PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640446}
6,1 42 970
ocen
6,1 10 1 42970
5,6 25
ocen krytyków
W imię...
powrót do forum filmu W imię...

Łukasz

ocenił(a) film na 6

Postać tego chłopaka to dla mnie najbardziej oderwany od rzeczywistości element filmu. Co właściwie mamy o nim sądzić? Patrząc po wpisach część ludzi odbiera go jako osobę lekko upośledzoną, inni jako outsidera, na mnie zrobił wrażenie cokolwiek pretensjonalnej figury "dziecka natury", który urzeka ks. Adama swoją "dzikością" i "żywiołowością". Długie włosy + eufemistycznie rzecz ujmując, małomówność + sceny gdy pojawiał się pod drzwiami Adama w potokach deszczu, wszystko to "waliło po oczach" jakąś komiczną pretensją. Nic tu nie trzyma się kupy. Odniosłam wrażenie, że mieliśmy odbierać Adama jako człowieka przejmująco samotnego, który nie ma z kim właściwie dzielić swoich myśli. Dlaczego więc w roli obiektu westchnień został zainstalowany chłopak, który porozumiewa się ze światem na poziomie "Księdzu nauczy pływać"?
Wdg. mnie ten chłopak był zbyt dobrym obserwatorem swojego otoczenia, żeby uznać go za osobę upośledzoną, ale ewidentnie był zaburzony. I co wobec tego wynika z uczucia księdza do niego? Czy to było zauroczenie? Pożądanie? Miłość do prostej istoty? Co w takim razie z ich przedostatnią sceną? Czytałam trochę recenzji tego filmu - tych entuzjastycznych, sarkających na Polski "zaścianek", i tych wymiotujących na widok sceny erotycznej dwóch mężczyzn, ale chyba nikt nie zahaczył o temat, że dojrzały mężczyzna (mniejsza z tym, że ksiądz) bierze do łóżka osobę (mniejsza z tym, że chłopaka) praktycznie niemą i psychicznie/emocjonalnie zaburzoną. Nikogo to nie razi?
Wszystko to w sumie i tak rozbija się o ostatnią scenę z udziałem Łukasza. Co to miało być i jak się to miało do...czegokolwiek?

ocenił(a) film na 5
Arya_2

Też się nad tym przez cały seans zastanawiałam. Negatywnie odbieram głównego bohatera właśnie ze względu na to, że zdecydował się na "romans" z kimś ewidentnie nie do końca świadomym tego, co robi. Mam wrażenie, że celem Szumowskiej było pokazanie niejednoznaczności ludzkich zachowań i zniechęcenie nas do jakiejkolwiek oceny osób, których nie znamy i nie wiem, jakie czynniki wpłynęły na to, kim są i jak postępują. Ale - paradoksalnie - ja czuję wręcz niechęć do głównego bohatera. Czuję, że wręcz zmuszona jestem mu współczuć, bo był niezrozumiany ze względu na swój homoseksualizm, tak bardzo pragnął tego chłopaka, że w końcu uwikłał się z nim w romans, no, ale przecież jest gejem, ma ciężko, więc go rozgrzeszamy. Gdyby był heteroseksualny i związał się z młodą dziewczyną, to domniemany odbiór filmu byłby zupełnie inny. Ostatnie sceny k o m p l e t n i e niepotrzebne. Scena seksu mnie nie zgorszyła, wywołała jedynie smutne westchnienie nachalną oczywistością. Scena ostatnia również była dla mnie totalnie niezrozumiała. Co to miało być? Pomijam już fakt, że dostanie się do seminarium osoby w jakimś stopniu zaburzonej, nawet jeśli nie opóźnionej intelektualnie (chociaż "Księdzu nauczy pływać?", mówi chyba samo za siebie), ale tak skrajnie niewspółżyjącej z otoczeniem jest raczej średnio możliwe (przynajmniej mam taką nadzieję). Ale to jednoznaczne spojrzenie, mówiące wszystko? Czy to miał być "pocisk" na polskie duchowieństwo? Kompletnie alogiczna scena. W ogóle im dalej w las, tym mniej drzew - mniej tajemnicy, niedomówień, więcej dosłowności, i to takiej pretensjonalnej, która zabiła drugą część tego filmu. Temat ciekawy, reżyseria super, ale brak spójności i dosłowność zabiły ten obraz. A szkoda.

ocenił(a) film na 6
nadiaaaa

Dokładnie. Oglądając film byłam na przemian pod wrażeniem aktorów (zwłaszcza Chyry i Simlata), zdjęć, muzyki itp. i ubawiona pretensjonalnością opowiadanej historii, a zwłaszcza przyciężkawą, nachalną "symboliką". Najweselej zrobiło się kiedy pojawił się wątek rywalizacji dwóch młodocianych o względy księdza Adama. Nie byłoby to takie bezsensu - Adam był charyzmatyczny, mądry (przynajmniej w zamierzeniu twórców), męski, dawał im namiastkę domu - gdyby nie ta otoczka homoerotycznej fascynacji, no jakoś trudno mi uwierzyć, że na tak małej przestrzeni stłoczone były aż cztery osoby o skłonnościach homoseksualnych i dwóch chłopaków skoczyło sobie do gardeł z powodu znacznie starszego od nich księdza. I tu oczywiście również musiała wedrzeć się ta grubo ciosana, ech symbolika, bo z jednej strony był demoniczny Adrian/Schuchardt, łypiący lubieżnie nawet znad komunii, a z drugiej niepokalany Łukasz/Kościukiewicz z anielskim wyrazem twarzy, na którego w kościele zawsze padał snop światła. Można się ześmiać ze śmiechu.

Ostatnia scena podobno była zainspirowana czymś, co Mateusz Kościukiewicz wyczytał w jakiejś gazecie. Tylko jak ona się miała do poprzednich 90 minut filmu? Ano nijak. Nawet przyjmując, że chłopak nie był opóźniony w rozwoju (moim zdaniem nie był) i jego trudności z komunikacją wynikały ze specyficznej sytuacji domowej (opóźniony brat, ociężała matka, nikt z nikim nie rozmawiał), to jednak miał co najmniej problemy z gramatycznym wysławianiem się, co dopiero mówić o nauce łaciny, greki, filozofii i teologii !

Arya_2

kto niezaburzony niech pierwszy rzuci kamien ; )

Arya_2

A Łukasz nie miał przypadkiem autyzmu? Tak zgaduję, bo na upośledzonego za bardzo nie wygląda, choć zaburzony ewidentnie jest. No i osoby z autyzmem często mają problemy z wysławianiem się.

kontozebykoledzyniewidzi

Zdecydowanie autyzm.

ocenił(a) film na 8
Marta_Maa

Też mi się tak wydaje.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones