PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=640446}
6,1 42 940
ocen
6,1 10 1 42940
5,6 25
ocen krytyków
W imię...
powrót do forum filmu W imię...

ale o co chodzi?

użytkownik usunięty

Rozumiem, że film ukazuje dany problem - który chcąc, nie chcąc jest na czasie. Ale nie rozumiem
przesłania. Nie wiem tez, co miala znaczyc ostatnia scena - czy facet, ktory jest gejem jest skazany
na bycie ksiedzem, czy odwrotnie - że wszyscy księża to geje?? ;o

Ja również nie rozumiem tej sceny...

użytkownik usunięty

Chyra mówi, że w wieku 21 lat wydarzyło się coś przełomowego, co sprawiło, że wstąpił do kościoła. Mówi to na samym początku filmu. Później pokazane są jego losy i Łukasza (Tego długowłosego chłopaka, nie wiem czy dobrze pamiętam jego imię.) W każdym bądź razie, chłopak jest w wieku, w którym kształtuje się już na dobre orientacja seksualna. Ostatnia scena pokazuje jak Chyra "zwerbował" chłopaka do kościoła, tak samo jak on został "zwerbowany" kilkanaście lat wcześniej.

użytkownik usunięty

czyli mowiac prosto - jak poczul ze jest gejem to poszedl za Chyra na ksiedza? :DDDDD

użytkownik usunięty

Coś w ten deseń ;)

ocenił(a) film na 7

Tym przełomowym wydarzeniem było nawiedzenie go przez zmarłego rok wcześniej ojca.Poczuł,że jest w nim coś boskiego i że nie jest sam.Osobiście nawiązania do homoseksualizmu w jego wypowiedzi nie znalazłam.

surprise6

Tak, ale w ost.. scenie jakoś się tli.

ocenił(a) film na 6

W moim odczuciu sprawa jest bardzo prosta. Panowie zakochali się jeden w drugim i seminarium w dalszej perspektywie stało się dla tego młodszego najprostszą drogą do możliwości zakamuflowanego związku z księdzem Adamem, dajmy na to gdzieś tam kiedyś w jakiejś kolejnej parafii na zadupiu. Pokazana tutaj historia, uderza w odwieczny problem homoseksualizmu wśród księży i zwrócenie na to uwagi, było ewidentnym założeniem dla tego filmu.

deeper_darkside

Wlasnie mam nadzieje, ze chodzilo o to, ze w ten sposob jakos beda mogli byc ze soba, ale tez ta scena jest niepokojaca wg mnie, bo jednak nie zmieniaja tego systemu wykluczenia i przemilczenia, nie jest to do konca happy end (a moze happy end jest niemozliwy?)

Ciekawią mnie filmy tego typu, dotyczące trudnych miłości, ale "W imię..." bardzo mnie rozczarowało. Nie podobał mi się sposób, w jaki prowadzona była akcja, fabuła była bardzo chaotyczna, zakończenie również mnie nie usatysfakcjonowało. Nie dostrzegłam żadnego uczucia między głównymi bohaterami, chyba że narodzeniem uczuć była scena z bieganiem w zbożu... Nie mam pojęcia, co autorka chciała przekazać. Jeśli naprawdę chodzi o to, o czym piszecie, czyli po prostu o ukazanie problemu istnienia homoseksualistów wśród księży, to połowa filmu była niepotrzebna, można to było naprawdę zrobić inaczej. Innym rozczarowanym mogę polecić "Księdza" z 1994 roku.

elfka77

'Ksiądz' z 1994 był filmem fenomenalnym i o wiele bardziej złożonym.
W filmie 'W imię...' ukazano problem miłości pomiędzy dorosłym mężczyzną, a bardzo młodym mężczyzną.
Przynajmniej ja to tak odbieram, nie ma tu dla mnie znaczenia sutanna.
Chłopcy przebywający w ośrodkach mają od 13 do 18 lat.
Potem są przygotowywani do życia w społeczeństwie (czasem jeszcze pod nadzorem kuratora).
Wydaje mi się, że łatwiej ukryć uczucia wstępując do diakonatu, nie odbieram tego filmu jako antyklerykalnego.
Może to naiwność, a może chęć ujrzenia właśnie takiej 'opowieści'.