Ale od tego zacznę że film trwa blisko dwie i pół godziny, ale naprawdę szybko ten czas mija. Cała fabuła nie jest wyszukana, i posiada wiele głupich scen.
Jan np wypuszczanie raz za razem mordercy, gdy go bije za drugim razem w tym domku, to chyba z 10 razy dostał grubą metalową rurą w bark, a w następnej scenie operował kierownica jakby nigdy nic.
Kolejna głupota to te jego ciągle pytania "Dlaczego on się tak na mnie uwziął" czy jakoś tak, chodź logiczny jest powód. Gra aktorska jak i muzyka idą na plus, ale jako całokształt nic specjalnego.
Uwaga, będzie spoiler.
Ojeeej niemal w każdym amerykańskim filmie akcji walą się dokładnie tak samo po łbach i zaraz potem biorą śluby lub idą na mecz bejsbolowy (koniecznie!) do dziecka do szkoły, i nikt im jakoś tego nie wyrzuca ;)
Mnie w tym filmie, powaliło to, aby rozpocząć prawdziwą akcję w miejscu, w którym zazwyczaj się kończy. To znaczy po odnalezieniu zabójcy.
Poza tym, oni muszą zrobić "latającego tygrysa" choćby przez chwilę, inaczej się uduszą ;P
Świetne zakończenie oraz przechodzenie na "ciemną stronę mocy" agenta służb, i to, że nie wygrywa tu, tak naprawdę nikt, kompensuje mi małe naciąganka z walkami.
Muszą zrobić "Latającego tygrysa inaczej się uduszą" dzięki, rozbawiłeś mnie. :) Taka już uroda ich filmów, mnie najbardziej powaliła akcja medyków i Policji po haśle "mamy ją". Wszyscy starają się maksymalnie zadeptać miejsce zbrodni, a na koniec wypuszczają głowę z pudełka. Jednak po obejrzeniu "W pogoni" gdzie ok 50 policjantów z wrzaskiem goni byłego kolegę, byłam na to przygotowana :) Film trochę przydługi ale daje radę. Chyba uciekł mi kawałek, co stało się z Se-yeon?