Nie wiem skąd te negatywne opinie. Byłam w kinie, widziałam i jestem zachwycona!
Zgodzę się jednak, że "Volcie" bliżej jak dalej do filmu sensacyjnego/kryminału niż do komedii. Oczywiście gagi i zabawne dialogi się pojawiają, no i przede wszystkim aluzje polityczne, które u nie jednego widza wywołują uśmiech na twarzy.
Wielki plus za niewielkie wykorzystanie wulgaryzmów, które stanowią kwintesencję polskiej kinematografii.
Po kilkuletniej przerwie Machulski powraca z "Voltą", czyli składanką swoich dawnych sukcesów: Vabank, Vinci i V.I.P. Może i nie jest to film, po którym wychodząc z kina wszystkim wokół udzielą się sławne teksty jak np. z "Seksmisji", ale na pewno jest to film, który w swojej formie jest filmem tradycyjnym w twórczości Juliusza Machulskiego.
Twórca "Volty" prowadzi inteligentną grę z widzem, bawi się historią (przy okazji sprawdzając naszą wiedzę lub niewiedzę historyczną ;) ), pokazuje bardzo cienką granicę między hipotezą, a manipulacją i jak można bawić się faktami (nie zapominajmy o ukazaniu polskich realiów, "demokrację" w państwie i tęsknotę za monarchią).
Co do obsady aktorskiej nie można mieć żadnych zastrzeżeń - Andrzej Zieliński, Jacek Braciak, Michał Żurawski odegrali swoje role znakomicie. Epizodyczne kreacje Tomasza Kota oraz Cezarego Pazury (którego trochę "zabrakło" w filmie) również nie mają sobie równych. Uwagi mam natomiast do gry Olgi Bołądź, której (moim zdaniem) zabrakło ostrego, twardego charakteru.
Wielu osobom nie pasuje, że "Volta" stała się filmem promocyjnym miasta Lublin (który obchodzi obchodzi w tym roku 700-lecie). No cóż promocja miasta (* +900 tys. zł do budżetu filmu) wyszła Machulskiemu doskonale, ale nie zapominajmy,że to jedynie tło do trzymającej widza w napięciu akcji.
Suma summarum, film spełnia się w roli kina rozrywkowego i wypada mocno na plus, a fani twórczości Machulskiego nie powinni być, aż tak zawiedzeni ;)