"Powrót do Garden State", zdecydowanie. Dla mnie naj.

twarda sztuka też jest w tym guście, tylko trochę ciężkawy.

Elizabethtown oraz Winter Passing. W tym drugim też jest ten schemat, tylko
zamiast bohatera mamy bohaterkę. Oba bardzo, bardzo dobre filmy.

Te dwa tytuły, które wymieniłem, są moim zdaniem dużo lepsze od "W świecie
kobiet", który to film obejrzałem dopiero dzisiaj. Liczyłem, że mi się
spodoba, bo lubię taką tematykę, ale nie przekonał mnie jakoś. Wydaje mi
się, że jest przeciętnie napisany. Bohaterowie uchwyceni są w momentach
przełomowych dla ich życia, mają naprawdę wiele spraw do uporządkowania i
targają nimi naprawdę silne uczucia (starość, śmierć, zdrada, złamane serce
itd. itp.), ale jakoś nie widać tego na ekranie. Tak jakby zabrakło
interesującej formy dla bogatej skądinąd treści. Sposób w jaki została
opowiedziana ta historia nie odbiega od holywoodzkich standardów niestety.
Ostatecznie bohaterowie prezentują się płasko, mało przekonująco. Nie
znalazłem w tym obrazie nic, co by mnie w jakiś sposób zaangażowało w
przeżywanie tej historii.

Podobną historię opowiada też film Lonesome Jim z Casey'em Affleckiem i Liv
Tyler.

Dzięki.
Elizabethtown oglądałem i zgadzam się, że był dużo lepszy. Jak dla mnie chyba najlepszy w tej tematyce.