Czeskie filmy kinomaniakom kojarzą się z poetyką dnia codziennego, wysublimowanym humorem i ciepłą narracją. Wynika to z tego, ze tylko te z wyższej półki zazwyczaj do nas docierały i docierają. Tymczasem wolny rynek lat 90. obfitował tam w niskobudzetowe produkcje komercyjnej TV Nova, skierowane do niewymagających odbiorców - takim obrazem jest też "Ubu król". Co mamy w tym filmie? Mniej więcej to co w oryginale literackim, ale o ile w tamtym doszukiwać się mozna jakichś treści wyższego lotu o tyle w obrazie czeskim na nic takiego miejsca nie ma. Mamy tu głupiego i pazernego króla polski, głupią królową - nimfomankę, stado rycerzy i niedźwiedzia oraz wiele sytuacji i dialogów, które mają bawić tych najmniej wybrednych. Co konkretnie ma śmieszyć? Głupota króla i wszystkich dookoła, "uniesienia seksualne" królowej nakręcone w slapstikowej konwencji - z wszystkimi napotkanymi mężczyznami i z niedźwiedziem, biegający bezładnie rycerze w trakcie bitwy i wreszcie, niewątpliwie sam obraz Polski i Polaków - n.p. mały, jednopiętrowy, dworek na środku pola jako polski zamek królewski. Nie warto.