PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=432908}
7,3 52 430
ocen
7,3 10 1 52430
7,4 19
ocen krytyków
Wątpliwość
powrót do forum filmu Wątpliwość

Wątpliwość, która przewija się przez cały film, w głębszym sensie (nie tylko podejrzenia), została
mistrzowsko rozegrana przez Meryl Streep. Ostatnia scena rozkłada na łopatki.
Nie chodzi tu o to, kto naprawdę jest winny. Ale o to, że wątpliwość, ma o wiele głębszy sens, niż
tylko podejrzenie o molestowanie.
Gdybyśmy byli pewni tego, nie musielibyśmy sobie wszystkiego udowadniać.
Myślę, że siostra Aloysius, jest odzwierciedleniem każdego z nas. Każdy z nas ma wewnętrzne
zmagania i tytułową WĄTPLIWOŚĆ.
Ten film ukazuje, coś, co trudno udowodnić.
Coś, co dzieje się głównie w naszych umysłach, w relacjach z innymi ludźmi, kiedy ich osądzamy.
Bo kto, może nam powiedzieć, czy mamy rację?

Sama tematyka religii, ukazuje, również aspekt wiary w Boga.
Wewnętrznej wątpliwości, która jest początkiem głębszego kryzysu wiary.
Wszystko ma swój początek, w bardzo niepozornych rzeczach. Jedna myśl i już jesteśmy załatwieni.
Ziarno niepewności.


A najlepsze jest to, że FILM, WCALE NIE WYCZERPUJE TEGO TEMATU.

P O L E C A M !

ocenił(a) film na 10
StarDustar

Rzeczywiście bardzo dobry film, ze świetną kreacją Meryl Streep.
W postaci księdza jest coś przewrotnego, bo można postrzegać jego sympatyczną i tragiczną postać jako nie tyle usprawiedliwienie (choć to także), ale nawet jako pochwałę pedofilii (przynajmniej w tym wypadku).
Inna rzecz, że scena biesiady trzech księży pokazuje zupełnie inna jego twarz...
Z kolei ona, choć z pozoru odpychająca, okazuje się heroicznym strażnikiem wartości moralnych, który ma nie mniej rozterek, co ksiądz. Przecież w dyskusji z księdzem ona mówi, że jest gotowa odejść ze stanu zakonnego, ale nie pozwoli, aby kapłan dalej krzywdził chłopca. Końcowa scena dodatkowo daje mocne argumenty za jej postawą, gdyż okazuje się, że wcale nie jest ze stali.
Ciekawe kim była siostra, której film jest dedykowany?

mirk33

Wątpię (hehe), by film był komuś na prawdę dedykowany.
Tu chodzi o postawę, domysły, osądy, myśli - głównie w naszych głowach, coś co trudno pokazać, albo udowodnić.
To jest mistrzostwo tego filmu, że ukazuje problem - a odpowiedź należy do każdego z nas,
stąd różnoraka interpretacja, ponieważ każdy z nas, ma inne życiowe doświadczenia,
lub po prostu inne przekonania. Jeden film - tysiące myśli i interpretacji.

Ten film mówi - wątpliwość dotyka każdego człowieka na ziemi, bo to domena człowieczeństwa, jeśli Ciebie jeszcze nie dotknęła, to kiedyś Cię dotknie i co wtedy zrobisz?
Genialny.

mirk33

Z tego co pamiętam to końcowa dedykacja z filmu dotyczyła pierwowzoru siostry James a więc tej młodej zakonnicy, która do końca twierdziła, że nie wierzy w winę księdza.
Co do końcowej sceny to można z niej wyczytać równie dobrze kontrargumenty wobec oceny postawy siostry Aloysius, jako tą która wcale nie miała pewności co do swoich ocen... Ale to tak a propos Twojej wypowiedzi bo mówiąc szczerze ja jestem przekonany, że jej wątpliwość w ostatniej scenie nie dotyczyła sensu stricte księdza a odnosiła się do jej wewnętrznych rozterek o podłoży religijnym, jej wątpliwość dotyczyła jej wiary, stąd to wstydliwe schowanie krzyża pod sutannę. Co do księdza jej poglądy się nie zmieniły, była rozczarowana i zła na awans księdza. Jeśli chodzi o swoją postawę wobec księdza siostra Aloysius żadnych wątpliwości nie ma.
Istotą sprawy jest to co napisał/a StarDustar, że tutaj tak naprawdę wina bądź niewinność księdza nie są najistotniejsze, ta historia to tylko pretekst do opisania złożoności większego problemu, tego jak widzimy świat, jak sobie ten obraz zniekształcamy przez całą gamę własnych zależności, przekonań, życiowych poglądów i doświadczeń, własnego lenistwa i w końcu jak często idziemy na łatwiznę w ocenie podobnych sytuacji, jak łatwo i bezrefleksyjnie rzucamy kategoryczną oceną, że tak sparafrazuję słynne biblijne powiedzenie...;)

ocenił(a) film na 9
nuanda029

Może bez sensu podbijać wątek z przed roku, ale moje osobiste przemyślenie jest takie, że do połowy się z Tobą zgadzam
nuanda029, otóż siostra Aloysius miała wątpliwość swojej wiary, nie miała wątpliwości w winę księdza. Zresztą nikt kto oglądał uważnie film i wsłuchał się w te wnikliwe, piękne dialogi nie powinien mieć w to wątpliwości. Ona chowając ten krzyżyk i łkając wręcz na końcu przekazuje, że straciła wiarę w ludzi, że historia molestowanego dziecka bardzo nią wstrząsnęła i ,że nie może zrozumieć jak BÓG może pozwalać na to wszystko. Wspomina wcześniej o awansie księdza. Dobitnie pokazując niesprawiedliwość świata. Wystawia na próbę swoją wiarę.

emaja21

Zawsze można pogadać, niezależnie sprzed ilu lat pochodzi ostatnia rozmowa, szczególnie gdy taki gaduła jak ja od czasu do czasu jednak zagląda na swój profil i reaguje na komentarze do siebie:)
Niemniej nie bardzo rozumiem do której połowy się ze mną zgadzasz, inaczej mówiąc: z czym się zgadzasz a z czym nie:)
Bo jeśli Twoją główną tezą jest to, że "siostra Aloysius miała wątpliwość swojej wiary, nie miała wątpliwości w winę księdza" to ja właśnie to samo uważam i tak pisałem.
Natomiast jeśli Twoim głównym twierdzeniem jest opis przyczyny wątpliwości wiary jakie ją dopadły na końcu filmu (czyli wstrząs i poczucie bezsilności wobec "bezkarności" księdza czy "bezsilności" Boga wobec zła jakie jej zdanie utożsamiał ksiądz) to jest to pewne rozwinięcie o przyczyny tezy o poważnym załamaniu wiary jakie najprawdopodobniej przeżyła siostra Aloysius. O tej tezie pisałem ja i inni uczestnicy rozmów na temat filmu. Tutaj więc też nie widzę specjalnej różnicy pomiędzy nami:) Ty po prostu zgadzając się z tezą o kryzysie wiary siostry piszesz o swym domniemaniu przyczyn tego kryzysu. Jak dla mnie te Twoje przyczyny są całkiem sensowne i prawdopodobne choć mimo wszystko traktowałbym sprawę księdza jako kroplę goryczy niż główną przyczynę. Tej natomiast szukałbym w powodach wstąpienia siostry na łono kościoła, które, jak sugeruje nam się w filmie, nie miały podłoża nawrócenia czy też powołania a raczej jakiejś dramatycznej sytuacji życiowej i ucieczki przed nią (siostra sama o tym napomina w jednej ze scen). Gdy do tego dodamy jej baaaaaaardzo praktyczny stosunek do życia mamy obraz osoby, która w głębi siebie i swojego charakteru być może nie do końca jest w swoim świecie. Nie twierdzę, że nie wierzy w Boga, jednak na dłuższą metę, jej krańcowo racjonalny, krytyczny sposób patrzenia na świat (z takich też pobudek decyzja o ucieczce od życia w habit) zaczął się mocno gryźć z metafizycznym duchem wiary w dobrego, miłosiernego i wszechpotężnego Boga... Ksiądz, w jej mniemaniu, był pewnie kamieniem ruszającym lawinę ale lawina zbierała się w niej samej i z głębszych powodów.
I żeby było jasne, mówię tu cały czas o ocenie siostry i jej spojrzeniu na księdza, który według mnie był zafałszowany i krzywdzący a wynikał myślę, właśnie z tych rozterek wewnętrznych siostry. Ten aspekt historii jest zresztą dużo ciekawszy niż twarde zastanawianie się czy ksiądz był winny czy nie - tak na marginesie ja uważam, że był niewinny ale to jest tylko moje prywatne odczucie choć mam na nie swoje argumenty:) Najważniejsze jednak, że ten świetny film otwiera tak fantastyczne pole do rozmów i tak bardzo różnych ocen, często przeciwstawnych a jednak mających swoje argumenty... jak w życiu, prawda?:)

ocenił(a) film na 8
nuanda029

"Ksiądz, w jej mniemaniu, był pewnie kamieniem ruszającym lawinę ale lawina zbierała się w niej samej i z głębszych powodów.
I żeby było jasne, mówię tu cały czas o ocenie siostry i jej spojrzeniu na księdza, który według mnie był zafałszowany i krzywdzący a wynikał myślę, właśnie z tych rozterek wewnętrznych siostry." - Zgadzam się. Tak naprawdę problem leżał w niej. Patrzę na to tak, że poniekąd to była jej walka z samą sobą...Nie mogła sobie poradzić z wątpliwościami, jakie podświadomie odczuwała - starała się je "zatuszować" właśnie poprzez pewność, 100%-ową pewność. To był jej mechanizm obronny.

ocenił(a) film na 10
nuanda029

Ta starsza siostra była zbytnio nastawiona na szukanie winy wszędzie poza sobą - skłonna była widzieć drzazgę w czyimś oku, a belka w jej oku przesłaniała jej dobro, własne i cudze. Oczywiście, mierzenie swoją miarą jest podświadome. To właśnie owa surowość i "domniemanie winy" zamiast domniemania niewinności; one były zbieżne z jej wątpieniem w istnienie Boga, który jest najwyższym Dobrem i Źródłem Dobra. Pod koniec filmu jedynie się do tych wątpliwości przyznała. Przynajmniej po raz pierwszy przed kimś się szczerze otworzyła, więc może byłby to krok do jej szerszej przemiany. Widać było w kilku filmowych scenach, że starszej siostry nie było w tych sytuacjach, kiedy można było pomóc czy ochronić jakąś przyjaciółkę z zakonu; zajęta była cały czas "tropieniem występków". Ochroną, opieką i współczuciem służyli w zamian ksiądz oraz ta młodsza siostra. Bywały też sceny, kiedy okazywało się, że starsza siostra miała rację w swojej surowości, ale kiedy dotyczyło to rzeczy błahych, jak z tym umyślnym krwotokiem z nosa u jednego uczniów-łobuziaków. Nie zmienia to faktu, że cała jej postawa nie wyrabiała u uczniów szacunku, lecz czysty strach. Ksiądz natomiast wzbudzał zarówno szacunek, jak i sympatię. Był doświadczonym człowiekiem, który nie zwątpił w siłę dobroci i w to, by starać się widzieć u innych przejawy dobra. Młodsza siostra wątpiła w winę księdza, starsza wątpiła w niewinność. Żadna z nich nie miała dowodów, tylko mało znaczące fakty, które można sobie układać w różne mozaiki, zależnie od wstępnego założenia, czyli wiary. Wiary w niewinność lub wiary w winę. Co ciekawe, młodsza siostra - co było widać - miewała wątpliwości; chwilami było widać, że dopuszczała do siebie możliwość, iż ksiądz był winny. Natomiast starsza siostra wierzyła w winę, lecz wierzyła radykalnie i właśnie BEZ wątpliwości. Jaka postawa jest lepsza? Starsza siostra tłumaczyła się "doświadczeniem" i "znaniem się na ludziach". Ale jaką postawę lepiej jest przyjąć wobec życia? Bardziej owocna wydaje mi się nawet naiwność niż skłonność do ciągłego osądzania. Oczywiście, życie uczy zwykle kompromisu między tymi skrajnościami, i ciekawe, jaką rolę gra tutaj indywidualna natura każdego człowieka.

użytkownik usunięty
tadzimierz_filmweb

Hej, myślę, że kluczem do tego jest wypowiedź, która pada w trakcie filmu, gdy u młodszej siostry pojawiają się wątpliwości, czy taka postawa szukania w innych tego co negatywne nie oddala od Boga: "jeden krok od Boga w słusznej sprawie...". Ja to zrozumiałem, że pewne rzeczy możemy robić (w aspekcie sądu, surowości, etc.) jeśli mamy co do tego odpowiedni powód, czyli wszystko zależy od naszej intencji. U niej ta postawa wynikała z roli przełożonej, jej osądzająca postawa była więc w jakiejś mierze usprawiedliwiona, "ubrana" w troskę o dzieci chociażby, o ich stosowne wychowanie, edukacje ("jeden błąd.."). Czy była zbyt osądzająca, czy nie przesadzała? Być może. Niemniej, w życiu nie chodzi o to, żeby być tylko i wyłącznie dobrotliwym, ani też nie chodzi o to by nigdy nie okazywać surowości, a chodzi o równowagę tych dwóch cech, oraz o mądrość, by wiedzieć kiedy, użyć jednej cechy, bądź drugiej, bowiem w zależności od sytuacji jedna lub druga cecha może być pożadana i "służyć Bogu w słusznej sprawie", jak okresla przełożona. Choć zgodzę się, że to miłująca dobroć jest ostatecznie ważniejsza.
Biblijne przykazanie mówi: "służ Bogu całym swoim sercem", co jak dla mnie oznacza, że nie tylko tym co w nas dobre, czyli czystą dobrocią, etc, a również tymi cechami, która nas pozornie oddalają od Boga, ale tak czy inaczej je mamy i Bóg je w nas stworzył, ale nie po to, żeby je w ogóle nie wykorzystywać, ale również użyć ich do służby Jemu. I to w sumie wynika z tego co mówi przełożona. Przecież Bóg, np. w Biblii, też jest zarówno miłosierny, a innym razem "pała gniewem" w słusznej sprawie (oczywiście "pała gniewem" w percepcji człowieka, ktora pod wpływem danego czynu nabiera takiego kolorytu) Przykładem z życia jest matka, która, chcąc pouczyć swoje dziecko, które coś tam źle zrobiło, udaje gniew i podnosi głos (dla jego dobra), choć wewnątrz nie przestaje go kochać ani na moment. Jak widać obie cechy nie kolidują ze sobą.

A co do - jak piszesz - wątpienia przełożonej w istnienie Boga, to ja osobiście takich wniosków nie wyciągłem, raczej to jest niedopowiedziane. Dla mnie zresztą wiara nie dotyczy (jak się to przewaznie uważa) istnienia Boga, tylko raczej naszej wewnętrznej percepcji lub jej braku. Tytułowe wątpliwości w tym kontekście (pomijając wątek dochodzenia), bardziej dotyczą w moim odczuciu zwątpienia w to, że uda nam się osiągnąć początkowy cel, o tym, że możemy go stracić z oczu w trakcie długiej drogi, na skutek ukrycia Boga (czy jak w metaforze z filmu, najdą chmury które ukryją świecące gwiazdy, dzięki którym obraliśmy prawidłowy kierunek). Nie jest to zwątpienie w istnienie Boga, tylko raczej zwątpienie w to, że ostatecznie osiągniemy Boga lub że to co robimy rzeczywiście nas do tego celu prowadzi. To odnośnie metafory z kazania księdza. Natomiast mam wrażenie, że na końcu może przełożona wątpi po prostu w siebie, swoje wybory, w swoją "słuszność sprawie", traci pewność siebie, że to co czyni jest, "bożą służbą", dochodzą do niej myśli, że sama nie jest niewinna, i że może to co robi, wcale nie jest, jak początkowo myślała, miłe Bogu, czy prowadzi ją do Niego. (trochę w "nią" wierzę :P) To by się zgadzało z metaforą z początku filmu, jest to zamknięcie tego swoistą klamrą.

Tak czy inaczej w filmie jest sporo niedopowiedzeń, to daje duże pole do analizy, rozkmin, etc. To co napisałem to tylko taki zarys myśli na świeżo po obejrzeniu.

ocenił(a) film na 9
emaja21

Dużo racji możliwe wątpliwości dotyczące Boga lub też samej instytucji kościoła

ocenił(a) film na 8
StarDustar

Zgadzam się! :)

ocenił(a) film na 8
StarDustar

dokładnie tak samo myślę, zgadzam się w 100% Ostatnia scena rozkłada na łopatki, kto tu jest naprawdę winny?? i czy ktokolwiek?? czy można mieć w ogóle pewność? Czy kiedykolwiek można mieć pewność? Można snuć domysły, ale nimi też można kogoś skrzywdzić. Oceniać? po czym, nic nie jest wykładnią. Czy w tych czasach można kogoś przytulić nie będąc podejrzanym o niecne zamiary?
A może to ojciec chłopaka był winny, agresorem, pedofilem...
Jak tu być sobą, gdy dłuższe paznokcie mogą stać się powodem oskarżenia, podejrzenia... Czy nie lepiej tej ręki leżącemu nie podać, żeby otoczenie nie miało powodu, pretekstu..do wymysłów:(
Życie nas wyostrza, temperuje dobroć, czułość, karze empatię.
Nikt tu nie jest zły, każdy chciał dobrze, dla dziecka będącego w trudnej sytuacji, ale nikt dobrze się nie przyjrzał... I wypadkowa rannych namnożyła się

ocenił(a) film na 9
StarDustar

Mnie osobiście najbardziej ujęło to, że można o porażającym problemie molestowania w Kościele i instytucjach kościelnych mówić w sposób tak ,,subtelny". W dobie filmów, które nie są skłonne się patyczkować i nie pozostawiają miejsca na żadną ,,wątpliwość". Bezpardonowo wskazują winowajców i wydają się nie interesować oceną wymiaru sprawiedliwości, same ferując wyroki. Ten film nie stawia gotowej tezy, cierpliwie pozwala zapoznawać się z racjami i przemyśleniami stron konfliktu, tego bardzo brakuje mi w filmach poruszających tę bolesną tematykę. Wszyscy są zachwyceni sceną finalnej konfrontacji księdza i zakonnicy, mnie jednak oszołomiła scena rozmowy siostry z matką chłopca, absolutnie fenomenalna.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones