśliwymZwiązkuPiotr zawodzi się codziennie - życiem. Bo w życiu nie jest tak jak w holywoodzkim filmie czego chyba ktoś tu nie chce zrozumieć, dlatego wszystkie swoje lęki przekuwa na ocenę tego filmu. Dla wielu ludzi wyścig szczurów jest wtedy, kiedy ludzie nie pomagają sobie. Ludzie nie mają w obowiązku sobie pomagać panie Piotrze. A widzę że w panu przede wszystkim goreje poczucie, że tak być powinno, z czego wnoszę że niekoniecznie radzi sobie pan ze swoim życiem, obwiniając za to resztę świata, która "nie jest pomocna". Poza tym nikt nikomu nie odebrał życia, jakbyś dobrze oglądał dowiedziałbyś się że zostali przemienieni.

ocenił(a) film na 2

Dziękuję za psychologiczną analizę mojej wypowiedzi. Doceniam również troskę wynikłą z mojego radzenia lub nie radzenia sobie w życiu.
Czy lęki przekuwam na ocenę filmu? Nie jestem jakiś tam najstrachliwszy... Taką, a nie inną ocenę wystawiłem, bo "dzieło" to zabrało mi bezpowrotnie ponad 2 godziny życia. Ponadto, oczywiście że nikt nie ma obowiązku pomocy drugiemu (nie wiem, gdzie wyczytał Pan, że uważam to za wyścig szczurów). Przynajmniej tu, według polaków. Bo (o czym miałem możliwość wielokrotnego przekonania się) dla żadnej narodowości, a i wierzę że dla prawdziwych Polaków - pomoc drugiemu nie stanowi wielkiego wyrzeczenia. Szkoda, że uważasz inaczej. Jeśli chodzi o mnie - wolę pomóc nawet przez dwie godziny nieznajomemu, niż znać się na kiepskich filmach.

ocenił(a) film na 4
WSzczesliwymZwiazkuPiotr

Genialny nick.

Ale bzdury XD

ocenił(a) film na 4

Bardzo lubię Jarmusha, a pan jest świetnym bajkopisarzem. Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

Wspominałeś wcześniej o zainteresowaniu psychologią, stąd mój wpis, który Cię poruszył ;-) Stało się tak dlatego, że podważa on bardzo
dobrze zabezpieczony w każdym z nas mechanizm obronny, który trzyma się w kupie tylko dzięki swojej (pozornej) spójności. Zderzenie z mało wygodnymi prawdami jest tym bardziej dyskomfortowe, im głębiej podważają one wszystko to, co uważamy za rzeczywistość.
Tu chciałbym wyraźnie podkreślić, że czym innym jest pragnienie odkrycia samego mechanizmu, a czymś zupełnie innym uleganie mu. Co więcej, mechanizmowi nie ulega się tylko wtedy, gdy się go już rozpozna. Tak więc stwierdzenie, że człowiek jest istotą doskonale interesowną, jest tylko stwierdzeniem prostego faktu, a nie zaproszeniem, żeby wziąć w związku z tym "odkryciem" drąg w łapę i ruszyć ubić kilka interesów...

Opłacalność jest pojęciem twardym w odbiorze, ponieważ jesteśmy społecznie uwarunkowani, aby taką - jako złą - piętnować, "bezinteresowność" zaś promować. Opłacalność nie jest też wyłącznie wyrażana brzęczącą monetą, gdyż to jest tylko pewien symbol. Może więc dotyczyć i dotyczy korzyści całkowicie dowolnych. Gdy już najszerzej rozumiane potrzeby biologiczne zostają zabezpieczone, to wtedy pozostają wyłącznie korzyści (tzw) psychologiczne, w kulturze względnego dostatku dominujące.

Człowiek, którego bardzo cenię mawiał, że nie ma pytań, są tylko odpowiedzi. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to dziwne stwierdzenie i jeżeli już, to ewentualnie mogło by być raczej odwrotnie. Okazuje się jednak, że to prawda, iż nie znając odpowiedzi, nie można zadać pytania. Odpowiedź jest więc zawsze zawarta w pytaniu. (nie dotyczy to oczywiście pytań "technicznych", jak np ile kosztuje kilogram jabłek).

Malarz : "niepewny jutra kupuje farby zamiast jedzenia, tylko (!) po to, żeby zrealizować swoją (!) wizję na płótnie." Zobacz, jak cudownie i jednoznacznie egoistyczna jest ta postawa. I naprawdę rozumiem, czym różni się od tego, gdy Adolf Hitler realizuje z równą determinacją swoją wizję. Obie postawy napędzane są jednakże dokładnie tym samym mechanizmem.
Niewątpliwie dużo łatwiej jest mierzyć się z "niepewnością jutra" (i pozostałościami z "wczoraj") z pędzlem w garści (pistoletem, zwitkiem dolców, czołgiem, różańcem itp) niż gołymi rękami. A jak napiszesz mi więcej o tym malarzu, to wskażę dokładniej korzyści, jakie on odnosi z tej sytuacji i z góry zaręczam, że będą one znacząco większe, niż te płynące z pełniejszego wyżywienia. Podejrzewam jednak, że sam już jesteś w stanie je na swój użytek wskazać.

Filmowy Adam, wybitny muzyk, tworzy anonimowo, ponieważ w przeciwnym razie ryzykowałby ujawnienie swojej podejrzanej długowieczności. Mam wrażenie, że to samo mamy z Marlowem. Tak naprawdę spala ich chęć zaistnienia, posiadają wiedzę i zdolności, które wyniosły by ich błyskawicznie na piedestał, wreszcie zostaliby docenieni. Czują się tym konfliktem i pozostawaniem nomen omen w mroku dziejów bardzo ograniczeni, zapewne nawet bardzo mocno sfrustrowani. Zauważ, że cały czas pozostają czujni, powiedziałbym, że się boją. Musi tak jednak pozostać, aby nie skończyli z osikowym kołkiem w klacie - oglądam też Supernatural, to sam wiem jak się taki wampirzy coming out kończy... ;->

W przypadku Evy - chodzącej encyklopedii : "Eva nie czyta dlatego, że jej się to opłaca, ale dlatego, że chce dla siebie (!) być mądrzejsza." Czy ja naprawdę muszę tutaj więcej tłumaczyć ? ;-) Można się oczywiście zastanowić, czemu ona tego tak bardzo chce. Obawiam się jednak, że mamy za mało danych, by głębiej się nad tym zastanowić. Warto jednak mieć na uwadze, że wiedza to bardzo realna siła. Zdobywanie wiedzy, to zdobywanie przewagi. A przewaga pozwala nie myśleć o strachu.

użytkownik usunięty

Co do pierwszego akapitu - to żaden mechanizm obronny, po prostu włącza mi się czerwona lampka jak ktoś próbuje odczłowieczać człowieka, bo mi sie to z nazizmem kojarzy. To żadna prawda, bo każda prawda zależy od "miejsca siedzenia". A prawd jest tyle ile perspektyw każdego człowieka. Każdy ma swoją "prawdę".

Dalej - dla mnie jeśli ktoś mówi że coś mu sie opłaca to oznacza, że ma z tego profity finansowe. Nie kojarze tego wgl z jakąkolwiek inną korzyścią, więc to zależy jak rozumiemy dane słowo. Jeśli dla Ciebie "opłacać się" oznacza każdy "plus" dla człowieka, to w takim razie zgadzam się że człowiek robi wszystko żeby życie mu się "opłacało", bo w końcu taki jest jego sens - dążyć do szczęścia (na użytek naszej rozmowy - dążyć do opłacalności życia). Więc tak - dla mnie to że każdy dąży do szczęścia jest prawdą. Każdy się tym kieruje chociaż nie każdy o tym wie. Np taka Matka Teresa - pomagała bo przynosiło jej to szczęście.

Jeśli chodzi o Adama - nie do końca. Książka Annie Rice "Wampir Lestat" rzuca na to zupełnie inne światło. Poza tym dla mnie kolosalną różnicą jest czy ktoś dąży do wiedzy by mieć władzę a tym, że dąży do niej by ją posiąść a władza jest pewnym efektem pobocznym. Nie widzisz pomiędzy tym żadnej różnicy? Wg mnie Eva dosyć dogłębnie pokazuje jakie są jej intencje, chociażby w scenie z tańcem kiedy tłumaczy Adamowi: How can you live so long and still not get it? This self-obsession is a waste of living. It could be spend on: surviving things, apprecieating nature, nurturing kindness... and dancing". Wg mnie to idealnie oddaje ten stan.

użytkownik usunięty

No cóż, rzeczywiście każdy mają swoją "prawdę", czy może raczej opinię, którą uważa za prawdę. Dlatego świat ludzi wygląda tak jak wygląda. Nie wydaje mi się, abym próbował "odczłowieczać człowieka", powiedziałbym, że jest wręcz przeciwnie.

Jak sądzę, rozumiem jednak dobrze Twój punkt widzenia i dlaczego twierdzisz to, co twierdzisz. Pewien problem komunikacyjny rodzi się z tego, że ja mówię o BIOSIe człowieka i on mnie obecnie głównie interesuje, a Ty o Windowsie z włączonym Aero, grafiką 3D i wszystkimi wodotryskami. Interesują mnie zielone kody w Matrixie o wiele bardziej, niż kobieta w czerwieni (nie, żebym jej odmówił...).

Rozumiem też, że to fascynujący świat,chociaż jak byłeś uprzejmy zauważyć, jestem tylko jakimś robotem :-) Oczywiście, że jestem, jakże inaczej mógłbym inaczej twierdzić to wszystko, co twierdzę ? ;-) Ty uważasz, że nim nie jesteś, bo szukasz szczęścia, piękna, miłości - pojęć - których ani Ty ani nikt inny nie potrafi zdefiniować. To słowa wytrychy, kryjące różne dla różnych osób i okoliczności treści. Są to jednak pojęcia z "Windowsa", kolorowa nakładka na linijki kodu.

"Poza tym dla mnie kolosalną różnicą jest czy ktoś dąży do wiedzy by mieć władzę a tym, że dąży do niej by ją posiąść a władza jest pewnym efektem pobocznym."
Co do ludzkiej - i wampirzej :-> - motywacji myślę, że (przepraszam) nieco zbyt naiwnie (prostolinijnie) utożsamiasz ją z tym co deklarujemy na swój i cudzy użytek. Ech, żeby to było takie proste...

Nie wiem czy widziałeś http://www.filmweb.pl/serial/Bez+tajemnic-2011-607039 ? Jeżeli nie, to szczerze polecam.
No i oczywiście - choć z nieco innej beczki - mój obecny "najlepszy film jaki widziałem" ;-) "Jabłka Adama"

Zyndram, już chyba ze względu na samą dyskusję widzisz, że film jednak "coś" wnosi :) Tu uwypukla się wątek filozofii. Bo to o niej poniekąd mówicie, dyskutując o "opłacalności" życia, które ja, przychylając się do określenia piterso92, nazwałabym szczęściem.
Po za tym nie wiem, czy strach Adama określiłabym, jako strach przed kołkiem. Z jednej strony dokucza mu jego ogromna wrażliwość, z drugiej czuje się sfrustrowany tym, że patrzy na ludzi tyle czasu, oni ciągle popełniają te same błędy, a on nic z tym nie może zrobić. Eva jest spokojna, bo widzi, że jeśli na coś nie masz wpływu, to nie masz. Ciesz się drobnymi rzeczami, tu i teraz. To jest jednak trochę jak jing jang, on jest czarny, ona biała.
Jak dla mnie już nawet tylko ten jeden aspekt filmu wpływa na mój odbiór i przemyślenia, nie zgodzę się więc z wcześniej wspomnianym twierdzeniem, że filozofia w filmie ogranicza się do przetrwania.
Przyjemnie się czyta waszą dyskusję, sorka za wtrącenie, ale po prostu uwielbiam ten film :)
pozdrawiam.

użytkownik usunięty
ezz

W tym sensie oczywiście, że wnosi ;-) Sądzę, że świat zewnętrzny, w tym ten film, to lustro z którego dowiadujemy się każdorazowo czegoś o sobie. A ta rozmowa też pozwala dostrzec więcej, niż byłoby to bez niej możliwe. Zastrzegam jednak, że do tego o robocie to doszedłem już sam wcześniej... ;-)

Nie uważam też, że film musi coś specjalnego wnosić, żeby był udany. Poza tym, to zależy głównie od nas samych w określonym czasie i okolicznościach, emocji i postaw jakie projektujemy na bohaterów.

użytkownik usunięty

Jeśli chodzi o człowieka i jego BIOS'a - wybacz, ale ja uważam, że budowa ludzkiej psychiki jest tak skomplikowana, że jedyne co można uznać za "zielone kody" to elementarne cząsteczki ludzkiego ciała: węglowodany, aminokwasy, lipidy itd. Jedna zmiana - chociażby błąd wychwytu serotoniny - może dać kolosalne skutki w osobowości człowieka. Jedna mutacja w pojedynczym genie może wywołać chorobę, która zmieni percepcję człowieka na zawsze. Wystarczy, że przyszła matka podczas ciąży będzie żyła w stresie lub w negatywnych emocjach - dziecko będzie zupełnie inne niż matki szczęśliwej. Opcji jest tyle, że nie da się odpowiedzieć na wszystkie pytania "jedną cyferką kodu". Ludzie nie są napisani w kodzie 0-1 a nawet jeśli by to uznać - tych kombinacji jest tak wiele, że sam kod traci na wartości. Jest nieistotny wobec całej reszty. Nie można zrozumieć człowieka stosując ten sam algorytm do wszystkich. Co mogłoby rzucić na tą sprawę troche światła: ostatnio znalazłem ciekawy temat - mianowicie właśnie osobowości człowieka. Doszedłem do Carla Junga i odkryłem że bazując na nim Myers-Briggs upraszczając jego teorie, sklasyfikowała ludzi w 16 "typów" - kategorii określających ludzką osobowość. Co więcej, nawet wśród tych kategorii jest tak wiele "wariacji" jak wiele jest ludzi. To są tylko generalne podziały:

http://www.16personalities.com/personality-types

Więc jak dla mnie- sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż "kod matrixa". Oczywiście że każdy ma inne gusta - to normalne, ale to nie oznacza, że kwestie te nie mają żadnego znaczenia. Bo w końcu człowiek zadaje sobie pytanie: co jest ważne? I dla każdego ważne jest coś innego. Dla jednych ważne jest się dobrze najeść, inni wolą zjeść kromke chleba a za reszte kupić papierosy, zabawke swojemu dziecku lub farby. I żadna z tych osób wg mnie nie postąpiła źle - bo dla każdej z nich inny jest sens życia. A jak słysze że wszyscy ludzie są prości i działają wg schematów to nóż mi sie w kieszeni otwiera. Na człowieka wpływa tak wiele, że nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć ludzkim mózgiem. A reaguje tak a nie inaczej, bo dla mnie szukanie w człowieku jednej cechy która nim kieruje to jak przyrównywanie go do zwierzęcia, którym kieruje instynkt przetrwania. Wg mnie, nasza cywilizacja poszła troche dalej niż to. Co więcej - w dobie internetu mamy dostęp do dowodów na to praktycznie nieograniczony. Tylko trzeba poruszać się po tym "innym internecie" ;)

użytkownik usunięty

A mówienie, że film ten ogranicza się tylko do ostatniej sceny to jak powiedzieć że cała sztuka ogranicza się do tekstury papieru toaletowego. To jak powiedzieć że całe życie ludzkie ogranicza się do jego ostatnich minut życia. Wg mnie to chore. Wg mnie postaci w tym filmie mają tyle dylematów że na podstawie każdej z ich myśli można by nagrać oddzielny film. Dla mnie ostatnia scena to było postawienie kropki nad i - to Eva, jako ta, która żałowała ludzi zasugerowała żeby ich przemienić. Adam natomiast miał ich za kolejnych bezmyślnych zombie kroczących po tej planecie. Dla mnie ostatnia scena nie była podsumowaniem - raczej zapowiedzią tego, że Adam i Eva przeżyli i kolejnej nocy będą szukać swojego szczęścia.

użytkownik usunięty

Założyłem, że przykład z BIOS-em i Windowsem (choć uproszczony) będzie bardziej obrazowy i zrozumiały, ale chyba mimo wszystko nieco umyka Ci współzależność tych dwóch systemów. Względna prostota tego pierwszego, wcale (!) nie wyklucza wielkiej złożoności tego drugiego - co więcej - być może nawet ją wymusza.
Ale to jednak nasz BIOS decyduje w głównej mierze o wszystkim, polecam chociażby ciekawe zagadnienia z zakresu psychologii społecznej, czy tak modnego dziś mentalizmu. To czy Ci się - z głęboko humanistycznych jak sądzę pobudek - nóż w kieszeni otwiera czy nie, to już inna sprawa i zapytaj sam siebie, czemu tak jest, oraz czego i dlaczego chcesz tym nożem bronić / atakować ?

Momentami trochę dziwnie czyta mi się Twoje odpowiedzi, bo zaczynasz od wstępu, w którym wyraźnie akcentujesz, że się ze mną w czymś nie zgadzasz - do czego masz oczywiście wszelkie prawo - po czym przechodząc do dowodów na poparcie swojego stanowiska, zgadzasz się ze mną bardziej, niż zapewne sam byś sobie tego życzył... Chociażby ten wywód na wstępie powyższej odpowiedzi jasno dowodzi - a podzielam wszystko, co tam napisałeś - że nie jestem jedynym robotem w tym towarzystwie... ;->

"(...) bo dla mnie szukanie w człowieku jednej cechy która nim kieruje to jak przyrównywanie go do zwierzęcia, którym kieruje instynkt przetrwania.
Ja nie szukam w człowieku takiej "cechy" i nigdzie tak nie twierdziłem. Szukam "motywu" lub ich wąskiej grupy. Nie ma też potrzeby przyrównywania człowieka do zwierzęcia, ponieważ człowiek - odarty z własnego bełkotu na temat własnej wyjątkowości - jest zwierzęciem. Trafnie też wskazałeś jeden z tych podstawowych motywów, który kieruje człowiekiem. Możemy go nawet roboczo uznać za pierwszą linijkę kodu w naszym BIOS-ie. Człowiek jest tylko (w sferze manifestacji) bardziej skomplikowany / zawoalowany niż zwierzęta. I jest w konflikcie z samym sobą i swoimi popędami - jest po prostu w konflikcie ze swoim BIOS-em, swoją prawdziwą naturą (choć jej nie zna), obawiając się jej i postrzegając jako uwłaczającą.

I w tym miejscu też chciałbym zabłysnąć swoistym humanizmem; otóż wprawdzie sądzę, że jestem (skomplikowanym ale jednak) "robotem" - jak też uważam tak o innych - czy też bardziej precyzyjnym będąc, uważam, że sami mimowolnie ograniczamy się do tej płaszczyzny funkcjonowania ALE podejrzewam (a może jak inni sam siebie oszukuję) - że istnieje jeszcze inna, fundamentalna płaszczyzna naszego istnienia. Z pewnością nie jest to jednak płaszczyzna społeczna, kulturowa, religijna - czy jakakolwiek inna mogąca być wyrażona myślą. Tego wątku ciągnąć nie będę, bo z definicji samo jego "obrabianie" intelektualne stanowi jego zaprzeczenie.

"Wg mnie, nasza cywilizacja poszła troche dalej niż to."
Doprawdy tak sądzisz ? Masz może na myśli Auschwitz, wojny światowe, napady rabunkowe, gwałty, obecną wojnę na Ukrainie, przemoc fizyczną i ideową obecną w każdym z nas na każdym kroku i we wszystkim ? Nawet dyskusja którą tu prowadzimy jest formą przemocy. Jej względna niewinność wynika tylko z jej formy oraz w miarę neutralnego (na obecną chwilę) tematu.

Zauważ, że mimo tego już nóż Ci się w kieszeni otworzył... To nie jest żadna przenośnia - to jest konstatacja tego, jak funkcjonuje człowiek - zarówno ja, jak i Ty. Nazwałeś mnie też "robotem", czyli automatycznie przeprowadziłeś prosty proces dehumanizacji, mający jednak bardzo poważne konsekwencje. Człowiek NIGDY nie zabije drugiego człowieka, zapewniam. Ale już "żyda", czarnucha, robota czy innego NIE-człowieka zabije i zabija bez najmniejszego problemu. Czy myślisz może, że stawiam Ci jakiś zarzut ? Nawet przez sekundę ! Wszyscy jesteśmy tacy sami. Możesz wprawdzie incognito ;-) brzdąkać rzewne smęty na gitarze przez setki lat trawiąc swój egzystencjalny ból, możesz pisać poematy, możesz też zakuwać wszystkie encyklopedie. Możesz również niedojadać i malować bohomazy, nazywając je pięknem, choć są tylko martwym, uwarunkowanym gustem. Możesz też robić kwadrylion innych rzeczy i mówić, ach, jakże jestem skomplikowany i wzniosły. Jednak to właśnie w ostatniej scenie odsłania się kurtyna, pokazując to, czym naprawdę jesteśmy. Niech tylko ktoś spróbuje Ci odebrać to, co "Twoje". Własność, przekonania, "szczęście" - cokolwiek !

Nie zamierzam Cię przekonywać do tego spojrzenia, bo to nie jest kwestia przekonań. Jeżeli chcesz, zastanów się na tym. Jeżeli nie, to nie. Bardzo dobrze rozumiem, jak trudny do przyjęcia jest to obraz, jak trudno i boleśnie jest zeskrobywać makijaż z tego, co uważamy za Człowieka. Tak czy tak, bardzo cieszę się z rozmowy, którą mogliśmy odbyć, ponieważ uważam, że na niej wiele skorzystałem. Co więcej, jest kilka kwestii, które odnalazłem, a których nie chcę "zagadać". Muszę dać im trochę czasu.

użytkownik usunięty

Mi również dziwnie czyta się Twoje wypowiedzi. Pytasz się mnie dlaczego nóż mi się w kieszeni otwiera. Otóż to o czym mówisz, jest idealnym usprawiedliwieniem do odczłowieczenia człowieka. Takie właśnie argumenty stosowali naziści posyłając ludzi do gazu: żydzi to zwierzęta, robaki, to tylko bezrozumne istoty, bezmózgie, czołgające się wytwory błędu matki natury. Mało mam generalnych zasad, którymi kieruję się w życiu. Ale dla mnie zasada pt: moja wolność kończy się na czubku Twojego nosa jest podstawą każdego mojego kroku. Wg mnie ludzie nie są naturalnie źli. Wg mnie to patologia rodzi patologię a ludzie naturalnie dążą do bycia szczęśliwymi bez krzywdzenia siebie nawzajem. Uważam że wszystko to o czym mówisz właśnie wzięło się z traktowania ludzi przedmiotowo. Z patologii, raka toczącego ludzkie umysły (tak apropo - Putin też jest chory psychicznie, zgodnie z badaniami amerykańskimi ma zespół Aspergera). Agresja Rosji bierze się z niepochowanego przed laty ducha stalinizmu. Nienawiść Polaków bierze się z nadal drzemiącego w nich ducha zdrady swoich sprzymierzeńców i czasów komuny w których rządziły prawa dżungli. Całe zło ma źródło w innym złu. Zło nie bierze się za przeproszeniem z dupy. Niektórzy totalnie również nie rozumieją, że niektóre złe rzeczy są tylko złe bo ktoś sobie to ubzdurał. A potem usprawiedliwia swoje zło dzięki temu. A wszystko to ma jedną czerwoną granicę - moją i Twoją wolność. Jestem liberałem. Jeśli ktoś chce coś robić niech to robi. Ale za przekroczenie pewnej granicy - przeszkadzania w życiu innym ludziom - wieszałbym. Teraz pytanie - jeśli zdarzyłby się ktoś kto wiedząc że taka kara go spotka - pozwoliłby sobie na złamanie zasad - byłaby to jego wina że zawisnął czy moja? Odpowiedź nasuwa się sama. I tak - sądzę że nasza cywilizacja poszła nieco dalej. Wg mnie społeczeństwa zachodu dążą do pewnego rodzaju wyższej percepcji, wyższej moralności. Jedyne co im przeszkadza to ludzie niższej moralności tacy jak chociażby Putin, ISIS, Kim Dżon Un itd. Islamizacja europy. Wszystko to powstrzymuje przed powstaniem cywilizacji prawie że utopijnej - opartej na pełnej robotyce i technologiach, gdzie człowiek zastąpiony maszyną nie musiałby pracować a w końcu - gdy maszyny stanowiłyby 100% siły roboczej - pieniądze stałyby się zbędne a pracowaliby tylko Ci którzy by chcieli. Wg mnie taki jest cel cywilizacji. Tymczasem paru tłuków takich jak Putin skutecznie cofa ludzi w rozwoju. Więc tak - uważam że człowiek nie jest zwierzęciem w takim wymiarze w jakim ja to widzę. Jest czymś więcej, ze swoimi niesamowitymi zdolnościami. Z roku na rok cywilizacja poszerza się a ludzie stopniowo odwracają się od zła w kierunku rozwoju, sięgania wyżej i dalej. Zwłaszcza widać to między pokoleniami w Polsce. Zupełnie inną mentalność (powojenną) mają dziadkowie a inną nowe pokolenia, którym nie w głowie wojny. To o czym mówisz to tylko skrawek rzeczywistości, który wydaje się ją przesłaniać w całości ze względu na swoją krzykliwość. Nazwałem Cię robotem, ponieważ oceniam ludzi po tym co robią a w internecie - mówią. Nie wziąłem tego określenia z kosmosu. Co do wzniosłości - żeby być wzniosłym, nie można być hamowanym przez kogoś. Więc tak - broniłbym ludzi wzniosłych, nieskalanych patologią zła by tworzyli na tym fundamencie przyszłość. A "zeskrobywanie" makijażu jest dobre dla tych, którzy wolą widzieć wokół tylko zepsucie, bo o wiele łatwiej się w nim poruszać, nie musząc dbać o to żeby kogoś nie urazić.

użytkownik usunięty

Zaczynam dostrzegać, że prawdopodobnie jesteś dość mocno zideologizowany (nie potępiam tylko stwierdzam). Jednak ideologia i wiara wykluczają poznanie, a to ono mnie interesuje, a nie siłowanie się na (szczytne, a jakże) hasła. To już nie jest moja wojna... ;-)

"Agresja Rosji bierze się z niepochowanego przed laty ducha stalinizmu."
A skąd wziął się Stalinizm ? Czy może z niepochowanego przed laty ducha Katarzyny Wielkiej ? A ten z także niepochowanego ducha Iwana Groźnego ? Czy to naprawdę są odpowiedzi ?

"(...) społeczeństwa zachodu dążą do pewnego rodzaju wyższej percepcji, wyższej moralności. Jedyne co im przeszkadza to ludzie niższej moralności tacy jak chociażby Putin, ISIS, Kim Dżon Un itd."

"Wyższej" ? Przeszkadzają im "jedynie" ? "Ludzie niższej" ?
Czy naprawdę nie potrafisz dostrzec, że z takim podejściem stałbyś w pierwszym rzędzie obok Hitlera ? Nie Hitlera rozumianego jako postać historyczna, bo temu (dzięki temu co wiesz z perspektywy) byś się mógł nawet i przeciwstawić. Myślisz, że za nim stali jacyś natural born killers ? Wątpię. Tak jakoś po prostu wyszło w trakcie budowania raju... Jak zwykle.

Proponuję zakończyć w tym miejscu, ponieważ jak napisałem, ideologia mnie nie interesuje. Ani wyższa moralność. Ani Übermensch. Nie interesuje mnie też szukanie "rozwiązań", w których wskażemy złych, a sami będziemy dobrzy i będzie nam bardzo miło, że tak właśnie jest. Będziemy my i oni. A potem zrzucimy napalm. Albo atom. To nieuniknione.

Jak też już wspomniałem, skorzystałem na naszej rozmowie i jeszcze raz dziękuję za wszystkie uwagi i opinie :-)

użytkownik usunięty

Kiedy dojdziesz w swoich poszukiwaniach do czegoś takiego, jak "stopnie poznania", wyższy poziom świadomości, rozwój mentalności itd (nie, nie jestem wierzący) to sie odezwij, bo póki co krążysz wśród pojęć które są abstrakcyjne. Bo gdyby ktoś, tak jak ty teraz twierdzisz, rozmawiał z mordercami zamiast ich zabijać, teraz świat byłby w totalnym chaosie a ludzie, tak jak teraz w Rosji przejmowali sie tym, żeby przeżyć i mieć co wsadzić do gęby dzień po dniu a nie na rozwoju cywilizacji. Nie powiedziałem nigdy, że należy zabijać ludzi "ciemnych" bo nie o to chodzi. Oni tylko idą za liderami, którzy doskonale wiedzą że ich ciemnota im sprzyja. Więc tak - kogoś takiego bym posłał do piachu. Gdybyś rozmawiał z Hitlerem lub Stalinem, to teraz nie zastanawiałbyś sie nad "poznaniem" ale zapewne mieszkałbyś w jakiejś syberyjskiej chacie i pół dnia szukał drewna na opał... I tak, tak sądze że duch Stalinizmu nadal żyje w umysłach Rosjan. Jeśli twierdzisz inaczej - jesteś w opozycji wobec większości amerykańskich think-tanków, które jednogłośnie to stwierdzają. A mnie z kolei nie interesuje "poznanie", które nijak się ma do rzeczywistości, bo tak na prawde takie poznanie jest mniej przydatne niż filozofia. I tak, twierdze że za nimi stali natural born killers. Nie ma nawet dowodów że Hitler wiedział o obozach śmierci. Zawsze się zdarzają osoby które wykonują swoją "misję" "lepiej" i "dosadniej" niż ich wyższe rangą odpowiedniki. Porównaj sobie przeciętnego rosjanina (nie moskwianina - to zupełnie inna nacja) a przeciętnego europejczyka. Jeśli na prawde nie widzisz różnicy to cóż.... Rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.

użytkownik usunięty

Tak Ci sie spodobal Matrix. A czym byli agenci jesli nie naturalborn killersami niby na uslugach systemu a realizujacymi wlasne cele o wiele bardziej radykalnie? uwazasz ze ludzie nie moga byc na uslugach mysli i idei innych, a tym czasem co dzialo sie z Neo przez wiekszosc jego zycia? roznica polega na tym ze on szukal wyjscia z potrzasku tego myslowego systemu, kiedy cala reszta ludzi po prostu za tym podazala. A co by bylo jesli po drugiej stronie staliby ludzie a nie maszyny? Neo nie mialby prawa walczyc z nimi o wolnosc i poslusznie musialby wrocic do swojej komory? Twoje rozwazania dobre sa w swiecie utopii w ktorych wszyscy sa wobec siebie przyjazni i nie ma miejsca na przemoc. Problem w tym, ze najpierw ktos musi ubrudzic sobie raczki, zeby Twoje pozostaly czyste

użytkownik usunięty

Poza tym kazdy z nas jest w jakis sposob zideologizowany. No chyba ze jest sie totalnym psychopata, ale o patologii nie mowimy. Nawet ty w swoich rozwazaniach, podkreslajac swoj "robotyzm" jestes podporzadkowany tej ideologii a takze ideologii Zygmunta Freuda ktory tak samo jak Ty uwazal ze ludzmi rzadzi jeden motyw - poped plciowy. Kto czytal o Freudzie wie jak to sie wszystko skonczylo. Oczywiscie jego poglady okazaly sie nietrafione a psycholodzy i psychiatrzy odeszli od tej ideologii.

Zyndram, alez Ty jestes Gosciówa. Czytam Twoje wypowiedzi i mi kopara opada. Jestem zafascynowany.
Teskty o BIOSie, szukaniu pierwotnosci czlowieka, oplacalnosci ludzkich dzialan, itd., itd., po prostu mnie to powalilo. Alez Ty jestes Gosc! Jestes Wielki.

Dziekuje Ci za tamte wypowiedzi, byly bardzo inspirujace.

Pokłon

użytkownik usunięty
Degrengolada

Nie poczuwam się do jakiejkolwiek wielkości, jednakże dziękuję za miłe słowa !

Skoro stykając się z takimi konstatacjami nie przechodzisz z automatu do kontrofensywy - jak przytłaczająca większość ludzi - bardzo, ale to bardzo polecam faceta U.G. Krishnamurti (nie Jiddu Krishnamurti, bo to kto inny).
Zapisy rozmów z nim (sam nie pisał) są czasami do kupienia na Allegro za parę złotych. Są też filmiki na Youtube, ale zbyt wyrywkowe i chaotyczne, warto zainwestować w książki. Uspokajam z góry, że nie ma on nic wspólnego z ruchem Hare Kryszna... Ani z niczym innym nie ma nic wspólnego... ;-)

ocenił(a) film na 10

Osobiście w pełni zgadzam się z opiniami piterso92. Filmy Jarmuscha są wręcz ręcznie tworzone, a "Only lovers left alive" jest chyba tego najlepszym dowodem. Każdy element dopracowany jest tutaj w pedantyczny aż sposób. Scenariusz naszpikowany jest licznymi odniesieniami do sztuki, pytanie tylko czy odbiorca chce sobie zadać minimalny trud i się w nie zagłębić.
Jarmusch ma słabość do łączenia nauki i artyzmu. Nawet teorię "spooky action at a distance" przetwarza na muzykę i włącza do swojej genialnej ścieżki dźwiękowej, takich smaczków jest masa, a każdy z nich potrafi przykuć uwagę.
Nie da się jednak chyba odczepić od niego łatki reżysera tworzącego przysłowiowe "filmy o niczym". Jeżeli ktoś lubi konkrety, wartką akcję, scenariusz zmierzający do określonego punktu, to może się zawieść. Ale jako że jestem wielką fanką tego filmu, mam choć nadzieję, że nie zawiedzie się dogłębnie.
Tak jak pisała ezz, dyskusja bardzo zacna, czyta się ją z przyjemnością:)

ocenił(a) film na 9

"Osoby chodzące regularnie do kina na "superprodukcje hollywoodzkie", ociekające efektami specjalnymi, nigdy nie zrozumieją tego filmu."

...wiesz czego nie lubię? Bufonów/Elitarystów którzy muszą umniejszać innych żeby poczuć się lepszym/specjalnym. Tak się składa że chodzę do kina regularnie, również na produkcje czysto blockbusterowe i w niczym nie umniejsza to mojej percepcji filmów bardziej ambitnych. Dojrzenie oczywistych nawiązań do Adama i Ewy (jak chociażby spanie nago czy wzajemne spojrzenie gdy przy rezerwacji samolotu pada pytanie o datę urodzenia) to naprawdę nic trudnego.

Ale co się dziwić biednym hipsterkom próbującym dodać sobie brakujące to i owo.
Życie.

użytkownik usunięty
Equos

Zaczales od stwierdzenia ze umniejszam innym po czym sam mnie obrazasz. Twoj komentarz niczym sie nie rozni od belkotu hejtera. Ale takie komentarze sie zdarzaja i splywaja po mnie. Zycie

ocenił(a) film na 9

Obrażam bo nie znoszę wywyższania się. Tym bardziej takiego niczym nie uzasadnionego. Bufonom należy uświadomić że są bufonami, po co mają żyć w przeświadczeniu że jest inaczej?

Proponuję na przyszłość mniej ignorancji.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 9

Ignorance is a bliss

użytkownik usunięty
Equos

Nie wniosłeś nic ciekawego do tej rozmowy prócz nic niewartego emocjonalnego bełkotu, ty masz mnie uczyć co to ignorancja? Dobre <ziewa>

ocenił(a) film na 6

Problem polega na tym, że założyłeś temat pod tym filmem i na wejście stwierdziłeś, że tylko ty masz rację, że ten film jest genialny i koniec. Że komuś kto chodzi do kina na komercyjny shit nigdy ten film się nie spodoba. To tak jakby wejść na forum rockowe i założyć temat o muzyce klasycznej i mówić, że muzyka klasyczna to jest to, reszta to badziew, i tego nie rozumiecie. Pojmij, że nie każdy lubi takie klimaty, Jarmusch tworzy specyfijne filmy, ze specyfijnym klimatem i nie każdy takie rzeczy lubi i może zasnąc po 20 minutach. Mi ten film się średnio podobał, ale to nie znaczy, że nie rozumiem czemu dałeś mu 10/10 i za co. Dobrze wiem za co, też to dostrzegłem, poprostu nie wiem jak można nazwać taki film arcydziełem. Strasznie mi się dłużył, całość to przerost formy nad treścią, nie ma tu wyraźnego katharsis. Tematyka wampirów też nie dla mnie. Za dużo niedopowiedzeń. Klimat, muzyka i otoczka nigdy nie zastąpią prawdziwej fabuły. Tutaj ja dla mnie jest ona poprostu przeciętna.

użytkownik usunięty
Polsyn24

A czy ja powiedziałem że to że to że ktoś nie zrozumie tego filmu to coś złego?

ocenił(a) film na 5

ale spokojnie, ja rozumiem ten film i tak uważam go ogólnie i delikatnie mówiąc za... przereklamowany

ocenił(a) film na 3

niby zaklina i wciąga i sprawia, że smakujemy ten klimat kropla po kropli, trochę onirycznie, trochę filozoficznie, przeważnie melancholijnie, chwilami pięknie nawet, a jednak... pewnych kurzy odkurzyć nie można i pewnych wnętrz przewietrzyć też się nie da. nie podobało mi się. całość nudna, banalna i trąci formaliną

ocenił(a) film na 10
margoth81

cóż Jim Jarmusch jest dla wymagających więcej...

ocenił(a) film na 9
PierczykRobert

A ja trochę wezmę margotha81 w obronę, chociaż film oceniam na 9 (10 to już u mnie tak dla pierwszej dziesiątki) i był dla mnie chyba najważniejszym obrazem w roku.
Jarmusch jak zwykle tworzy swoje dzieło radykalnie autorsko, nie dba o przychylność publiczności, której by to nie leżało, to my mamy podążać za nim, nie odwrotnie. Pomysł filmu świetny, który można by przecież wykorzystać dla całkiem pop-kulturowego (co nie musi być zarzutem) horroru, obrócił w poetycką impresję kinową. To prawda, że film nie ma głębokiego przesłania i właściwie mógłby być o parze hippisów, radzących sobie w świecie, który nie chce stać. Jednocześnie to film oglądany przeze mnie z ogromną przyjemnością, bo ja lubię właśnie taki kurz i formalinę, bo trwam przy wyborach estetycznych, nie potrafię wyzwolić się od oczarowania sztuką wieku XIX i lat 70. Nie każdy tak musi mieć, margoth dobrze odczytał wagę obrazu i muzyki, a że to, co pod spodem, nie przekonało go - nie każdego musi przekonać.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones