Jestem właśnie po lekturze książki, która mną wstrząsnęła i zostawiła w głowie jedno wielkie
zdumienie. Niewyobrażalne jest to silne uczucie łączące dwoje nastolatków. Jednak zastanawiam
się, czy warto siadać do filmu. Mam swoje wyobrażenie na ten temat i nie wiem, czy powinnam je
zmieniać.
Nie, nie warto. Przedwczoraj skończyłam czytać książkę, dzisiaj obejrzałam film i jestem wkurzona.
SPOJLER:
To tylko film telewizyjny, ale pominięto w nim wszystko to, co w książce jest ważne. Wszystko, dosłownie. Nie wiem, na co liczyłam, ale naprawdę myślałam, że film wstrząśnie mną tak samo jak książka, a tymczasem potwornie się wynudziłam...
Dlatego, jeśli ktoś czytał książkę, to lepiej niech daruje sobie film. Może kiedyś wyjdzie wersja kinowa, która będzie o niebo lepsza (na co mam wielkie nadzieje).
A już najbardziej brakowało mi w filmie postaci Jordana (co prawda pojawiał się, ale w znikomych ilościach), który jest moim ulubionym bohaterem tej książki.