PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=802711}
4,6 1 253
oceny
4,6 10 1 1253
Voldemort: Origins of the Heir
powrót do forum filmu Voldemort: Origins of the Heir

Zacznę od tego, że oceniam ten film zupełnie inną miarą niż zwykłe filmy, jako że to jest produkcja fanowska a nie wielkiej wytwórni filmowej z dużym budżetem. Byłoby wielką niesprawiedliwością użyć tej samej miary, której używam do oceny kasowych produkcji. Moja ocena jest tym łagodniejsza, że o ile mi wiadomo (a mogę się całkowicie mylić), osoby, które grały w tym filmie nawet nie mają aktorskiego wykształcenia czy doświadczenia.
Efekty, zdjęcia, praca kamery, budowany klimat i dobór aktora wcielającego się w postać Toma Riddle'a - wszystko na plus. Ścieżka dźwiękowa nie powala, ale robi swoje, nawet jeśli niknie w tle.
Gra aktorska oczywiście pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza starszej wersji dziedziczki Godryka. Ani nie przedstawiła poprawnie działania Veritaserum (o ile pamiętam to przeszklone oczy, puste spojrzenie, monotonny głos, mechaniczne odpowiedzi), ani nie przedstawiła odwrotności, czyli nie pokazała emocji pokrywających się z opowiadaną przez nią historią. W rezultacie balansowała pomiędzy monotonnością i próbą okazania emocji i nijak wyszło jej jedno i drugie. Oczywiście wiedząc, że to był w rzeczywistości Tom i był (?) odporny na veritaserum, można spekulować, że to celowy zabieg.
Młoda Grisha z drugiej strony zaprozentowała się całkiem ciekawie, moim zdaniem, panna Amy nie poradziła sobie aż tak źle. Pewnie, że Oscara nie dostanie, ale zagrała to lepiej niż ja bym to zrobiła, więc nie będę rzucać kamieniami.
Pan Mitchell wcielający się w Toma też może talentu aktorskiego dużego nie ma, ale nie było tragicznie i z całą pewnością pochwalam jego wygląd. Nie mówię tutaj tylko o tym, że to przystojny mężczyzna, bo to kwestia gustu, ale myślę, że dobrze oddaje wygląd Toma z książek i kanonicznych filmów. Jest całkiem charyzmatyczny, ale w tym samym czasie arogancki i chłodny.
Generał Makarov był chyba postacią, która miała największe pole do popisu poza młodą Grishą i samym Tomem, ale tego pola nie wykorzystał. Szkoda bo jego wygląd i głos świetnie pasowały do tej roli, po prostu zabrało tego poziomu surowości i powagi, której osobiście oczekiwałabym od rosyjskiego generała, magicznego czy nie, który przyłapał zagranicznego intruza w swojej tajnej bazie.
Reszta aktorów nie zrobiła na mnie ani dobrego ani złego wrażenia, oni po prostu tam byli, tylko przez chwile i nie zapadli mi w pamięć.
Pomijając grę aktorską i przechodząc do samej fabuły jest ona dla mnie bardzo trudna do oceny. Niby podoba mi się pomysł dziedziców założycieli, ale samo ukazanie ich jest nieco rozczarowujące. Może gdyby mieli więcej czasu na ekranie by przedstawić swoją historię... Ale nie mieli i to taki zmarnowany potencjał. Nieco irytuje mnie fakt, że dziedzic Hufflepuff był taki gryffoński i lekkomyślnie skakał na okazję by walczyć z Tomem, podczas gdy dziedziczka Gryffindora była tak boleśnie lojalna. Chyba pomyliły im się domy.
To film o Tomie od początku do końca, ale rodzi najważniejsze chyba pytanie: czy opowieść, którą Tom jako Grisha opowiedział generałowi Makarovowi jest prawdziwa czy też zmyślona. Czy Grisha, Wiglaf i Lazarus naprawdę byli dziedzicami, czy byli tacy jak zostali przedstawieni w retrospekcjach czy może to wszystko wymysły Toma? Czy Tom był odporny na veritaserum czy nie? Jeśli założymy, że tak to cała historia, która pojawia się na ekranie może równie dobrze zostać oddalona jako strata czasu bo jest wyraźnie zmyślona. Trzymam się więc założenia, że nie był odporny. Mówił prawdę kiedy przedstawiał się jako dziedzic Gryffindora bo był w tym czasie Grishą a Grisha była dziedziczką, choć nie był nią w ciele, nie możemy zbadać głębi rytuału, którego użył poświecając jej ciało i życie by wcielić się w nią. Jak jego dziennik skończył w rękach rosyjskich czarodziejów? O ile wiem nie wyjaśniono tego w filmie, pokazali tylko, że znaleźli go w walizce pod śniegiem. I czemu Tom był taki słaby w czasie ataku na bazę? To byłoby wiarygodne gdyby Grisha była naprawdę atakującą, ale wiemy, że to był Tom. Czy celowo dał się złapać by dostać łatwiej pamiętnik? To wydaje się najsensowniejszym wyjaśnieniem. Prawdopodobnie był to jego plan od początku stąd też potrzeba wyglądu Grishy.
Teraz wracam do najwazniejszego punktu, który nie pozwala mi jasno ocenić tego filmu a mianowicie: czy kości kobiety pokazane na końcu należały do Grishy? Opieram całą swoją ocenę na założeniu, że film można streścić następująco:
Tom Riddle gubi jakoś pamiętnik lub ukrywa go z jakiegoś powodu na ziemi rosyjskiej, ale Rosjanie go znajdują. Używa więc ciemnego rytuału poświęcając Grishe by móc się pod nią podszyć. Atakuje bazę i daje się złapać by oszukać generała Makarova by ten oddał mu pamiętnik. Udaje mu się, odzyskuje pamiętnik i odchodzi. Tutaj film się kończy. ALE.
Ale czy moja interpretacja jest właściwa lub nie? To jak pokazują wydarzenia w filmie jest bardzo mylące. Ktoś ma inne interpretacje?
W zasadzie chciałabym zobaczyć więcej o przeszłości Toma, przed Hogwartem i może we wczesnych latach Hogwartu nim odkrył swoje dziedzictwo. Chciałabym żeby niektóre wątki tego filmu były jaśniejsze zamiast celowo zawiłe i mylące. Chciałabym żeby inni dziedzice dostali więcej czasu na ekranie i chciałabym zobaczyć ich koniec zamiast po prostu zgadywać jak umarli. Więc tak, film ma WIELE niedociągnięć, minusów, luk czy wad, ale mimo wszystko nie żałuję poświęcenia czasu by go obejrzeć. Cały temat Voldemorta i Huncwotów jest tak fascynujący, że nigdy nie odmówię obejrzenia lub przeczytania czegoś o nich. "A Origins of The Heir" po prostu wpasowuje się w interesujący mnie temat, ale gdyby nie zawierał Toma i gdyby nie moja fascynacja tą postacią nie spojrzałabym na ten tytuł dwa razy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones