Jak to po co? Po to, żeby pokazać kontrast - Vera "pomagala" za darmo, jej nieuczciwa przyjaciółka - pośredniczka brała 2 gwinee (nie dzieląc się tym z Verą), zaś w klinice aborcja kosztowała 150 funtów, co było wtedy tak wysoką kwotą, że nie miała tyle nawet bogata dziewczyna (miała tylko sto kilka funtów, ostatecznie lekarz przystał więc na 100 gwinei, ale płatnych z góry).

Pieniądze... za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze świat się podli. Wszędzie wystarczą pieniądze, by z "przestępstwa, którego wagi nie sposób przecenić" i odrażającego czynu uczynić jedynie zabieg medyczny i odwrotnie, jak nie masz pieniędzy to wymiar sprawiedliwości osądzi cię z całą surowością bez zmiłuj się i dla przykładu.

W sumie przedmówcy już to wyjaśnili, od siebie dodam tylko, że ten wątek ma za zadanie zatrzeć, czy też rozmiękczyć granice przedstawionego w filmie dobra i zła. Pokazać, że obie te kategorie moralne nie są tak jednoznaczne, jakby niektórzy chcieli je widzieć, więcej, że ludzie dzielący świat na części białe i czarne są de facto hipokrytami, albo... nie wiedzą/widzą wszystkiego...

Lekarze, sędziowie - jedni i drudzy to aparat tego samego państwa, które inaczej traktuje bogatych, a inaczej biednych, przykładając do nich nie tylko różną miarę w dostępie do określonych dóbr, ale co gorsza również w wymiarze etycznym.